Nawet odczuwanie głodu nie jest tak uciążliwe jak obrazy jedzenia podsuwane przez wyobraźnię – mówią lekarze głodujący w Bytomiu To była spontaniczna decyzja. Podczas zebrania ktoś zaproponował, aby wzorem lekarzy z innych szpitali rozpocząć głodówkę. Ustalono z dyrekcją, że lekarze zajmą aulę i wyznaczono termin – 2 lipca. – Decyzję o głodówce podjąłem szybko. Nie wiedziałem, ile osób przyjdzie, byłem zdecydowany nawet na samotny protest. Wziąłem śpiwór, poduszkę, kilka zmian bielizny, dwie książki i laptopa – mówi psychiatra Marcin Kozak. – Jedna z książek jest z dziedziny psychiatrii, druga o Słowianach. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 4 w Bytomiu (popularnie zwanym szpitalem górniczym) na głodówkę zdecydowało się 24 lekarzy. Na podłodze auli rozłożyli szpitalne materace, niektórzy przynieśli dmuchane z domu. Mają własną pościel, gazety, książki i telewizor. I litry soków, wody mineralnej, kawy i herbaty. Organizm powoli się zatruwa – Dla lekarza, który wie, co się dzieje z organizmem, gdy nie dostarcza mu się odpowiedniej ilości białka, tłuszczu i węglowodanów, decyzja o pustoszeniu własnego wnętrza jest bardzo trudna. Na co dzień nie myślę, kiedy i co będę jeść. Pracujemy tak długo, że nawet nie ma czasu na posiłek. Ale kiedyś w końcu napełniam żołądek. Teraz mam już dość soków, czuję się słaba, mam zawroty i bóle głowy. Ciała ketonowe i aceton, rozpadając się, wytwarzają szkodliwe toksyny. Organizm ulega powolnemu zatruwaniu, zaczyna zużywać własne elementy, może dojść do niewydolności nerek, braku logicznego myślenia. Ale jesteśmy zdeterminowani, nie walczymy tylko o kasę, ale o zmianę systemu finansowania służby zdrowia – mówi Aneta, lekarka z oddziału chorób wewnętrznych i pulmonologii. Do głodówki przystąpiła tuż po ostrym dyżurze weekendowym. W domu czeka na nią sześcioletnia córeczka Agnieszka. Przychodzi ją odwiedzać z mężem w szpitalu, płacze i nie rozumie, co tak naprawdę mama robi. Bo jak wytłumaczyć własnemu dziecku, że straciło się poczucie godności, że praca polegająca na pomocy ludziom jest deprecjonowana, a lekarze nazywani są przestępcami dlatego, że chcą skutecznie leczyć i domagają się podstawowych rzeczy? Jak wytłumaczyć, że inni ludzie, rządzący państwem, doprowadzają do sytuacji, gdy człowiek czuje się już tak bezsilny, że jest w stanie poświęcać własne zdrowie, aby zauważono poważny problem społeczny? Rząd manipuluje informacjami – Społeczeństwo jest oszukiwane przez rząd i media. Pokazuje się ludzi, którzy okazują nienawiść lekarzom. Nie spotkałem się z takimi reakcjami wśród moich pacjentów. Raczej podchodzili do naszego protestu życzliwie. Ludzie nie są głupi, rozumieją, jak trudna jest sytuacja służby zdrowia – mówi Marcin Kozak. – Emitowane w mediach rozmowy z pacjentami, którzy rzekomo nie otrzymali pomocy, to manipulacja. Od ponad siedmiu tygodni rząd nas okłamuje i lekceważy. Nie sądziliśmy, że to będzie tak długi spór. Oddział psychiatryczny bytomskiego szpitala jest jedynym na ok. 300 tys. potencjalnych pacjentów. Prócz bytomian przyjmuje jeszcze mieszkańców Piekar Śląskich, Radzionkowa i czasami innych miast. Sale są cztero-, ośmioosobowe, co w przypadku ludzi z zaburzeniami psychicznymi jest złym rozwiązaniem. Wąskim gardłem jest tzw. poczekalnia. Oddział dysponuje tylko 10 miejscami na sali obserwacyjnej, gdzie można położyć nowo przyjętych pacjentów. Kontrakt z NFZ przewiduje opłatę za osobodzień w wysokości 100 zł, podczas gdy minimalne utrzymanie pacjenta na oddziale psychiatrycznym kosztuje 120 zł. Często są to osoby starsze, schorowane, wymagające leków na przykład na cukrzycę. To już nie jest refundowane, bo według katalogu nie można tych chorób sumować. Często brakuje leków albo są najtańsze, które mają dużo skutków ubocznych. Tylko dzięki lekom darowanym przez firmy farmaceutyczne jakoś udaje się funkcjonować. Kredyt na studia będzie spłacał przez 20 lat Marcin Kozak jest w trakcie specjalizacji, która trwa pięć lat. Zostały mu trzy. Jak tylko ją ukończy, najprawdopodobniej wyjedzie za granicę. Zarabia 1880 zł brutto plus około tysiąca złotych za dyżury. Dodatkowo pracuje w poradni zdrowia psychicznego. Jest tak zajęty, że dopiero teraz zdał sobie sprawę, ile czasu pochłania mu praca. Z kolegami z oddziału tak naprawdę dopiero w czasie głodówki się poznaje i zaprzyjaźnia, mają czas porozmawiać o różnych sprawach. Do tej pory w biegu mijali się na korytarzach. Denerwują go wypowiedzi przedstawicieli rządu,









