Prezydenci bez kołdry

Prezydenci bez kołdry

To, że prof. Longin Pastusiak jest naszym najwybitniejszym amerykanistą, to fakt powszechnie znany. Ma na to żelazne dowody. Ponad 70 książek, i to sprzedanych (!) oraz 600 publikacji naukowych często cytowanych przez innych badaczy. Wykłady, które prowadził jako visiting professor na wielu uczelniach USA, zawsze cieszyły się dużą popularnością wśród studentów. Pastusiak wie o USA więcej niż niejeden rodowity Amerykanin. Wie także, co przed opinią publiczną jest skrzętnie ukrywane. Bo któż lubi, gdy mu zaglądają pod kołdrę? A Pastusiak zajrzał, i to nie typowemu Smithowi, co byłoby łatwiejsze, choć mało ciekawe, ale prezydentom USA. Najbardziej strzeżonym ludziom na świecie. I z tego podglądania powstała bardzo ciekawa książka „Romanse prezydentów USA”. Longin Pastusiak choć poszedł za duchem czasów, zrobił to z profesorską kindersztubą. Pikantnie, ale ze smakiem.
Wiadomo np., że pierwszą kochanką Jerzego Waszyngtona była indiańska squaw i że miał on długotrwały romans z żoną swojego sąsiada i przyjaciela. Tomasz Jefferson z kolei utrzymywał intymne stosunki ze swoją murzyńską niewolnicą Sally Hemings. James Buchanan był podejrzewany o romans homoseksualny. Grover Cleveland miał dziecko pozamałżeńskie. Woodrow Wilson zdradzał żonę. Franklin Delano Roosevelt zmarł 12 kwietnia 1946 r. w obecności nie żony Eleonory, ale kochanki Lucy Mercer Rutherfurd. Kochanką Dwighta Eisenhowera w czasie II wojny światowej była atrakcyjna Angelika Kay Summersby, która była jego kierowcą.
Z powojennych prezydentów Stanów Zjednoczonych największymi kobieciarzami byli John F. Kennedy, Lyndon B. Johnson i Bill Clinton. Wszyscy trzej przyjmowali kochanki nawet wówczas, gdy ich żony w tym samym czasie przebywały piętro wyżej w Białym Domu.
Mam nadzieję, że te słowa jako przynęta wystarczą, by sięgnąć po tę książkę. Idzie wiosna, a z nią…

Longin Pastusiak, Romanse prezydentów USA, Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „Adam”, Warszawa 2009

Córka Kaina i Kowalik

Rekomendowanie książki Heleny Kowalik może być, i słusznie, traktowane jako nepotyzm, bo 15 lat bliskiej współpracy to przecież znacznie więcej, niż trwa niejedno małżeństwo. Zwłaszcza jeśli wyznaje się zasadę, że praca jest naszym domem. A w tej pracy spędziliśmy z Heleną wiele, wiele godzin. Razem. Co prawda skrzętnie ukrywa nasze związki i czytelnik jej licznych książek nie znajdzie na obwolucie śladu informacji, że przez lata była opoką „Przeglądu Tygodniowego” i „Przeglądu”. A ja ciągle łudzę się, że jest tam zbyt mało miejsca i ta informacja zwyczajnie się nie mieści. Bo przecież cenzury już nie ma?
Polecam państwu tę książkę z nieczystym sumieniem, bo sam podobno jestem w niej gdzieś sportretowany. I to jako chodzący dowód na to, że potwory jednak istnieją. Tym bardziej przeczytałem „Córkę Kaina” uważnie i choć nie mogę siebie w niej znaleźć, to zawodowa uczciwość nakazuje mi napisać, że warto ją przeczytać. Rzecz się dzieje współcześnie. I w Polsce, i w Ameryce. A główną bohaterką jest bardzo dynamiczna, uznana, choć mocno pokręcona warszawska architekt Anda. Tak jej się życie ułożyło, że musiała się zająć projektowaniem wiejskiego kościółka na Suwalszczyźnie. I tam odkrywa mroczną tajemnicę własnego ojca. Reszty nie wolno mi, niestety, opisać, bo spaliłbym intrygę. Wspomniałem o swoich oporach przed pisaniem tej notki. Przełamała je, jak widać skutecznie, pani Agata Keplin z ciekawej Oficyny Wydawniczej Branta, która książkę Heleny Kowalik też uważa za wartą lektury. A przecież to młodzież ma teraz głos.

Helena Kowalik, Córka Kaina, Oficyna Wydawnicza Branta, Bydgoszcz-Warszawa 2009

Wydanie: 14/2009, 2009

Kategorie: Książki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy