Listopadowe wybory do Kongresu mogą przełamać męski monopol w amerykańskiej polityce Zmiana jest widoczna na pierwszy rzut oka – pod względem nie tylko ilościowym, ale i jakościowym. 6 listopada, kiedy Amerykanie wybiorą nową Izbę Reprezentantów, jedną trzecią Senatu, 36 gubernatorów stanowych i ponad 1000 członków lokalnych organów prawodawczych, po raz pierwszy w historii to kobiety mogą nadać ton wyborczej walce. O miejsca w niższej izbie Kongresu ubiega się rekordowa liczba 235 kobiet, prawie 40% więcej niż w poprzednim głosowaniu śródkadencyjnym, gdy było ich 167. Kolejne 22 powalczą o miejsca w Senacie. Dziewięć kobiet wygrało też prawybory w swoich stanach i będzie się ubiegać o stanowisko gubernatora. A to szczególnie ważne, bo aż cztery z nich byłyby pierwszymi gubernatorkami w historii stanów, w których kandydują. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w wielu przypadkach ubiegające się o mandat kobiety mają realne szanse na zwycięstwo i wprowadzenie prawdziwej zmiany w polityce. Nierzadko bycie pierwszą kobietą na konkretnym stanowisku w konkretnym regionie Ameryki łączy się z przełamywaniem innych stereotypów – pierwszej imigrantki, osoby czarnoskórej, homoseksualnej czy transpłciowej wybranej na urząd publiczny. Polityczna mobilizacja kobiet osiągnęła takie rozmiary, że media w Stanach Zjednoczonych od kilku miesięcy nazywają rok 2018 rokiem kobiet. Tak samo mówiono zresztą o roku 1992, również rekordowym pod względem liczby kobiet w polityce. I choć sytuacja ekonomiczna, społeczna i geopolityczna była wówczas odmienna, trudno uciec od porównań. Wydaje się, że obie mobilizacje wyrosły na podobnym gruncie – radykalnego zwrotu Białego Domu w kierunku obyczajowego konserwatyzmu oraz nagłośnionych przypadków molestowania seksualnego. W 1992 r. Ameryką rządził George Bush senior, kończący ponad dekadę republikańskiej dominacji w Białym Domu, kraj powoli wychodził z szoku pierwszej wojny w Zatoce, a na świecie walił się zimnowojenny porządek. Nastroje społeczne z kolei wzburzał proces nominowania Clarence’a Thomasa na sędziego Sądu Najwyższego. Jego wybór miliony Amerykanów oglądało na ekranach telewizorów, po tym jak Anita Hill, jego była podwładna w departamencie edukacji, oskarżyła go o molestowanie seksualne. Thomas został w końcu zaprzysiężony i zasiada w Sądzie Najwyższym do dziś, ale jego przesłuchanie jest uznawane za przełom w publicznej walce o prawa kobiet. W tym roku sytuacja jest niemal identyczna. Prezydent to popierany przez republikanów polityk, znany z obraźliwych wypowiedzi na temat kobiet. Wybory zaś będą miały miejsce kilka tygodni po kolejnym polaryzującym spektaklu związanym z nominacją do Sądu Najwyższego. Choć znów republikanie dopięli swego i kandydatura Bretta Kavanaugh została pozytywnie zaopiniowana przez Senat, Amerykanie uwierzyli nie jemu, ale oskarżającej go o próbę gwałtu dr Christine Blasey Ford. Walka o miejsca w Kongresie czy parlamentach stanowych będzie zatem także walką o miejsce kobiet w społeczeństwie. Przyjrzyjmy się kandydatkom, które mają ogromną szansę tę sytuację polepszyć. Każde wybory, przynajmniej w teorii, kreują nowe polityczne gwiazdy. W 2018 r. ten tytuł został jednak przyznany niesamowicie szybko – twarzą i liderką kobiecej mobilizacji politycznej, zwłaszcza wśród demokratów, została Alexandria Ocasio-Cortez. 28-latka bez większego doświadczenia w polityce najwyższego szczebla, pokonała w prawyborach stanu Nowy Jork partyjnego weterana, dotychczas zasiadającego w Izbie Reprezentantów Joego Crowleya i ma spore szanse zachować to miejsce dla demokratów 6 listopada. Poprzednio związana ze sztabem wyborczym Berniego Sandersa, idzie do wyborów z hasłami jak na amerykańską politykę radykalnie lewicowymi. Chce głębokiej reformy rynku pracy, powszechnej publicznej służby zdrowia i likwidacji rządowej agencji imigracyjnej, ICE, znanej w ostatnich miesiącach z nieludzkich decyzji o rozdzielaniu rodzin imigranckich na południowej granicy USA. Ocasio-Cortez, która swoim życiorysem uosabia mit politycznego outsidera, burzy szklane sufity jeden za drugim. Córka imigrantów wychowana na ubogim osiedlu nowojorskiego Bronksu, w kampanii Sandersa była wolontariuszką, łącząc dzienne obowiązki sztabowe z wieczorną pracą za ladą lokalnego baru. Po zwycięstwie w prawyborach z miejsca stała się liderką walki z szowinizmem i seksizmem w miejscach publicznych. Republikańskie media atakują ją za brak doświadczenia i wpadki wizerunkowe, takie jak niedawna sesja zdjęciowa do magazynu modowego w ubraniach wartych dziesiątki tysięcy dolarów. Mimo to jej notowania nie spadają. Alexandria Ocasio-Cortez może










