Komety zwiastują epidemie

Komety zwiastują epidemie

Tajemnicze obiekty niebieskie są miękkie jak śnieżne zaspy Kiedy na niebie pojawiały się świetliste warkocze, ludzie przeczuwali nieszczęście. Komety od wieków uważano za zwiastuny wielkich klęsk i epidemii. Obecnie jednak mnożą się dowody, że bez tych dziwnych obiektów kosmicznych nie byłoby wody ani życia na naszej planecie. Komety to przybysze z dalekich regionów kosmosu. Przypuszczalnie biliony tych ciał niebieskich krążą w obłoku Oorta, już na początku przestrzeni międzygwiezdnej. Ten kometarny rój znajduje się w odległości około 50 tys. jednostek astronomicznych od Słońca (jednostka astronomiczna – prawie 150 mln km). Sonda Voyager, która potrzebowała 12 lat, aby dotrzeć z Ziemi do Neptuna, a teraz opuszcza Układ Słoneczny, znajdzie się w obłoku Oorta za 10 tys. lat. Matecznik komet znajduje się tak daleko, że te obiekty niebieskie są tylko luźno związane ze Słońcem. Niekiedy jednak grawitacja dalekich gwiazd potrąca kometę, tak że zmienia ona orbitę i mknie ku Słońcu. W pobliżu naszej gwiazdy taki kosmiczny wędrowiec tworzy efektowny warkocz, jednak kometarna głowa, a zwłaszcza jej jądro, pozostaje prawdopodobnie niezmienione od 4,6 mld lat, czyli od narodzin Układu Słonecznego. Komety są zatem swoistymi kapsułami czasu – astronomowie mają nadzieję, że badania tych ciał niebieskich pozwolą rozwiązać wiele zagadek Układu Słonecznego, a także pojawienia się życia na Ziemi. Nowe sensacyjne ustalenia na temat natury komet przyniosła misja amerykańskiej sondy Deep Impact. Próbnik ten dotarł w pobliże 9P/Tempel 1, komety mknącej w odległości około 132 mln km od Ziemi po wydłużonej orbicie. Tempel okrąża Słońce w ciągu pięciu i pół roku, to wielki ogórek z lodu, kurzu, piasku i pyłu, długi na 11 km i szeroki na 5 km. 4 lipca, w Dzień Niepodległości Stanów Zjednoczonych, od sondy odłączył się miedziany „pocisk uderzeniowy” o masie 372 kg i wielkości dużej lodówki. Doszło do niezwykłej zaprogramowanej kolizji. Pocisk z prędkością 37 tys. km na godzinę wbił się w oświetloną przez Słońce stronę kosmicznego wędrowca. Kometę natychmiast otulił ogromny, nieprzezroczysty obłok z gazów, roztrzaskanego lodu i pyłu. W wyniku zderzenia w przestrzeń kosmiczną wyrzuconych zostało 5,5 tys. ton lodu oraz masy zamrożonego tlenku i dwutlenku węgla oraz amoniaku. Miedziany taran wyrwał w powierzchni komety krater wielkości boiska piłkarskiego, głęboki na kilkadziesiąt metrów. Kosmiczne zderzenie obserwowała aparatura pokładowa sondy Deep Impact oraz około 80 teleskopów w ziemskich obserwatoriach. Analiza danych trwała kilka miesięcy i przyniosła zadziwiające rezultaty. Naukowcy ze zdumieniem stwierdzili, że kometarne jądra są zdumiewająco porowate, prawie puste. Kierownik misji sondy Deep Impact, Michael A’Hearn z University of Maryland, wyjaśnia: „Spodziewaliśmy się, że pocisk przedrze się aż do gęstych warstw komety, ale tak się nie stało. Okazało się, że 70-80% tego obiektu kosmicznego to pusta przestrzeń. Wcale nie jesteśmy przekonani, czy stały rdzeń rzeczywiście istnieje”. Głowę komety tworzą najwyraźniej bardzo drobne cząsteczki pyłu i lodu, luźno połączone ze sobą. Pył to przede wszystkim ziarenka krzemu, tak drobne jak talk. Taka porowata struktura źle przewodzi ciepło. Słońce nagrzewa zatem tylko powierzchnię komety. Wewnątrz mógł przetrwać materiał z czasów narodzin Układu Słonecznego, a także związki organiczne. Teoretycznie w rdzeniu komety przetrwalniki bakterii w stanie uśpionym mogłyby podróżować przez miliony lat, chronione przed zbyt wysoką temperaturą i promieniowaniem kosmicznym. Misja Deep Impact wykazała również, że powierzchnia komety jest zadziwiająco miękka, jak świeża zaspa śnieżna czy śnieg na dużych wysokościach, znakomity dla narciarzy. To zła wiadomość dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, a zwłaszcza dla twórców misji kometarnej sondy Rosetta. W 2014 r. lądownik Rosetty ma osiąść na powierzchni komety Czuriumow-Gierasimienko. Jeśli także ten obiekt niebieski nie ma stałej powierzchni, lądownik nazwany Philae nie utrzyma się na miękkiej „poduszce”. Dr Bernard Foing z Europejskiej Agencji Kosmicznej zapewnia jednak, że lądownik został zbudowany tak, by poradził sobie na różnych powierzchniach. Philae o masie około 100 kg ma trzy nogi i penetrator skonstruowany w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. Ostrze penetratora ma się wbić na głębokość

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 43/2005

Kategorie: Nauka