My kołtuny, półchłopki, półpanki

My kołtuny, półchłopki, półpanki

O polskiej duszy z Marianem Pilotem rozmawia Robert Walenciak Marian Pilot – ur. w 1936 r. w Siedlikowie k. Ostrzeszowa. Pisarz, dziennikarz, scenarzysta. Laureat Nagrody Literackiej „Nike” (2011) za powieść „Pióropusz”. Zaliczany jest do twórców nurtu wiejskiego, łączy się go z tradycją gombrowiczowską, daleki jest jednak od apologizowania mieszkańców wsi. Z gęby pan, z duszy chłop. Lubi pan współczesnych Polaków? – Czy ja ich – samego siebie w tej liczbie – lubię? Prawdę powiedziawszy, nie bardzo. A dlaczego? – Sam pan powiedział: bośmy popaprańcy, bękarty, kundle z czarnym podniebieniem, ujadające, gotowe w każdej chwili pozagryzać się. Chociaż pocieszę pana, bo i sam się nielicho pocieszyłem przed niedawnym czasem. Otóż jestem ja u siebie na Targówku w pubie Stokroć, popijam sobie w doborowym towarzystwie piwko… Leci telewizja, naraz pojawia się prezydent Trump. „Panowie – woła któryś z nas, piwnych – patrzcie, on ma kołtuna na głowie!”. Na co nasza pani pubowa załamuje ręce: „Panowie, czyście wy zwariowali? Tylko Polacy mają kołtuny! Tylko Polacy!”. Ona mnie oświeciła, natchnęła mnie ta kobieta! Wstrząsnęła mną. Czym? – Polacy! Tym hasłem: Tylko Polacy! Żaden tam sort pierwszy czy drugi. Wszyscy, jak jeden mąż, Polacy! Plica

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 15/2018, 2018

Kategorie: Wywiady