Jena – biali przeciw czarnym

Jena – biali przeciw czarnym

Amerykańska Temida nie ma litości dla Murzynów Jena, o której w USA wcześniej nikt nie słyszał, nagle znalazła się w centrum wydarzeń. Tysiące gniewnych ludzi ze wszystkich stron Ameryki zjechało do małego miasteczka w Luizjanie. Uczestnicy marszu wystąpili w obronie sześciu czarnoskórych nastolatków z Jeny, których wymiar sprawiedliwości potraktował niezwykle surowo. Wznoszono okrzyki: „Black power!” i „Nie ma pokoju bez sprawiedliwości”. Pod podobnymi hasłami w burzliwych latach 60. XX w. Ruch Praw Obywatelskich walczył o równe prawa dla kolorowych mieszkańców USA. Jeden z przywódców murzyńskich, kaznodzieja Al Sharpton, stwierdził, że 20 września, kiedy odbyła się demonstracja w Jenie, przejdzie do historii jako dzień narodzin Ruchu Obrony Praw Obywatelskich XXI w. Wydaje się, że Sharpton uderzył w zbyt pompatyczne tony. Wydarzenia w Luizjanie nie są moralnie jednoznaczne. Sprawa sześciu z Jeny (Jena Six), jak nazwały ją media, może jednak wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Jest też jaskrawym przykładem, jak amerykańska sprawiedliwość pobłażliwie traktuje białych winowajców, lecz czarnym wymierza drakońskie kary. Jena to miasteczko liczące 2971 mieszkańców. Są tu kościoły, restauracja szybkiej obsługi, stadion, market Wal-Mart i szkoła średnia. Życie toczy się wokół imprez sportowych i niedzielnych nabożeństw. Po kościele sąsiedzi zapraszają się na grilla lub lemoniadę. Ludzie z Jeny przeważnie ciężko pracują na polach naftowych. Przeciętne zarobki wynoszą tu zaledwie 13.761 dol. rocznie. Ale i w takich warunkach w miejskiej społeczności wykształciły się ostre podziały, nie tylko majątkowe. Przy reprezentacyjnej ulicy Bellevue Drive stoją piękne domy, przypominające rancho z filmu „Dallas”. Brama okazałego ceglanego kościoła ozdobiona jest kolumnami. Przy Belleuve Drive mieszkają biali. Prawie wszyscy czarnoskórzy obywatele Jeny, a jest ich ok. 400, gnieżdżą się przy Ward 10, ulicy niemal ukrytej w gęstwinie lasu. Między skromnymi domami i chatami pokrytymi blachą falistą straszą rdzewiejące wraki samochodów. Kościół to otoczona rojami komarów drewniana szopa, do której prowadzą zmurszałe schody. W Jenie nie ma ani jednego czarnego lekarza ani adwokata. W pięciu bankach zatrudniony jest tylko jeden Murzyn, a i tak nie ma kontaktów z klientami. Biały pastor Eddie Thompson, który jako jeden z nielicznych przemieszcza się między białą a czarną dzielnicą, opowiada: „Rasizm jest tu wszechobecny. Twoje szanse w Jenie zależą od tego, z której części miasta pochodzisz”. Biali i czarni żyją w izolacji. Spotykają się najczęściej w szkole średniej. Ale i tu na stołówce czarnoskórzy uczniowie siedzą w swoim kącie, z dala od białych kolegów. Na dziedzińcu szkoły rósł rozłożysty dąb zwany Białym Drzewem. Według niepisanej tradycji, w jego cieniu odpoczywali podczas przerw biali licealiści. Czarni musieli pozostawać w budynku lub smażyć się w gorącym słońcu południa. Jeden z czarnoskórych, Kenneth Pervis, uznał, że musi walczyć o swe prawa. W sierpniu 2006 r. na zebraniu szkolnym zapytał dyrektora, czy ma prawo siedzieć w cieniu dębu. „Każdy może siedzieć, tam gdzie chce”, brzmiała odpowiedź. Kenneth odpoczywał więc pod drzewem wraz z kolegami z Ward 10. Nikt nie powiedział mu złego słowa, nazajutrz jednak z gałęzi dębu zwisały trzy stryczki. Wielu do dziś twierdzi, że był to tylko głupi żart, lecz w Luizjanie takie żarty mają złowrogą wymowę. Trzy pętle to symbol Ku-Klux-Klanu. Starsi mieszkańcy Jeny dobrze pamiętają płonące krzyże z lat 60. Jeszcze w 1991 r. były przywódca Ku-Klux-Klanu, David Duke, kandydował na gubernatora Luizjany. Przegrał, ale w Jenie zdobył wtedy masowe poparcie. Dyrektor szkoły od razu zrozumiał, że „żart” z pętlami może mieć fatalne następstwa. Postanowił wyrzucić ze szkoły chłopców, którzy powiesili stryczki. W ich obronie interweniowała jednak rada szkolna, zdominowana przez białych rodziców. Winowajcy zostali ukarani łagodnie – na kilka dni wykluczono ich z zajęć szkolnych. Prokurator okręgowy Reed Walters nie wszczął śledztwa, gdyż, jak stwierdził, powieszenie stryczków nie jest sprzeczne z prawem stanu Luizjana. Wielu Afroamerykanów uważało, że prokurator powinien oskarżyć tych, którzy powiesili pętle, o zbrodnie popełnione z nienawiści (hate crimes), za które grożą bardzo surowe kary. Czarnoskórzy licealiści byli oburzeni. W szkole zaczęły się pierwsze bójki między Murzynami a białymi. Prokurator Walters przyjechał do szkoły,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 40/2007

Kategorie: Świat