W Polsce mamy dwa społeczeństwa w jednym. Między tymi dwoma częściami nie ma komunikacji Z Prof. Karolem Modzelewskim rozmawia Robert Walenciak – Panie profesorze, przeczytałem nasze wywiady sprzed roku, sprzed dwóch lat, sprzed trzech… Chapeau bas! Pan to wszystko przewidział. – Mówi pan, że przewidziałem, iż Kaczyński tak sobie załatwi sprawę, że urządzi przedterminowe wybory, które przegra? – Tego pan nie powiedział. Ale mówił pan, że PiS – jeśli chodzi o sferę polityki socjalnej – operuje w sferze gadania, a nie faktów. I że będzie próbowało budować państwo policyjne. W związku z tym poparcie dla niego będzie krótkotrwałe. – Tak powiedziałem? – Tak. – Więc muszę to zrewidować. Wcale nie wiem, czy poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości będzie krótkotrwałe. Zwycięstwo Platformy w październikowych wyborach było rezultatem głosowania przeciw. Decydujący wkład został wniesiony przez ludzi, młodych przeważnie, którzy mieli dość rządów Jarosława Kaczyńskiego, lub też takich, którzy tych rządów się obawiali. Ale to wcale nie znaczy, że poparcie dla PiS w istotny sposób się zmniejszyło. Ta partia dostała więcej głosów niż poprzednio, bo wessała elektorat LPR i Samoobrony. I zachowuje nadal znaczny elektorat ludzi sfrustrowanych, którzy mają poczucie wykluczenia. My i Oni – To znaczy… – W Polsce zjawisko wykluczenia jest bardzo rozległe i dosyć trwałe. Jest oparte nie tyle na tym, że wielkim grupom społeczeństwa pogorszyła się sytuacja materialna, bo często jest to kwestia dyskusji, czy rzeczywiście to nastąpiło, ile na pogorszeniu się sytuacji społecznej, na obniżeniu prestiżu, na zmniejszeniu mobilności społecznej. Myślę o zakorkowaniu dróg awansu społecznego dla dużej części obywateli, którzy znaleźli się poza nawiasem dobrodziejstw modernizacji i cywilizacji. – To trwała bariera. – Te grupy obywateli nie mają żadnych szans, lub bardzo malejące, na to, by ich dzieci zdobyły wyższe wykształcenie. A jeśli chodzi o wieś, to bardzo często nie mają szans nawet na średnie. Ci ludzie czują się wykluczeni. Pozycja społeczna, którą można osiągnąć, zdobywając wykształcenie – to przestaje być dla nich przedmiotem aspiracji, a staje się przedmiotem emocji negatywnych. I wtedy na podatny grunt pada retoryka populistyczna, oparta na wrogości wobec elit. Ponieważ Polska cywilizowana staje się niedostępna, dobrodziejstwa cywilizacji stają się niedostępne, więc ci, którzy mają dostęp do cywilizacji, to są „oni”. Wobec nich nasilają się negatywne stereotypy i negatywne emocje. – PiS grało na tych emocjach. – Pod tym względem Prawo i Sprawiedliwość nie sprawiło zawodu swoim wyborcom. Bo wyprowadzało lekarza w kajdankach, bo mówiło o łże-elitach, o lumpeninteligencji, bo mówiło, że wszyscy, którym się powiodło w III RP, to złodzieje, łapownicy, że właściwie jedyny uczciwy to jest ten człowiek, który nic nie ma. Który jest pariasem. Parias – jedyny uczciwy, reszta to szajka złodziei! I ta Polska, która się poczuła i czuje się nadal Polską pariasów, może przy PiS pozostać. A jeżeli się poszerzy, jeżeli nasili się poczucie wykluczenia, to może nas czekać powtórka z tego, co się wydarzyło w ostatnich dwóch latach. Decydujące jest to, czy polskie elity, wykształciuchy, wyciągną wnioski z tego, co się wydarzyło. Polityczny samobój – Pan daje receptę: nowa formacja rządząca musi rządzić jak socjaldemokracja zachodnia. – W gruncie rzeczy – tak. Nowa formacja rządząca musi zadbać o zmniejszenie strefy wykluczenia i o zmniejszenie poczucia wykluczenia. Ogromną rolę ma w tym do odegrania koalicjant. PSL powinno czuć nie tylko to, co jest jego mową naturalną, mową środowiska, to znaczy dbałość o poprawę pozycji społecznej ludności wiejskiej, ale także powinno poczuć misję, że reprezentuje postulaty sprawiedliwości społecznej. A Platforma musi, wbrew swojemu genotypowi, wyjść im naprzeciw. – A czy wyjdzie? Zapowiedzi padają różne. – Cokolwiek bym sądził o PO, uważam, że plebiscytarnym zwycięzcom należy się pewien kredyt zaufania. A także głosy krytyczne i presja pomagająca w tym, żeby ten kredyt zaufania nie został zmarnowany… Podam prosty przykład: nowa minister szkolnictwa wyższego opowiedziała się za wprowadzeniem powszechnej płatności za studia wyższe. To oczywiście jest rzecz, na temat której miałbym kilka kontrargumentów do powiedzenia, ona nadawałaby się do dyskusji. Tylko od razu trzeba powiedzieć – jest to pomysł nierealny politycznie.
Tagi:
Robert Walenciak