Prywatne telewizje bombardują publiczność coraz bardziej idiotycznymi programami podglądackimi “Oczywiście, wymaga się od nas, abyśmy były nagie, ale to jest OK”, twierdzi Anja. “Trochę nawet czuję się ekshibicjonistką”, wyznaje jej koleżanka Claudia. “Katja ma dobre cycusie. A ja mogłabym wyobrazić sobie seks z inną kobietą”, mówi Birgit, na co Katja udaje lekko przestraszoną, bo przecież musi spędzić z Birgit siedem tygodni pod jednym dachem. Te przejmujące wyznania padają przed kamerami reality shows czy też “dokumentalnej opery mydlanej”, nazwanej “Girlscamp” (Dziewczęcy obóz), a emitowanej przez kanał niemieckiej telewizji prywatnej SAT-1. Telewidzowie mają do wyboru kilka podobnych programów. RTL i RTL-2 raczą społeczeństwo trzecią już odsłoną “Wielkiego Brata”, a RTL kusi ponadto “Domem miłości” (House of Love). Szaleństwo programów podglądackich ogarnęło prywatne kanały. Reguła jest taka sama. W zamknięciu znajduje się grupa młodych ludzi, nieustannie obserwowanych przez kamery i podsłuchiwanych. Telewidz, wybierając odpowiedni numer telefonu, może nawet w nocy posłuchać odgłosów z sypialni, korytarza lub kuchni. Realizatorzy stawiają głównie na nagość, erotyzm i seks. W pierwszej wersji “Wielkiego Brata” uczestnicy mieli jeszcze do dyspozycji pojedyncze łóżka, a drzwi kabiny prysznica osłonięte były matową szybą. W trzecim wydaniu łóżka zostały zastąpione rozległym legowiskiem z połączonych materaców, a drzwi od prysznica zniknęły. Za to pojawiła się wanna bez parawanu, zaś w ogrodzie sauna, przydatna do wszelkiego rodzaju rozrywek. Obowiązuje przy tym przymus kąpieli nago. W kontenerze “Big Brothers” zamkniętych zostało sześciu mężczyzn i sześć kobiet, ochotników. Uczestnicy muszą nie tylko wytrwać ze sobą przez długie tygodnie, ale także rozwiązywać najrozmaitsze zadania, np. przetańczyć sto godzin (na szczęście, na zmiany), czy też spożyć kolację składającą się ze smażonych mrówek, pieczonych białych larw, tudzież innych delicji. Co dwa tygodnie widzowie rozstrzygają, który z gości “Wielkiego Brata” nie pasuje do grupy i musi kontener opuścić. Ten, kto wytrwa do końca – 106 dni – zainkasuje 200 tys. marek. Producenci prześcigają się w pomysłach, aby tylko zwiększyć oglądalność. “Girlscamp” to spełnienie marzeń podstarzałego erotomana. Dziesięć ślicznych, młodych dam, śledzonych jest przez kamery w luksusowej willi na El Hierro (jedna z Wysp Kanaryjskich). Wykwintne posiłki z szampanem, basen, odsłonięte prysznice bez drzwi. I reporter telewizji SAT-1, który niestrudzenie umila widzom nastroje: “Birgit zaraz pójdzie pod prysznic. O, przez kilka sekund była naga!”. Kiedy Birgit pochyla się, zachwycony kamerzysta krzyczy: “To sam cukier!” i daje maksymalne zbliżenie wypiętej pupy. Więźniarki-ochotniczki nie powinny usychać z nudów, co tydzień willę odwiedza więc gość płci odmiennej. Każdy ma szansę, by zostać tym szczęśliwcem. W kinach Cinemax-Ufa w całych Niemczech ustawiono automaty fotograficzne. Młodzi mężczyźni, którzy chcą odwiedzić “Dziewczęcy Obóz”, mogą zrobić sobie w nich zdjęcie i czekać na decyzję komisji kwalifikacyjnej. Dziewczyny radują się, gdy w ich “kobiecym domu” wreszcie pojawi się facet. “W przeciwnym razie wystrugałabym sobie dildo nawet z rzodkiewki”, wyznaje 34-letnia Daniela. Życie jednak nie jest usłane różami. Ta panna, która ulegnie młodemu samcowi, zostaje wyeliminowana z gry. Po siedmiu tygodniach z tych dziewcząt, które wytrwały, widzowie wybierają triumfatorkę. Zwycięstwo zapewni nagrodę w wysokości 100 tys. euro. Pierwszymi mieszkańcami Domu Miłości, zaopatrzonego w ogromne łoże wodne, zostało pięć nadobnych niewiast oraz 27-letni osiłek, Thielo. Dziewczęta zabiegały usilnie o względy samca, a Thielo codziennie wyznaczał tę, która musi wypaść z gry. Na koniec Thielo został sam z dziewczyną. Mógł zgarnąć całą nagrodę sam lub też podzielić się z wybranką. Osiłek wspaniałomyślnie odstąpił część nagrody. “Thielo znalazł kobietę swoich marzeń”, triumfowali realizatorzy. Wkrótce zresztą udowodnili, że nie są seksistami. W następnej edycji “House of Love” znalazło się pięciu mężczyzn, których eliminuje po kolei zalotna Anja… Kiedy w ubiegłym roku w Niemczech wystartował pierwszy “Big Brother”, rozpętał się huragan protestów. Politycy, moraliści i hierarchowie Kościoła wzywali do bojkotu programu, który “zagraża godności człowieka”. Specjaliści od mediów wróżyli fiasko przedsięwzięcia. “Wielki Brat” zrobił jednak furorę
Tagi:
Marek Karolkiewicz









