Powojenne przemiany w Polsce – fakty i mity

Powojenne przemiany w Polsce – fakty i mity

Przegląd Wrzesień 7, 2015 Archiwum

Nie wolno burzyć, trzeba budować i drobnymi krokami dojść do demokratyzacji życia politycznego Jako dziecko, do 12. roku życia żyłem w II Rzeczypospolitej. Pamiętałem z okresu przedwojennego – a szczególnie dobrze to poznałem, kiedy w Zwiadzie Konnym AK przemierzałem wzdłuż i wszerz całą Wileńszczyznę – jak beznadziejna nędza na wsi i w małych miasteczkach Wileńszczyzny była w tym czasie normalnością. Jak ogromny odsetek ludności był analfabetami i podpisywał się trzema krzyżykami. Czym był przednówek. Jak wyglądało życie wielodzietnej rodziny, tłoczącej się w jednej izbie z klepiskiem glinianym zamiast drewnianej podłogi, w chacie krytej słomą, z małymi oknami i zaśnieżoną zimą ubikacją obok stodoły. A takich chat były dziesiątki i setki. Jak ogromny procent dzieci w całym dzieciństwie nie miał choćby jednej pary butów. Moje dzieciństwo było inne, ale ja widziałem i nie mogłem tego nie pamiętać. I choć wydaje się to dziś paradoksem, to ja, były żołnierz AK, żyjący w Polsce Ludowej przez 13 lat na fałszywych, nielegalnych dokumentach, ale pełen życia 20-latek, który tu w Polsce, pracując, kończy gimnazjum w wieczorowej szkole w Brodnicy i rozpoczyna na Uniwersytecie Warszawskim studia – byłem dumny z odbudowy zburzonej przez Niemców Warszawy, z odbudowy zniszczonych miast i miasteczek, z likwidowania analfabetyzmu, z migracji milionów chłopów z nędznych wiejskich chałup do miejskich mieszkań z łazienką i ubikacją. Migracja chłopów ze wsi i miasteczek do odbudowywanych i budowanych miast! Kto dziś o tym pamięta? Dzieci i wnuki owych przesiedleńców, dzisiejsza inteligencja, jakże często dziś twórcy kultury i sztuki, uczeni, inżynierowie, politycy i wysocy rangą urzędnicy, najczęściej odcięli się od swoich korzeni, zapomnieli, kim byli ich dziadkowie, babki, ojcowie i matki, i w jakich to czasach zmienił się ich status społeczny, komu i jakim czasom zawdzięczają swoją dzisiejszą pozycję społeczną. Porywało mnie to, a zapewne i wielu innych, że uczelnie wyższe wypełniały się tymi, którzy w innym ustroju pozostaliby bez szans. Sądziłem, że idee Stefana Żeromskiego z „Popiołów” i „Przedwiośnia”, które były dla mnie szlachetne i wielkie, znajdują swój finał, a jeśli jeszcze nie znajdują go dziś, to muszą znaleźć w niedalekiej przyszłości. Choć, dziś to wiem, było w tej ocenie wiele utopii, być może naiwnej wiary w szansę nowego nieznanego, ale, jak wierzyłem, sprawiedliwszego ustroju. Ta wizja nie tylko mnie porywała. Miliony młodych Polaków, takich jak ja, pełnych aktywności i dobrej woli, nie chciało pozostawać na marginesie wydarzeń i podobnie jak ja wiązało swoje emocje z nieznaną, a więc może z lepszą przyszłością. „Kto w młodości nie był utopijnym socjalistą, ten najczęściej będzie łajdakiem na starość”, nie bez racji chyba powtarzali słowa kanclerza Bismarcka dawni Piłsudczycy i inni. Dziś rozumiem, że jest to kwestia wrażliwości, która w jakże różnym stopniu rozwija się u każdego z nas. Ale podobnie myślących były naprawdę miliony. Są fakty, ale są i utrwalone mity. Mitem jest, że opór przeciw nowemu ustrojowi był powszechny. Miliony Polaków, z nadzieją na lepsze życie, popierało ten nowy, nieznany ustrój. To dzięki zmianom powojennym tysiące bezrolnych lub małorolnych otrzymało ziemię z rozparcelowanych majątków, to tysiące przenosiło się z ubogich Kurpi i Podkarpacia oraz innych dzielnic Polski na Mazury, na Ziemie Zachodnie. Tam zajmowali piękne gospodarstwa rolne, przydzielane im za darmo. Z radością witano parcelacje majątków i nacjonalizację przemysłu. Z radością przyjmowano brak tak tragicznego przed wojną bezrobocia czy otwarcie nowych szkół powszechnych. Z entuzjazmem witano bezpłatne szkoły średnie i wyższe, pamiętając o czasach przedwojennych, gdzie odpłatność za szkolnictwo średnie i wyższe było podstawowym ograniczeniem, dla milionów niedostatecznie zamożnych, dostępu do tych szkół. Tak jak mitem jest, że w czasie okupacji niemieckiej wszyscy Polacy walczyli z okupantem. Prawda jest nieco inna. I tej gorzkiej prawdy nie można zamiatać pod dywan, nie można oszukiwać młodzieży. Prawdę trzeba znać! Dziś wiemy, że w czasie okupacji część Polaków przeszła przez straszne, trudne do wyobrażenia tortury i obozy, że straciła życie, a jeśli przeżyła, pozostały u nich niegojące się blizny. Część walczyła w oddziałach leśnych Armii Krajowej, w Armii Ludowej, w Batalionach Chłopskich. Ale to była „część”. Dziś wiemy, po ujawnieniu dokumentów, że prawdą jest, iż ok. 150 tys. Polaków współpracowało też z Gestapo. Ile tzw. donosów do Gestapo

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 24/2019

Kategorie: Książki