Przemówienie wicemarszałka Sejmu, Jerzego Szmajdzińskiego, na Radzie Krajowej SLD 9 lutego 2008 r. Powinniśmy przyjąć za dogmat: nic i nigdy z PiS. Wbrew przekonaniu, że słowa nigdy w polityce używać się nie powinno Sięgnięcie po taką metodę pracy jak raport prof. Reykowskiego wszyscy powinniśmy zaliczyć do zjawisk obiecujących i optymistycznych. W taki sposób pracuje poważna partia. To jest jeszcze jeden z dowodów na to, że do problemów związanych z pozyskaniem elektoratu lewicy, wyborców chcemy podejść profesjonalnie, sięgając do diagnoz, analiz, korzystając z analitycznej pracy wielu środowisk naukowych. Ten raport jest naturalnym punktem odniesienia dla nas wszystkich. Jest świetny w swoich partiach analitycznych i diagnostycznych, inspirujący w prognostycznych. Ale raport niczego za nas nie załatwi. Miejscami ten raport jest kojący, na przykład kiedy dotyczy ostatnich dwóch lat. Tyle że lewicowa retoryka, którą tam podkreślono, bez lewicowej mentalności i sposobu myślenia nie wystarczy na długo. Dlatego przestrzegam przed wyciąganiem z niego wyłącznie tych treści, które koją nasz ból i rozwiewają wątpliwości, z pominięciem tych jego partii, które są niewygodne, uwierają i mogą być bolesne. Krytykę strategii i praktyki wyborczej zawartą w raporcie trzeba przyjąć z pokorą i wyciągnąć wnioski praktyczne na przyszłość. A ta przyszłość to też kolejne wybory. Projekt dla Polski i to, co rekomenduje zespół naukowców, ale przecież po konsultacji z czołowymi politykami Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to dobry projekt. Po jego realizacji dysponować będziemy wizją polityczną, która odpowiadałaby na pytanie: kim jesteśmy? Po co w ogóle jesteśmy? O co nam chodzi? Co chcemy robić? Czym się różnimy od radykalnej i liberalnej prawicy? W związku z tym, na marginesie, kilka uwag realizacyjnych. Po pierwsze – nie mamy monopolu na lewicowość ani na troskę o przyszłość Polski. Dlatego tworzyć ten projekt trzeba w gronie szerszym niż tylko SLD czy LiD. Jak rozumiem, tego projektu nie będziemy tworzyć tylko dla siebie. To nie ma być dokument wewnętrzny, lecz oferta publiczna. Maksymalnie szerokie grono twórców i szeroka konsultacja to wprawdzie nowe problemy, ale równocześnie szansa, że projekt ten będzie mógł mieć wielu współrealizatorów, a jeszcze więcej zwolenników i sympatyków. Po drugie – zaprosić trzeba do pracy nad tym projektem środowiska młodej lewicy. Rozumiem pod tą nazwą już dość liczne – na szczęście – środowiska akademickie, intelektualne, studenckie, działające publicznie, wydające książki, uprawiające publicystykę. Trzeba zaprosić organizacje pozarządowe, ruchy alternatywne. Poza wszystkim – może to być także okazja do przezwyciężania niechęci niektórych organizacji i środowisk do SLD. Po trzecie – ten projekt nie może być podporządkowany tylko perspektywie wyborczej. To musi być wychylone daleko bardziej w przyszłość. Po czwarte – to wprawdzie uwaga równie oczywista jak poprzednie, ale moim zdaniem ważna: ten projekt musi być całkowicie samodzielny intelektualnie. W różnych czasach mieliśmy do czynienia z różnymi projektami dla Polski. Miała być „druga Polska”, „druga Japonia”, a całkiem niedawno „druga Irlandia”. Dobrze pamiętamy te bojowe zawołania, skróty myślowe, niezawierające nic poza dozą propagandowej atrakcyjności. Bardzo wygodne, bo każdy może rozumieć przez to, co chce, ale będące unikiem. I symptomem intelektualnej i politycznej bezradności. Autorzy tych zawołań nie potrafili zaproponować swoim obywatelom nic oryginalnego i własnego, proponowali zatem cudze. Sugerowali tak naprawdę, że Polska powinna być czyimś klonem. To się nazywa niesuwerenność, a zaczyna się ona w fazie myślenia. Tymczasem chodzi o znalezienie, rzecz jasna bez wyważania już otwartych gdzie indziej drzwi, własnego sposobu na życie i stworzenie takich warunków, zbudowanie takiego państwa, przed którym nie trzeba będzie uciekać na Zachód. I które potrafi być rzeczywistym partnerem „starych” państw Unii. Wyjaśnię, o co chodzi. W niedawno wydanej książce, nawiasem mówiąc napisanej przez środowisko lewicy, „Europa w działaniu”, słusznie zwraca się uwagę, że migracja zarobkowa (na której zresztą PO zbudowała udanie jeden z wątków kampanii wyborczej) jest czymś więcej niż poszukiwaniem lepszych zarobków. Poziom zaufania społecznego w Polsce jest jednym z najniższych w Europie. Bardziej ufamy instytucjom UE niż krajowym. Młodzi ludzie szukają innego modelu życia zbiorowego, otwartości, racjonalności, wyższych standardów, cywilizowanych stosunków w pracy, bardziej ludzkich stosunków
Tagi:
Jerzy Szmajdziński









