Szczególnie panowie zawsze są ciekawi: jak one to robią?! Magdalena Okoniewska, autorka dziennika „Mój świat jest kobietą” – Mówi się, że w układzie damsko-męskim przynajmniej ta męska strona działa w sposób prosty i przewidywalny. Kiedy kobieta kocha kobietę… to musi być skomplikowana sprawa. – Co za różnica, czy kocha się kobietę, czy mężczyznę? Miłość zawsze jest miłością! Kocha się człowieka. Wszystko zależy od charakterów ludzi. Pogląd zakładający, iż mężczyzna działa w sposób prosty i przewidywalny, a kobieta wręcz przeciwnie, jest oparty na stereotypowym postrzeganiu płci i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. – Z pani książki wynika, że związki jednopłciowe są mniej trwałe niż mieszane. – To pochopny wniosek. Istnieją związki kobiet trwające i po 30 lat. Inna sprawa, że łatwiej przerwać związek, gdy brakuje czysto technicznych przeszkód, powodujących, że ludzie, którzy już nic do siebie nie czują, trwają w związkach. Zaangażowanie uczuciowe, psychiczne jest tak samo silne w związkach lesbijskich jak w innych. – A wierność? Bohaterkom książki zdarzają się chwile słabości. – To też zależy wyłącznie od człowieka, a nie od jego orientacji. Nie da się ukuć teorii, że związki homoseksualne tworzą ludzie z gruntu niewierni – to kolejny stereotyp i mit. Można by się zastanowić nad tym, czym jest niewierność, ale to temat rzeka. Relacja dwóch kobiet, którą opisuję, ewoluuje i trudno jednoznacznie nazwać ją związkiem. Ważniejsze dla mnie było pokazanie zmiany w postawie mojej bohaterki, jej dochodzenie do tego, kim jest i czego pragnie. – Jaki był pani zamiar, gdy pisała pani pamiętnik „Mój świat jest kobietą”? – To był dziennik napisany na konkurs. Na jego podstawie postanowiłam napisać książkę. Modne są dzisiaj książki pisane według pewnej sztampy: bohaterką jest kobieta po trzydziestce, która prowadzi zwyczajne życie. Umieściłam w tym modelu bohaterkę różniącą się od przeciętnej kobiety z typowego czytadła, stworzyłam, mówiąc ironicznie, taką Bridget Jones les. Czy oprócz tego różni się ona od Bridget Jones hetero? To już pozostawiam ocenie czytelników. – Książka jest momentami mocno erotyzująca… – Naprawdę? Wydaje mi się, że w większości książek ukazujących się na rynku jest więcej erotyki. Tu jest jeden wątek, wplecione w treść opowiadanie „Upał”. Poza tym jest bardzo grzecznie. Może wydaje się, że jest dużo seksu, bo to nieco inna erotyka, może dlatego bardziej rzuca się w oczy? Szczególnie panom, bo oni zawsze są ciekawi: jak one to robią?! – Pozwala pani zajrzeć do nieznanej rzeczywistości, zobaczyć, jak to jest w świecie lesbijek. Uważa się pani za „znawczynię branży”? – Nie mogę tak powiedzieć, bo koleżanki z listy dyskusyjnej Polles na mnie napadną (śmiech). A mówiąc poważnie – trudno się wypowiadać autorytatywnie na temat środowiska, które składa się z wielu różnych osób. Zresztą samo słowo branża jest wieloznaczne. Sporo osób podkreśla, że nie jest z branży, rozumiejąc przez to bywalców klubów gejowskich czy działaczy organizacji lesbijek i gejów. W książce używam tego terminu, by jednoznacznie określić, o kim i o czym piszę, ale nie istnieje jednolity świat gejów i lesbijek. – To pani pierwsza książka. Czy nie będzie pani zażenowana, wystawiając na widok publiczny intymne przeżycia? – Czym mam być zażenowana? Nie uważam, że napisałam coś, czego miałabym się wstydzić. Poza tym nie wszystkie przeżycia mojej bohaterki były moimi przeżyciami. – Nie obawiała się pani, że zdecydowano się wydać pani książkę nie dlatego, że jest dobrą literaturą, ale ze względu na modę na tematy homo? – Modę? W jakim sensie? Niewiele jest literatury na ten temat. Kilka lat temu ukazał się zbiór opowiadań, w ostatnim czasie sporadycznie poruszają te tematy niektóre pisarki. Skoro książkę udało się wydać na fali, to tym lepiej, bo być może w innym przypadku nie mogłaby się ukazać, nie ze względu na swoją wartość, ale tematykę. – Dlaczego dotąd w Polsce pojawiło się niewiele książek o lesbijkach? – Wiele osób pisze, ale może ma obawy przed publikacją swoich utworów. Może obawiają się jednoznacznego przypisania do określonej orientacji, na zasadzie postawienia znaku równości między autorem a bohaterem. Choćby taki przykład – konkurs o Nagrodę









