Kino po PiS

Kino po PiS

PO nie uczyniła żadnego kroku, by powstrzymać proces obracania polskiego kina w instrument narodowo-katolickiej indoktrynacji „Lord Edgar Vincent d’Abernon, szef misji alianckiej, przybyłej do Warszawy latem 1920 r., w decydujących chwilach wojny toczonej przez Polskę z bolszewicką Rosją, we wspomnieniach opublikowanych dziesięć lat później uznał Bitwę Warszawską za osiemnastą decydującą w dziejach świata. Porównał ją m.in. z bitwą stoczoną pod Tours w 732 r., pisząc, że gdyby Karol Młot nie zahamował podbojów saraceńskich w bitwie pod Tours, to niewątpliwie wykładano by dziś Koran w uczelniach Oxfordu. Bitwa Warszawska 1920 r., jego zdaniem, wybawiła Europę od jeszcze bardziej fanatycznej tyranii Sowietów, a studentów Oxfordu nie tylko od studiowania nauk Lenina i Stalina, ale i praktycznego wdrażania krwawych eksperymentów społecznej inżynierii”. Takimi to mądrościami, odwołującymi się już na wstępie i bez żenady do islamofobii, pod tytułem „Rys historyczny”, Polski Instytut Sztuki Filmowej (PISF) zaanonsował swój kolejny konkurs tematyczny – tym razem na scenariusz filmu o bitwie warszawskiej. I choć brzmi to jak punkt w kulturalnym rozdzielniku Jarosława Kaczyńskiego i Romana Giertycha, konkurs ogłoszono już po upadku rządu PiS, w listopadzie 2007 r. Kto sądził, że agresywna prawicowa polityka historyczna spuści trochę z tonu po tym, jak Jarosław Kaczyński przegrał wybory, powinien się prędko otrząsnąć. PO nie uczyniła żadnego kroku, by powstrzymać proces obracania polskiego kina w instrument integrystycznej, narodowo-katolickiej indoktrynacji. A lokomotywa ta toczy się obecnie siłą własnego rozpędu po szynach zaprojektowanych i ustawionych przez Jarosława Kaczyńskiego. Sterowane konkursy Za rządów Prawa i Sprawiedliwości PISF rozpisał szereg konkursów na projekty filmów, których główną funkcją jest widowiskowa interpretacja historii na modłę oczekiwaną przez prawicę: wizja nacjonalistyczna, ultrakatolicka, histerycznie antykomunistyczna. Pierwszym skierowanym z tego rozdzielnika do produkcji filmem był oczywiście „Katyń” Andrzeja Wajdy. Sześciomilionowa dotacja PISF była uroczystą inauguracją nadchodzącej linii programowej instytutu. Posypały się kolejne – na filmy pomyślane według tego klucza. Paradoksalnie przed kilkoma uchroniła nas ekonomiczna ruina naszej kinematografii. Sześciomilionowe promesy PISF przyznał projektom „Kurier z Warszawy” Juliusza Machulskiego (o Janie Nowaku-Jeziorańskim) i „Jadwiga Andegawenka” Krzysztofa Zanussiego (o religijnej przemianie tytułowej bohaterki). Ich realizacja wymagała jednak tak dużego budżetu, że reszty pieniędzy nie udało się znaleźć; filmy nie powstaną. Powstały („Jutro idziemy do kina” Michała Kwiecińskiego – o młodych ludziach wchodzących w dorosłe życie tuż przed wybuchem wojny) i powstaną jednak inne. W programach operacyjnych na rok 2008 PISF przewidział aż 10 mln zł (według proporcji z ostatnich dwóch lat to około jednej piątej budżetu przeznaczonego na produkcję filmową) na finansowanie produkcji filmów, których projekty wyłoniono w dotychczasowych tematycznych konkursach instytutu. Na rok 2009 można się spodziewać tego samego. A były to konkursy na projekty poświęcone powstaniu warszawskiemu, historii kościoła w Nowej Hucie czy właśnie wojnie polsko-bolszewickiej. Wszystkie te konkursy zostały rozpisane na propagandowe zamówienie rządu Prawa i Sprawiedliwości. Niektóre projekty wyłonione z tych konkursów zostały już dofinansowane, inne zostaną w tym lub przyszłym roku. Projekty wypowiadające się z punktów widzenia odmiennych od pożądanego przez prawicowego zleceniodawcę zostały skutecznie wyeliminowane. Nawet scenariusze tak wybitnych twórców jak Zbigniew Safjan (o ludziach, którzy pragnęli zapobiec powstaniu warszawskiemu, bo uważali, że to zbrodnia polityczna, która doprowadzi jedynie do masakry) czy Sławomir Fabicki (opowiadający te wydarzenia z perspektywy młodego, nieświadomego niemieckiego szeregowca) zostały przez PISF przekreślone, pewnie na zawsze. Podobnie jak eliminowano inne filmy przeciwstawiające się propagandowym oczekiwaniom prawicy. Np. projekt Konrada Szołajskiego o autorce „Sztuki kochania”, Michalinie Wisłockiej – oficjalnie odrzucony ze względu na „nieciekawą bohaterkę” (sic!) i projekt Władysława Pasikowskiego o dokonywanych przez Polaków zbrodniach antysemickich pt. „Kadish”. Opóźniona ofensywa propagandowa Zapewne po czystkach personalnych w TVP, Polskim Radiu i innych instytucjach kultury rząd Prawa i Sprawiedliwości zabrał się też do wywierania nacisków na Polski Instytut Sztuki Filmowej. W każdym razie jego władze szybko zrezygnowały ze wszystkiego, co pełniło jakiekolwiek inne funkcje niż cenzura i propaganda na rzecz prawicy katolicko-narodowej, mimo że instytutem kieruje postawiona na tym stanowisku przez rząd SLD Agnieszka Odorowicz. Nieprawomyślne projekty były konsekwentnie eliminowane. Jedną z technik uwalania niepożądanych projektów, gdyby nie udało się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 25/2008

Kategorie: Kultura