Kiedy wróci Ossolineum

Kiedy wróci Ossolineum

Ukraińcy twierdzą, że zbiorów Ossolińskich nigdy Polakom nie zabrali, one zawsze były we Lwowie i tam powinny zostać Od 1992 r. trwają polsko-ukraińskie negocjacje w sprawie rewindykacji zbiorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich znajdujących się we Lwowie. Tylko ok. 40% przedwojennego zasobu Ossolineum jest obecnie we Wrocławiu, reszta – nadal we Lwowie. Część zbiorów wrocławskich została pod koniec II wojny bezprawnie przemieszczona przez Niemców i po zakończeniu wojny odnaleziona w miejscowości Adelin, dzisiaj Zagrodno, koło Złotoryi na Dolnym Śląsku. W 1944 r. Ukraińcy najpierw przystąpili do oczyszczania zasobów muzealnych z dzieł szkodliwych i niepoprawnych ideologicznie, a potem podzielili lwowskie Ossolineum, zostawiając sobie, jak twierdzili, wszystko to, co dotyczyło Rosji, Ukrainy, Litwy, Białorusi i Turcji, część zbiorów jako „dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego” wysłali zaś w 1947 r. do Wrocławia. W 1997 r. Polska przekazała Ukrainie formalny wniosek rewindykacyjny z żądaniem zwrotu zbiorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich znajdujących się we Lwowie – rękopisów, autografów, druków, czasopism krajowych i polonijnych oraz dzieł sztuki gromadzonych od lat w stolicy Galicji i mających olbrzymie znaczenie dla polskiej kultury. Od tego czasu trwają negocjacje zarówno pomiędzy rządami polskim i ukraińskim, jak i na forum Międzyrządowej Komisji Polsko-Ukraińskiej ds. ochrony i zwrotu dóbr kultury utraconych i bezprawnie przemieszczonych podczas II wojny światowej. Polacy mówią: „Oddajcie Ossolineum”, Ukraińcy odpowiadają: „Nie oddamy”. Tak się kończy każde posiedzenie. Ostatnio sprawa zwrotu lwowskich zbiorów Ossolineum została poruszona na międzynarodowej konferencji „Zrabowane – odzyskane. Dobra kultury – przypadek Polski”, która odbyła się z udziałem minister kultury Małgorzaty Omilanowskiej w Krakowie pod koniec zeszłego roku. Jacek Miler, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Kulturowego w Ministerstwie Kultury, stwierdził, że do tej pory nie ma żadnego porozumienia ze stroną ukraińską w sprawie Ossolineum i „trudno przesądzić, jak to będzie wyglądało w przyszłości, natomiast na pewno nie wycofamy już złożonych wniosków. Z uwagi na obecną sytuację polityczną na Ukrainie musimy poczekać z tymi rozmowami”. Co kilka lat posłowie w Sejmie występują z interpelacjami, pytając ministra kultury, co zrobił, aby odzyskać zbiory Ossolińskich. Za każdym razem otrzymują dyplomatyczną odpowiedź, że rozmowy się toczą, sprawa jest delikatna i nie wiadomo, jak długo to potrwa. Wydaje się jednak, że Polska robi wszystko, aby nie drażnić Ukrainy, tym bardziej teraz, gdy nasz sąsiad ma wielkie kłopoty. Na wszelkie prośby nadchodzące z Polski Ukraińcy odpowiadają, że oni zbiorów Ossolińskich nikomu nie zabrali, sprawa zatem nie może podlegać żadnej konwencji międzynarodowej o zwrocie dzieł zagrabionych. Józef Maksymilian Ossoliński swój Zakład Narodowy im. Ossolińskich ufundował wprawdzie w 1817 r. w Wiedniu, ale dziesięć lat później wszystko przywiózł do Lwowa i tu powinno być miejsce owych zasobów. Natomiast prawda jest taka, że Ukraina to bardzo młode państwo, od 1919 r. będące Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką, a suwerenne dopiero od 1991 r. Ogołocenie muzeów z tego, co pozostawili Polacy, byłoby poważnym zubożeniem jej kultury. Zacietrzewienie obecnych lwowiaków w sprawie Ossolineum wynika też z ich kłopotów ze zrozumieniem tożsamości historycznej miasta. Wolą postrzegać Lwów jako stolicę Galicji, miasto austriackie, w którym, ich zdaniem, więcej mówiło się po niemiecku niż po polsku lub ukraińsku. Polskę traktują jako zaborcę i kraj, który utrudniał im dojście do niepodległości. Nie chcą pamiętać, że Kijów był wtedy rosyjski, tak samo jak Warszawa. W Polsce już od wielu lat nie mamy problemów z niemiecką przeszłością Wrocławia czy Szczecina, we Lwowie musi jeszcze upłynąć sporo czasu, aby Ukraińcy zrozumieli jego historię. Małymi kroczkami Trwające już od prawie ćwierć wieku rządowe rozmowy na temat zwrotu lwowskich zbiorów Ossolińskich utknęły w martwym punkcie. Ukraińcy nie zgodzili się nawet na wymianę wywiezionego ze Lwowa przez Niemców i znajdującego się we Wrocławiu archiwum Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki, najstarszej ukraińskiej instytucji naukowej, ich nieformalnej pierwszej Akademii Nauk, na odnalezione we Lwowie archiwum Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Mimo że chodziło tu o wymianę nie zbiorów, lecz archiwów dwóch instytucji, Ukraina nie chciała skorzystać z takiej propozycji. A powinna ich interesować, bo w archiwum Szewczenki są materiały dotyczące ukraińskich ruchów niepodległościowych z I wojny światowej i tych po wojnie polsko-ukraińskiej. A może nie czekać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2015, 2015

Kategorie: Kraj