Nie jesteśmy kowalami swojego losu

Nie jesteśmy kowalami swojego losu

Ucieczka od bezradności to zmora współczesnej kultury Tomasz Stawiszyński – filozof, publicysta, autor książki „Ucieczka od bezradności” W poprzedniej książce pisałeś, co robić przed końcem świata. Teraz piszesz o bezradności, która ma wiele twarzy. Czym ona jest we współczesnym świecie? – Poprzednia książka była zbiorem felietonów wygłaszanych wcześniej na antenie TOK FM w audycji „Kwadrans filozofa”. Zawiera pewne pomysły i tropy, które szerzej rozwijam w „Ucieczce od bezradności”. Ale ani tu, ani tam nie staram się nikomu doradzać, nie chcę sprzedawać gotowych recept na skomplikowane problemy współczesnego świata. Powiedziałbym, że raczej odwrotnie – wychodzę przeciwko kulturze poradnictwa, kulturze coachingu, ufundowanej na przekonaniu, że wszystko musi mieć swój wymiar praktyczny, że jeśli się pojawi jakiś problem, to trzeba znaleźć dla niego rozwiązanie, a bezradność albo stan zawieszenia to zło wymagające natychmiastowej reakcji. Ten przymus szukania rozwiązań, owa tytułowa ucieczka od bezradności, to zmora współczesnej kultury. Wprzęgnięci jesteśmy w imperatyw niwelowania każdego dyskomfortu, a przecież jest wiele aspektów ludzkiego życia, które wiążą się z sytuacjami nieodwracalnymi, trudnymi, niemożliwymi do rozwiązania, o ich „przepracowaniu” na szybko już nawet nie wspominając. W końcu żyjemy w kulturze, w której przekonuje się nas, że możemy być każdym. Czy faktycznie nie jesteśmy kowalami swojego losu? – Oczywiście, że nie jesteśmy. Nasz los to wypadkowa niepoliczalnie wielu czynników: naszych indywidualnych starań, genów, epoki, klasy społecznej, uwarunkowań rodzinnych, systemu politycznego i ekonomicznego, a wreszcie… przypadku. Kultura jednak przekonuje nas dzisiaj, że nie tylko możemy być, kim chcemy, ale również, że wszystko jest nam dostępne, wszystko jest osiągalne. Tego rodzaju iluzję wspiera niewątpliwie nowoczesna technologia. Dzięki internetowi cały świat jest dostępny w smartfonie 24 godziny na dobę. Globalna sieć oplatająca rzeczywistość, wystawiająca na widok publiczny dosłownie każdy zakątek, amerykanizacja kultury masowej – wszystko to sprawia, że wyobrażenia sukcesu, szczęścia, spełnienia i prestiżu stały się jak nigdy dotąd uniwersalne i dostępne. Czyli jak zwykle wszystkiemu winne są smartfony. – Myślę, że jest wiele źródeł sytuacji, w której się znaleźliśmy, ale główna przyczyna to radykalne urynkowienie, zmonetyzowanie niemal każdego aspektu ludzkiego życia. To czynnik główny i fundamentalny, który sprawia, że pragniemy coraz bardziej i coraz więcej. Całe nasze życie podporządkowane jest dzisiaj logice rynku, w której szybki zysk jest wartością nadrzędną. To sprawia, że – siłą rzeczy – negacji i marginalizacji ulegają aspekty, które w tej logice się nie mieszczą, zaprzeczają jej. Stąd paniczny lęk przed bezradnością, przed śmiercią, smutkiem, melancholią, stratą, która jest nieodwołalna, której nie sposób złagodzić. Bo strata, smutek, śmierć nie mieszczą się we współczesnej narracji. Powszechnie dostępne media cyfrowe potrafią stwarzać (imitować) rzeczywistość, kreować inną, atrakcyjniejszą, w miejsce tej trójwymiarowej i postrzeganej pięcioma zmysłami. – Myślę, że zatarcie granic pomiędzy realnym a wirtualnym, między prawdą a fantazją jest bardzo niebezpieczne. Owszem, zawsze te granice jakoś się zacierały, ale nigdy w takiej skali. Zwróćmy uwagę, że wszystkie projekty totalitarne charakteryzuje właśnie pomieszanie fantazji z rzeczywistością. Na tym też zasadza się ostatecznie ich upadek, bo nieumiejętność odróżnienia tego, co realne, od tego, co wyobrażone, musi prowadzić do klęski. Po prostu – rzeczywistości nie da się nagiąć do wyobrażonego ideału. Tymczasem technologia, a szerzej współczesny turbokapitalizm, w sposób nieograniczony intensyfikuje produkcję pragnień. System kapitalistyczny umiejętnie gra na naszych wewnętrznych potrzebach – szczęścia, nieśmiertelności, zdrowia, lepszego, piękniejszego, bardziej sprawiedliwego świata. Obsługuje to, czego nie są już w stanie obsłużyć wielkie uniwersalne filozofie i religie. Kapitalizm tłumaczy, po co jesteśmy, skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy? – Powiedziałbym raczej: sprawia, że uciekamy od tych pytań. Sięgamy po różne produkty i oferty, które obiecują nam, że się nie zestarzejemy, że osiągniemy wieczną szczęśliwość, że nie będziemy musieli mierzyć się z pustką i przemijaniem. Jesteśmy bombardowani idealnymi wizjami świata, wizjami samych siebie, wzorcami doskonałości, które są przedstawiane jako jedyne możliwe drogi. Za pośrednictwem internetu są one prezentowane zarówno dzieciom ze slamsów, jak i dzieciom prawników z Beverly Hills, tym z bogatych stolic i tym z biednych prowincjonalnych miasteczek. To sprawia, że wszyscy uczestnicy wirtualnej rzeczywistości pragną

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 39/2021

Kategorie: Kultura, Wywiady