Korespondencja ze Skopie Na emigracji żyje około 700-800 tysięcy Macedończyków, minimum jedna trzecia narodu. Większość młodych myśli tylko o tym, jak załatwić sobie wyjazd Spacerując głównymi ulicami Skopie, Ochrydy, Bitoli czy też innych większych macedońskich miast, większość turystów odnosi zapewne to samo wrażenie – że tym ludziom niczego nie brakuje. Młodzi Macedończycy i Macedonki, wszyscy uśmiechnięci i głośni, z nienagannymi fryzurami, modnie ubrani, wyglądają jak ze stron kolorowych czasopism. Na głównych deptakach miast roi się od kawiarenek, jednak w godzinach przedpołudniowych oraz wieczornych trudno znaleźć w nich miejsce. Wystarczy jednak przyjrzeć się temu wszystkiemu z bliska. Te najmodniejsze ubrania to najczęściej zwykłe podróbki znanych marek, w które, za niewielkie pieniądze, można się zaopatrzyć na każdym lokalnym bazarze. Te uśmiechnięte twarze, gdy padnie pytanie o plany na przyszłość, od razu zmieniają wyraz. A kawiarenki wcale tyle nie zarabiają, gdyż większość gości potrafi przesiedzieć cały wieczór, sącząc jeden tylko sok lub piwo. Kilkanaście ostatnich lat nie było łatwe – ponadtrzydziestoprocentowe bezrobocie i wszechobecna bieda zmuszają prawie każdego obywatela tego kraju do zadania sobie pytania: czy warto tutaj zostać? Byle do amerykańskiej emerytury Ciężko się tutaj żyje z samej pensji, której przeciętna wysokość wynosi ok. 220 euro. Co prawda, jak podaje macedoński Państwowy Urząd Statystyczny, wartość produktów w koszyku potrzebnym do utrzymania czteroosobowej rodziny wynosi jedynie 170 euro, więc na jednej przeciętnej pensji nikt nie zginie z głodu. Jednakże w koszyku tym znajdują się najbardziej podstawowe produkty żywnościowe, nie ma tu rachunków, wydatków na kulturę czy edukację. Dodać również należy, iż ok. 40% pracujących dostaje wypłatę wysokości 150 euro, co już nie wystarcza na egzystencję. Nie dziwi więc fakt, iż wiele rodzin funkcjonuje tylko dzięki pomocy krewnych z zagranicy. Nikola (25 lat) właśnie skończył ekonomię na Uniwersytecie w Skopie. On już się nie zastanawia, czy wyjechać – ma zarezerwowany na jesień bilet do USA. Jego rodzice i brat są tam od dwóch lat. – Wyjechałem wtedy razem z nimi, ale po trzech miesiącach wróciłem. Żal mi było rozpoczętych studiów. Poza tym widziałem, jak tam żyją moi rodacy – praca, praca i jeszcze raz praca. Żyją dla pieniędzy, których nawet nie mają jak i kiedy wydać, więc wysyłają je rodzinom w Macedonii lub oszczędzają, by po 20 latach wrócić i wybudować sobie dom. Nie chciałem wpaść w tę pułapkę. Dlaczego więc teraz zdecydował, że jednak wyjedzie? – Zorientowałem się, że tu nie ma przyszłości. Po moich studiach nie mam szans na karierę w bankowości, jak to sobie wyobrażałem jakiś czas temu. Wszędzie liczą się tylko znajomości. Nawet jeśli cudem uda mi się znaleźć pracę w Skopie, to sama pensja wystarczy mi na wynajęcie mieszkania ze współlokatorami i zwykłą wegetację. To jest nasza rzeczywistość – mówi sfrustrowany absolwent. Osiedlając się w Ameryce, jego rodzice – oboje po pięćdziesiątce i oboje bezrobotni w chwili wyjazdu – musieli zupełnie zmienić tryb życia i przyzwyczajenia, co jest przecież tym trudniejsze, im człowiek jest starszy. Odliczają więc miesiące, które ich dzielą od powrotu, a jest ich wiele, ponieważ aby dostawać minimalną amerykańską emeryturę, muszą pracować minimum 10 lat. Nikola zapewnia, że nie chce tam zostać na wiele lat – maksymalnie na kilkanaście. Chciałby pracować w swoim zawodzie, ale zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwe z macedońskim dyplomem. Dlatego rok, może dwa, popracuje w tej samej fabryce, co rodzice, i zaoszczędzi na amerykańskie studia podyplomowe. Potem zamierza wrócić i otworzyć własny biznes. Jednak jego 24-letnia kuzynka Vesna, która wyjechała z rodzicami siedem lat temu, nie wyobraża sobie powrotu w rodzinne strony. – Kiedy moi rodzice postanowili zostawić wszystko i polecieć do Ameryki, miałam 17 lat. Byłam bardzo związana z przyjaciółmi i błagałam ich, żeby mnie zostawili w Macedonii. Skończyłam jednak w Ohio szkołę średnią, potem dostałam stypendium na wymarzone studia biochemiczne i, szczerze mówiąc, nie zamierzam rezygnować ze swojego amerykańskiego życia. Rodzice zamierzają wrócić za kilka lat, ale ja postanowiłam zostać w Ameryce, gdyż Macedonia nie ma mi nic do zaoferowania. Nie potrafię już znaleźć wspólnego języka ze starymi przyjaciółmi. Jesteśmy z dwóch różnych światów. Toronto jak Skopie Macedońska emigracja









