Władysław Hasior: sztuka w kleszczach ideologii Stopa cała we krwi Starszy o rok od Hasiora Józef Tejchma był wtedy przewodniczącym ZMP w Nowej Hucie. (Za kilka lat wejdzie do najwyższych władz PZPR. W połowie lat 70., jako minister kultury, odwiedzi Hasiora w Zakopanem. Zdziwią go plakaty Stalina i Mao w pokoju artysty. „Były takie czasy, niech zostanie ich świadectwo” – powiedział Hasior. Wypiją butelkę wódki). – Sport miał trzymać młodzież w ideowej dyscyplinie – opowiada Tejchma. – Intencje władzy były polityczne, ale młodzież chciała sportu dla samego sportu. W zielonym dresie AZS-u Hasior biegał po Antałówce. – Zdyscyplinowany, od początku wiedział, co chce osiągnąć – wspomina malarz Arkadiusz Waloch, który przyjeżdżał wtedy z Katowic do Zakopanego na zimowiska. Towarzyszył Hasiorowi podczas eliminacji lekkoatletycznych w Krakowie przed olimpiadą w Helsinkach (1952). Hasior dobiegł do mety, zdjął buty. Kolec biegówek przebił podeszwę i utkwił w stopie – była cała we krwi. Chciał sukcesów i będzie je miał. (…) Małpka na salonach – Władek, jako to dziecko bez korzeni, dał sobie wmówić, że gdyby nie Polska Ludowa, toby gęsi pasał – opowiadała Anna Micińska. Michał Jagiełło, taternik i pisarz, poznał Hasiora w latach 60. w Zakopanem. Jagiełło był już wtedy w partii (w 1980 r. dojdzie do stanowiska zastępcy kierownika Wydziału Kultury KC PZPR). Mówi o sobie: kmiecy syn, z bogatego chłopskiego domu z tradycjami. – Z inteligenta o rodowodzie takim jak mój, czy Hasiora, choćby osiągał szczyty sukcesów, wychodziła od czasu do czasu nieufność do „panów z miasta”. Jakiś rodzaj kompleksu, podejrzliwość, że biorą go tam za małpkę, a jutro znowu będzie dla nich chłopkiem. Dlatego byliśmy podatni na hasła „pracy u podstaw”, a reżim to wykorzystywał i często na nas żerował. Józef Tejchma, jak Hasior, wyszedł z wiejskiej biedy: – Wiedziałem, że PRL daje mi szansę, bez tych przemian społecznych nie przekroczyłbym murów liceum w Łańcucie. – Jeśli trzeba było pokazać za granicą Polskę trochę bardziej nowoczesną od krajów „obozu”, to wysyłaliśmy prace Hasiora – mówi Tejchma. Kiedy jako minister kultury odwiedził w roku 1977 Finlandię, ówczesny premier Kalevi Sorsa stwierdził, że Hasior – obok Wajdy i Pendereckiego – jest symbolem dzisiejszej Polski. – Jednak Hasior nigdy nie szukał kontaktu ze mną, gdy byłem ministrem, w przeciwieństwie do innych wybitnych twórców – dodaje Tejchma. Michał Gąsienica-Szostak przypomina sobie, że wielbicielką sztuki Hasiora była Alicja Solska-Jaroszewiczowa, żona wicepremiera, potem premiera. Odwiedzała artystę w Zakopanem. A w stanie wojennym pojawił się na wernisażu Hasiora w Zakopanem Jerzy Urban. Będą nazywali artystę: „pieszczoszek władzy”. (…) Legitymację do kosza Jesienią 1955 r. przyniósł na Wiejską, do redakcji „Po prostu”, artykuł „Pod kloszem Akademii”. Z tygodnikiem współpracował Andrzej Osęka, widywał Hasiora kilkakrotnie. – Przystojny, ze szczerą, prawdziwą twarzą – wspomina. – Pisał, że Akademia jest zamknięta na świat. Miał poczucie, że nie tylko socrealizm zamykał twórcom usta, lecz także postimpresjonizm, którego wyznawcy – usunięci w stalinizmie – opanowali teraz wszystkie uczelnie w kraju. W tym samym czasie Hasior rozważał decyzję wstąpienia do PZPR: „Mój okres »służby« w ZMP kończy się, a sprawy […] z dziedziny sztuki […] wymagają poważniejszych form i metod pracy. Chcę wejść między ludzi, którzy ponoszą wielkie zasługi i winy za organizację […] naszej sztuki”. Cóż mogła odpowiedzieć, proszona w liście o radę, Maria Butscher? Jej wytwórnię wędlin upaństwowiono. Dom zasiedlono przymusowymi lokatorami. Rodzice sprzedali parcele, teraz wyprzedawali srebrną zastawę. Maria nie mogła dostać pracy – zatrudniła się na czarno w prywatnym sklepiku, potem trafiła do banku. W 1952 r. Podstawowa Organizacja Partyjna banku odebrała jej stopień referenta i obniżyła uposażenie. Podano nawet powody: jej zabity w obozie mąż był przed wojną sędzią, a jej siostra mieszka w Londynie. Hasior nie wstąpił do partii. Gdy nadszedł Październik, prof. Stanisław Słonina, wówczas student ASP, zobaczył go, jak w holu akademika „Dziekanka” demonstracyjnie wrzuca legitymację ZMP do kosza. Jako pracę dyplomową przedstawił ceramiczne
Tagi:
Magdalena Grochowska









