Kołtun polski

Kołtun polski

Ostatnie posiedzenia komisji śledczych przypomniały nam IV RP. Radosny słowotok Ziobry, z którego wynika, że nie tylko nie czuje się choć trochę moralnie odpowiedzialny za śmierć Barbary Blidy, ale przeciwnie – jest z siebie i swoich ludzi dumny, ba, mając za nic późniejsze ustalenia prokuratury, konsekwentnie miota oszczerstwa pod adresem zaszczutej kobiety. Mówienie o tym sprawia mu najwyraźniej przyjemność, oczy mu błyszczą i śmieją się. Jeśli ktoś miałby trudności z wyobrażeniem sobie bolszewickiego komisarza czasów rewolucji, niech patrzy na Ziobrę. Niech tylko zamiast garnituru wyobrazi go sobie w skórzanej kurtce, w czapeczce z dużą czerwoną gwiazdą i z naganem lub mauzerem w garści. Ten sam błysk oczu, ten sam zapał, to samo przywiązanie do idei i przekonanie o jej bezwzględnej słuszności. I ta pogarda dla wroga… Przed drugą komisją bohater tabloidów i celebryt, były premier, były ortodoksyjny katolik Kazimierz Marcinkiewicz. Za jego rządów (on naprawdę myśli, że rządził, gdy był na etacie premiera!) nie wydarzyło się nic, co mogłoby wchodzić w krąg zainteresowania komisji. Znaczy się, żadnych nacisków na prokuraturę ani na służby ze strony polityków nie było. W każdym razie on o nich nic nie wie. Co do tego ostatniego zgoda zupełna. Z całą pewnością Ziobro i jego komanda, ani Wassermann, ani tym bardziej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2010, 40/2010

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki