Koniec Pojednania?

Koniec Pojednania?

Nowy zarząd fundacji został zatrudniony na tych samych warunkach wynagradzania co stary, łącznie z kontrowersyjną nagrodą jubileuszową i roczną Prof. Jerzy Sułek, b. prezes Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie – Wymiana całego zarządu po wyborach parlamentarnych to chyba nic nadzwyczajnego w historii Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie? – Wybory zawsze skutkowały zmianami personalnymi we władzach fundacji, ale nigdy nie był wymieniany cały zarząd naraz. Taka operacja musi powodować przejściowy paraliż FPNP – minie kilka tygodni, nawet miesięcy, nim nowy zarząd zorientuje się, na czym polega jego praca. Takiego ryzyka chciało uniknąć środowisko okołofundacyjne, skupione w Prezydium Rady Fundacji, Radzie Konsultacyjnej czy Polskiej Unii Ofiar Nazizmu. To właśnie przedstawiciele stowarzyszeń poszkodowanych proponowali kierownictwu Ministerstwa Skarbu Państwa, jeszcze w połowie grudnia ub.r., „ucywilizowane rozwiązanie” w postaci rozłożonej w czasie personalnej przebudowy zarządu, łącznie z obniżką wynagrodzeń. – I co, pensje zostały obniżone? – Nowy zarząd został zatrudniony na tych samych warunkach wynagradzania co stary, łącznie z kontrowersyjną nagrodą jubileuszową i roczną. – Jakie zatem było uzasadnienie dla dokonanej czystki? – Nie usłyszeliśmy żadnego merytorycznego uzasadnienia. W odwołaniu szef resortu skarbu państwa podziękował nam „za zaangażowanie i wkład pracy na rzecz fundacji”. – Ale „Rzeczpospolita” zarzuciła panu i pańskim kolegom, że wypłaciliście sobie nagrody kosztem ofiar nazizmu… – Wszystkie składniki wynagrodzenia mojego i pozostałych członków zarządu wynikały z umów o pracę, zawartych na podstawie „Zasad Wynagradzania Zarządu FPNP” ustalonych przez ministra skarbu. W przeciwieństwie do bohaterów „afery Parysa” nikt z nas nie pobierał uposażenia czy nagród niezgodnie z prawem. Zarzuty zawarte w artykułach w „Rzeczpospolitej” były zwyczajnym kłamstwem, służyły zniesławieniu mnie, fundacji i PUON. Zdecydowałem się wystąpić przeciwko autorowi na drogę sądową, z aktem oskarżenia na podstawie art. 212 par.1 i 2 kodeksu karnego. – Proszę powiedzieć wprost – czy wasze uposażenia miały wpływ na zakres świadczeń dla ofiar nazizmu, wypłacanych przez fundację? – Żadnego. Zgodnie z umowami z partnerami zagranicznymi, FPNP prowadzi dwa odrębne fundusze: pierwszy – na wydatki administracyjne, w skład którego wchodzą środki na utrzymanie fundacji, w tym na wydatki osobowe członków zarządu, drugi zaś przeznaczony jest wyłącznie na wypłatę świadczeń dla ofiar nazizmu. – Czy jednak koszty utrzymania fundacji nie były za wysokie? Wspominał o tym min. Mikosz w swojej pierwszej reakcji na doniesienia „Rzeczpospolitej”… – To była próba uzasadnienia przyszłej decyzji personalnej, która nie wytrzymała zderzenia z faktami. Za mojej kadencji nastąpiła bowiem redukcja stanu zatrudnienia o 60% i obniżka kosztów utrzymania FPNP o 40%. – …a w komunikacie z 6 stycznia br. Ministerstwo Skarbu stwierdziło m.in., że „zmiany w składzie zarządu mają na celu zdynamizowanie pracy fundacji”. – Zdynamizowanie pracy fundacji mamy już za sobą, a nie przed nami. O ile w pierwszych latach istnienia FPNP wypłaty wyniosły łącznie około 730 mln zł, o tyle od 2001 do 2005 r. wypłacaliśmy w skali jednego roku około 1 mld zł! W sumie od początku swej działalności FPNP wypłaciła świadczenia o łącznej wartości 4,6 mld zł, z tego 3,9 mld zł w latach 2001-2005. Wśród siedmiu organizacji partnerskich, takich jak nasza fundacja, i niemal 100 państw, w których wypłaca się jeszcze świadczenia niemieckie dla byłych robotników niewolniczych i przymusowych, FPNP (i Polska) uplasowała się na pierwszym miejscu pod względem liczby beneficjentów i na drugim, po Żydowskiej Konferencji Roszczeniowej, jeśli idzie o wartość wypłaconych świadczeń. W sumie FPNP wypłaciła już 99% tzw. plafonu polskiego, a resztówka, z tytułu odwołań i spadków, będzie wypłacana do 30 września br. Nie ma więc już żadnych możliwości „zdynamizowania” działalności FPNP. To pusty frazes, który ma tworzyć pozory merytorycznego uzasadnienia dla zmian personalnych dokonanych w zarządzie fundacji. – Ale przecież pieniądze nie pochodziły tylko z Niemiec, były też inne zagraniczne fundusze. – Wypłaciliśmy je w ubiegłych latach. Pozostała jeszcze resztówka austriacka, powstała w wyniku otwartych postępowań spadkowych. – A pieniądze wynegocjowane przez pana w ramach „porozumienia przelicznikowego”? To przecież były ogromne sumy… – Dokładnie 504 mln zł. Wypłaciliśmy je do końca 2005 r., z czego 260 mln z tytułu wyrównań

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2006, 2006

Kategorie: Wywiady