Jeden naród, dwa społeczeństwa

Jeden naród, dwa społeczeństwa

Czym bogaci różnią się od pozostałych Dzisiaj, w czasach po kryzysie finansowym, gdy tak wiele osób spogląda z niepokojem czy nawet gniewem na astronomiczne pensje i premie dyrektorów, poważny i niezależnie myślący egalitarysta powinien zadać sobie pytanie, co jest właściwie złego w olbrzymich nierównościach dochodowych i majątkowych. Czy większość ludzi nie pada po prostu ofiarą zazdrości (którą częściej uznaje się za wadę niż za cnotę)? Dlaczego oburza nas wysokość pensji menedżerów, ale nie pomstujemy na bajeczne zarobki gwiazd sportu i rozrywki, zazwyczaj wynoszonych pod niebiosa przez media popularne – zwłaszcza na stronach sportowych? Nie należy odrzucać „głosu ludu” w arogancki sposób typowy dla niektórych uprzywilejowanych. Nie musimy jednak próbować czytać w umyśle „zwykłych ludzi”, by dostrzec jedną oczywistą różnicę między gwiazdami sportu i rozrywki a bankierami i menedżerami. Ci pierwsi dają coś swojej publiczności i wydają się nieszkodliwymi motylami, a ich rozrzutny styl życia zapewnia wielbicielom zastępczą przyjemność. Natomiast rekiny finansjery i reszta wysoko postawionych biznesmenów nie dostarczają nam rozrywki, tylko nad nami panują. Gwiazdy-motyle też są raczej nieliczne. Wśród 1/1000 populacji Stanów Zjednoczonych o najwyższych dochodach stanowią tylko 3%, podczas gdy dyrektorzy przedsiębiorstw spoza sektora finansowego tworzyli 41% tej grupy w 2004 r., a dyrektorzy i menedżerowie z tego sektora – 18%. Nierówność zawsze oznacza zablokowanie pewnym ludziom dostępu do czegoś. Kiedy – dosłownie – nie zabija ani nie prowadzi do karłowacenia życia, jest równoznaczna z wykluczeniem: odebraniem ludziom możliwości związanych z rozwojem ludzkości. W społeczeństwie istnieją dwa główne progi wykluczenia. Jeden z nich to ubóstwo – sytuacja, która w różnych krajach, np. w Wielkiej Brytanii i w Indiach, przybiera odmienne formy, ale ma uniwersalne znaczenie społeczne. Bycie ubogim oznacza, że nie ma się wystarczających środków, aby w pełni uczestniczyć w życiu codziennym na poziomie większości członków własnego społeczeństwa. Inny próg wykluczenia odgranicza elitę od reszty ludzi. W społeczeństwach kapitalistycznych elita obejmuje 0,1%, 1% lub co najwyżej 5% najbogatszych osób. W dyktaturach opartych na władzy państwa „elitą” może być niewielki „krąg współpracowników” dyktatora albo kierownictwo hierarchicznej organizacji, jak w komunistycznych państwach partyjnych. W obu wypadkach próg oddziela podejmujących decyzje i wydających rozkazy od tych, którzy im podlegają i je realizują. Im większa różnica między górnym procentem a pozostałymi 99%, tym wyższy próg wykluczenia i tym bardziej zniekształcone formy przybiera ludzka współpraca i współzależność – z korzyścią dla tych na górze. Główny problem związany z nierównością ekonomiczną polega na tym, że prowadzi ona do rozrywania więzi społecznych, marnotrawstwa ekonomicznego oraz degeneracji życia politycznego i powstawania dyktatur. Nierówność zasobów dzieli społeczeństwa na dwie grupy, które Benjamin Disraeli (przemawiający raczej jako pisarz niż polityk) nazwał kiedyś „dwoma narodami”: narodem bogatych i narodem biednych. W takich warunkach przestrzeń społeczna dla rozwoju jednostek zostaje podzielona i ograniczona – oczywiście przede wszystkim dla osób w niekorzystnym położeniu, ale nie tylko dla nich. Nierówność pod względem własności zasobów ekonomicznych, kontroli nad nimi lub dostępu do nich oznacza również, że produkcję danego społeczeństwa z łatwością mogą zagarnąć nieliczni uprzywilejowani. Wreszcie nierówność zasobów ekonomicznych i możliwości ich politycznego używania rozwiała obawy XIX-wiecznych liberałów przed demokracją, w której władza obywateli będzie ingerować we własność prywatną. Okazało się, że w większości krajów to zwykle właściciele wielkich majątków mogą dyktować, co jest „sensowną polityką gospodarczą”. Rozpad społeczeństwa Nierówności pod względem zasobów oddalają ludzi od siebie. Dramatyczny głos w tej sprawie zabrał w 2012 r. w Stanach Zjednoczonych Charles Murray w książce „Coming Apart” (Rozpad): „Nasz naród rozchodzi się w szwach – nie tylko wzdłuż linii podziałów etnicznych, lecz także klasowych”. Ta bardzo oryginalna, niezwykle interesująca i popularna książka stanowi też próbę innego spojrzenia na kwestię nierówności. Autor, konserwatywny pisarz i niezależny uczony, nie słynie z egalitaryzmu – wręcz przeciwnie. Piszącego w duchu komunitaryzmu Murraya niepokoi pęknięcie kulturowe i powstawanie podziałów w amerykańskim społeczeństwie, przede wszystkim między klasą menedżerów i specjalistów z ukończonym college’em a klasą „niebieskich kołnierzyków”, posiadających co najwyżej dyplom ukończenia szkoły średniej. Murray pokazuje, jak luka między tymi dwiema grupami poszerzała się i pogłębiała od początku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2016, 2016

Kategorie: Opinie