Kalifat na Pacyfiku

Kalifat na Pacyfiku

youtube.com

Po porażkach w Iraku i Libii ISIS przenosi się na Filipiny Choć na pierwszy rzut oka ten kierunek ekspansji wydaje się sprzeczny z popularnymi wyobrażeniami na temat bojowników Państwa Islamskiego, przemierzających w odsłoniętych toyotach pustynne bezdroża Bliskiego Wschodu z uniesionymi karabinami, wyboru przez nich wyspiarskiego kraju w Azji Południowo-Wschodniej nie można nazwać nielogicznym. Region nie jest wolny od islamskiego terroryzmu. Wystarczy wspomnieć zamachy na indonezyjskiej wyspie Bali w 2002 i 2005 r. Co więcej, nietrudno werbować tam nowych członków. Indonezja jest najliczniejszym na świecie państwem muzułmańskim, w którym nie brakuje ekstremistów. Gdy Pentagon ujawnił szczegóły wieloletnich poszukiwań Osamy Bin Ladena, okazało się, że zarówno Dżakarta, jak i sąsiednie stolice – Manila i Kuala Lumpur – widniały na mapie CIA jako siedziby ważnych komórek Al-Kaidy. Ich dowódcy mieli być w regularnym, ścisłym kontakcie z człowiekiem, który zaplanował zamachy z 11 września 2001 r. Nie powinien także dziwić wybór Filipin jako miejsca, gdzie ISIS chce się ulokować na dłużej. W kraju składającym się z ponad 7 tys. wysepek od lat panuje chaos, władza nie jest w stanie zahamować rosnącej fali przemocy związanej z przemytem narkotyków, a gangi i międzynarodowe organizacje przestępcze znajdują tu schronienie przed wymiarem sprawiedliwości i uwagą całego świata. Słowem idealne miejsce na przegrupowanie. Mindanao – raj dla islamistów Osobną kwestią w opisywaniu problemu bezpieczeństwa na Filipinach jest kierujący krajem od ponad roku prezydent Rodrigo Duterte. W czasie kilkunastomiesięcznej prezydentury dał się poznać jako dogmatyczny wręcz przeciwnik wszystkiego, co jest związane z wartościami liberalnego Zachodu – od związków homoseksualnych do poszanowania niezależności sądów i demokratycznego ładu instytucjonalnego. Jednak największy rozgłos – w negatywnym znaczeniu tego słowa – przyniosła mu kampania antynarkotykowa. Kilka dni po objęciu urzędu Duterte zapowiedział, że w ciągu zaledwie pół roku zamierza całkowicie wyeliminować cały system przestępczości związanej z narkotykami. Groził natychmiastowymi egzekucjami za ich posiadanie i handel, zachęcał wręcz obywateli do samosądów na ulicach. Jego radykalna polityka doprowadziła do totalnego terroru ulicznego, wielu starć z policją i setek ofiar śmiertelnych. Nic więc dziwnego, że właśnie Filipiny przyciągnęły uwagę Państwa Islamskiego. Pierwszy raz o obecności ISIS na Filipinach zrobiło się głośno w maju, kiedy bojownicy ujawnili swoją obecność w prawie 200-tysięcznym mieście Marawi na wyspie Mindanao. To druga pod względem wielkości wyspa archipelagu, swego czasu owiana legendą jako matecznik piratów, w ostatnich dekadach znana raczej jako raj dla wszelkiego rodzaju kontrabandy. Dla władz w Manili Mindanao to bardzo niewygodny temat. Mocno separatystyczny region, w większości zamieszkany przez muzułmanów, już od lat 30. ubiegłego wieku walczy o niezależność od rządu centralnego, a starcia religijnych bojówek Islamskiego Frontu Wyzwolenia Moro (MILF) z armią federalną są tam na porządku dziennym. Sytuacja zaogniła się jeszcze w 2008 r., kiedy z szeregów MILF wyłoniła się mniejsza organizacja – BIFF, czyli ugrupowanie Islamskich Bojowników o Wolność Bangsamoro. Ta radykalna bojówka islamistyczna od prawie dekady jest w permanentnym stanie wojny z rządem w Manili, domagając się niepodległości dla całego regionu Moro, zajmującego południe Filipin, sąsiadującego z Indonezją i zamieszkanego przez większość muzułmańskiej ludności kraju. Trudno wymarzyć sobie lepsze miejsce do odrodzenia się ISIS niż ogarnięty przemocą region, zdominowany przez wyznawców islamu, nad którym centralna władza nie jest w stanie zapanować od wielu lat. Marawi jak drugie Aleppo Bojownicy Państwa Islamskiego, którzy na Filipiny przybyli głównie z Iraku, Jemenu i Syrii, od maja wspierają lokalnych terrorystów w walce z armią i gwardią narodową, zamieniając Marawi w drugie Aleppo – okupowaną twierdzę, której bronić będą za wszelką cenę. Początkowo wydawało się, że okupację miasta szybko uda się spacyfikować. Duterte, doskonale znający ten region i jego specyfikę (był w przeszłości kilkakrotnie wybierany na burmistrza miasta Davao, znajdującego się właśnie na Mindanao), wysłał do Marawi dodatkowe oddziały wojsk, licząc na błyskawiczne odbicie miasta. Minęło jednak ponad pięć miesięcy, kontroli nad Marawi nie udało się odzyskać, a dominacja ISIS w całym regionie jedynie się powiększa. Doszło już nawet do tego, że Duterte,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 42/2017

Kategorie: Świat