Jak w wielopokoleniowej rodzinie

Jak w wielopokoleniowej rodzinie

100-lecie „Przeglądu Sportowego” „La Gazzetta dello Sport” – największy włoski dziennik sportowy, niemiecki „Kicker”, hiszpańska „Marca”, francuskie „L’Équipe” i „France Football” – w tym ekskluzywnym towarzystwie 21 maja 1921 r. pojawił się „Przegląd Sportowy”. Wśród redaktorów naczelnych pisma byli Ferdynand Goetel (1922-1926), pisarz, prezes Polskiego PEN Clubu, oraz Kazimierz Wierzyński (1926-1931), jeden z głównych członków grupy poetyckiej Skamander, zdobywca złotego medalu w konkursie literackim IX Letnich Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 r. Dziennikarze tej gazety stawali się pomysłodawcami wielu znaczących wydarzeń w historii polskiego sportu, m.in. utworzenia ogólnokrajowej ligi piłkarskiej, kolarskiego wyścigu Tour de Pologne, a od 1926 r. regularnie organizują plebiscyt na polskiego sportowca roku. Kiedyś funkcjonowało powiedzenie, że dziennikarze sportowi dzielą się na tych, którzy pracowali, pracują lub będą pracowali w „PS”. Przez wiele, wiele lat to była superliga! W dniach szacownego jubileuszu warto spróbować przybliżyć redakcję taką, jaką widziałem i wspominam. Należy się to przede wszystkim tym, których już z nami nie ma. Mokotowska 24 Do „Przeglądu Sportowego” trafiłem z ulicy. Kilka miesięcy po studiach, w marcu 1972 r., zdesperowany urzędniczą, absolutnie bezproduktywną pracą, zaszedłem do redakcji, która mieściła się w Warszawie w kilku połączonych mieszkaniach przedwojennej kamienicy przy Mokotowskiej 24. Chociażby z tego powodu panowała tu raczej familijna atmosfera. Często wywiewało nas z redakcji do niedalekiej narożnej kamienicy przy Koszykowej 24. Tam mieścił się bar Smakosz kategorii trzeciej – w którym w powieści „Zły” Leopolda Tyrmanda niejaki Szaja ukradł zegarek pijanemu klientowi, a „orkiestra (…) siedziała na końcu długiego, kiszkowatego pomieszczenia i już od 15 minut grała monotonnie walczyka: »Jak przygoda to tylko w Warszawie, w Warszawie…«”. Jeżeli ktoś sądzi, że przebywaliśmy w Smakoszu z wyłącznym zamiarem oderwania się od redakcyjnej codzienności, to jest w błędzie. Może nawet i takie były intencje, ale niemal w stu procentach (przy procentach) toczyliśmy ostre dyskusje o tekstach, rodziły się nowe pomysły i tytuły. Panowało bowiem przekonanie, że jak się trafi z tytułem, to artykuł sam się napisze. Nasze wyjścia i posiady w Smakoszu potępiał ówczesny naczelny, Andrzej Jucewicz. Systematycznie, mniej więcej raz w tygodniu, podczas redakcyjnych kolegiów grzmiał, że on to wszystko ukróci. Jako typowy sybaryta miał za złe, że „jego dziennikarze” gustują w jakiejś trzeciorzędnej knajpie. Bywał porywczy, ale szybko mu przechodziło. Kiedyś w czymś nawaliłem i dopadł mnie rozjuszony na korytarzu: „Ja ciebie zaraz wyp…! Ty możesz najwyżej robić tabelki drugiej ligi”. Po latach spotkaliśmy się, a „Juc” stwierdził: „No, popatrz, ja ciebie chciałem wyp… a teraz jesteś naczelnym”. „Byłby to twój największy życiowy błąd”, odparłem. À propos błędów, a nawet wpadek – sprawcą jednej z największych był właśnie Jucewicz. Otóż obserwatorem UEFA na jednym z meczów pucharowych w Polsce był znany, wybitny fiński działacz Erkki Poroila. Chciałem przeprowadzić z nim wywiad, ale red. Jucewicz postanowił mnie wyręczyć. Po kilku dniach na pierwszej stronie zobaczyłem początek rozmowy z panem Suomen Palloliitto, czyli fińskim związkiem piłki nożnej. Tak bywa, kiedy w pośpiechu nie doczyta się wizytówki. Najlepsi z najlepszych Przyszło mi uczyć się zawodu i pracować w gronie arcymistrzów. A każdy z nich mógł się pochwalić nietuzinkowym życiorysem. Jestem dumny, że znałem ich osobiście. Grzegorz Aleksandrowicz (1953-1975 w „PS”) – kilka lat był moim szefem w dziale piłki nożnej. Jego teksty wychodziły spod ołówka, ale od pierwszego dnia wymagał, żebym jak najszybciej nauczył się pisać na maszynie. Surowy, wymagający, a zarazem troskliwy. Niezmiennie mi powtarzał: „Pisz zawsze prawdę, a wszystko będzie dobrze”. Pan Grzegorz to nie tylko dziennikarz, ale także wybitny arbiter piłkarski i działacz. W czasie okupacji niemieckiej był jednym z organizatorów konspiracyjnych rozgrywek piłkarskich w Warszawie. Jako pierwszy Polak w historii sędziował mecz w eliminacjach mistrzostw świata – 6 września 1953 r. w Sofii pojedynek Bułgarii z Czechosłowacją. Lech Cergowski (1949-1986) – jego pasją było kolarstwo, ale pisywał także o innych dyscyplinach. Miał dar lekkości skojarzeń, barwnego opisu i wyjątkowo trafnych puent. Od 1941 r. był członkiem Armii Krajowej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 21/2021

Kategorie: Sport