Nawet władze państwowe wolą milczeć, niż narazić się wszechpotężnemu urzędowi Jakie są największe grzechy i kłamstwa IPN? Prof. Andrzej Romanowski, filolog, historyk, Uniwersytet Jagielloński Największym grzechem jest pomieszanie porządku historycznego z porządkiem prawnym, a tworzenie trybunału sprawiedliwości dla historii jest absurdalne. Drugi grzech to preferowanie czarno-białego widzenia przeszłości. Nie ma tutaj żadnego środka, mamy tylko „obóz zaprzaństwa” i „obóz walczący”. Taka opcja, zapoczątkowana jeszcze za prezesury Janusza Kurtyki, zalazła swój posiew w postaci żołnierzy wyklętych. Oba grzechy są na tyle ciężkie, że z nich wyrastają inne, bardziej szczegółowe. One stanowią fundament, konstrukcję myślenia o Polsce, z gruntu nieprawdziwego. Można polemizować ze stwierdzeniem prof. Ludwika Stommy, który pisał o fałszerzach historii z IPN, nikt bowiem tutaj nie podrabia dokumentów, ale kształtowany jest fałszywy obraz. Nikt nie interesuje się np., dlaczego ktoś, powiedzmy Stanisław Mikołajczyk, chciał pracować dla ówczesnej Polski, wychodząc z założenia, że nikt nas nie zwolnił ze służby dla niej. Ogromnym grzechem jest więc zatruwanie umysłów całego społeczeństwa, a zwłaszcza młodzieży, która jest w tej kwestii bezbronna. Zatruwa się wszystkie wyprodukowane na tej bazie filmy, programy telewizyjne, książki przedstawiające stereotypowy obraz realiów życia, z obowiązkowym czarnym charakterem – ubekiem. Prof. Marek Jabłonowski, historyk, dyrektor Instytutu Dziennikarstwa, Uniwersytet Warszawski Nie chodzi o grzechy IPN. Po prostu dokumenty będące w gestii instytutu traktowane są w sposób szczególny, tymczasem powinny być udostępniane zainteresowanym osobom i instytucjom na ogólnych zasadach, równych dla wszystkich, tak jak pozostałe akta, np. zgromadzone w Archiwum Akt Nowych. Wszystko to są bowiem dokumenty dotyczące historii Polski w XX w. i nic więcej. Jeśli zatem można mówić o grzechu, to jest to grzech ustawodawcy, a wszystko inne, co się dotąd zdarzyło, jest tylko jego pochodną. Prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta RP ds. historii, Akademia Humanistyczna w Pułtusku Czytam sporo publikacji IPN i o większości z nich mam dobre zdanie. Jest to literatura fachowa. Ale jedną pozycję uważam za oczywiste nieporozumienie. Mam na myśli głośną pracę Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o Lechu Wałęsie. Oczywiście w wolnej i demokratycznej Polsce każdy może pisać, co chce, ale wydaje się, że naszemu bohaterowi narodowemu należy się od państwa w pierwszej kolejności solidna biografia, wydana po polsku i np. po angielsku, będąca świadectwem osiągnięć wielkiego ruchu „Solidarności”. Tymczasem wydanie przez instytucję państwową pierwszej książki o Lechu Wałęsie w tym kształcie jest nieporozumieniem. Nie odmawiam IPN prawa do poszukiwań, ale sam pomysł, aby tylko raz zaprezentować sylwetkę Lecha Wałęsy właśnie w takim kształcie, mnie razi. Uważam, że IPN, wydając tę pozycję także z moich pieniędzy, w tym wypadku ich nadużył. Prof. Andrzej Garlicki, historyk, Uniwersytet Warszawski Dla mnie klasycznym przykładem absolutnej kompromitacji była ekshumacja gen. Władysława Sikorskiego, nie tylko bezsensowna i kosztowna, ale również uwłaczająca pamięci tego polityka. Moja opinia o IPN jest w zasadzie jak najgorsza, choć po odejściu prof. Kieresa nie śledzę bacznie jej działalności. Uważam ją za nieprzyzwoitą instytucję, która ma olbrzymi budżet, większy niż inne instytucje naukowe, a pieniądze są wydatkowane niekiedy bez sensu, bo poza interesującymi badaniami i opracowaniami naukowymi stworzono tam wygodne synekury dla specjalistów od represji komunistycznych. Notował BT Krzysztof Wasilewski W przekonaniu prawicy Instytut Pamięci Narodowej stoi na straży prawdy i sprawiedliwości dziejowej. Absolutny charakter jego orzeczeń sprawia, że każda próba ich podważenia jest skazana na klęskę. W myśl zasady: Instytut przemówił, sprawa skończona. Nawet władza państwowa, przed którą IPN formalnie odpowiada, woli milczeć, niż się narazić temu wszechpotężnemu urzędowi. Tymczasem lista pomyłek, przeinaczeń i zwyczajnych kłamstw pracowników IPN stawia pod znakiem zapytania sens jego istnienia. Instytut Pamięci Narodowej został powołany ustawą z dnia 18 grudnia 1998 r. Od tego czasu dał się poznać jako instytucja nie upamiętniająca ofiary nazizmu i komunizmu, lecz łamiąca ludziom kręgosłupy i kariery. Na długiej liście osób, którym IPN odmówił świadectwa moralności, znaleźli się m.in. Lech Wałęsa, Karol Małcużyński, Józef Oleksy i Krzysztof Skubiszewski. Ostatnio do tego grona dołączył sędziwy gen. Zbigniew Ścibor-Rylski. Wszystko przez to, że honor nie pozwolił mu milczeć, gdy gwiżdżąca tłuszcza









