Abu Ammar pozostawia Palestyńczyków w chaosie, bez wyznaczonego następcy czy nadziei na niepodległe państwo w możliwym do przewidzenia czasie Pewna epoka w dziejach Bliskiego Wschodu dobiega końca. Przywódca Autonomii Palestyńskiej, symbol oporu Palestyńczyków, 75-letni Jasir Arafat, kona w szpitalu pod Paryżem. 4 listopada izraelska telewizja podała nawet wiadomość o jego śmierci. Tego dnia wieczorem pewien francuski lekarz poinformował, że palestyński lider doznał śmierci mózgowej i tylko nowoczesna aparatura medyczna podtrzymuje w nim życie. Nazajutrz przedstawicielka OWP we Francji, Leila Szahid, zdementowała wiadomość o nieodwracalnej śpiączce, przyznała jednak, że rais (przywódca), jak Palestyńczycy z szacunkiem nazywają swego lidera, znajduje się na granicy życia i śmierci. Arafat nie spełni już swego marzenia – nie zostanie pierwszym prezydentem niepodległego państwa palestyńskiego. Z nadchodzących informacji wynika, że zgon Abu Ammara (tak brzmi wojenne imię szefa OWP) jest kwestią czasu. Rais uchodził z życiem z beznadziejnych sytuacji – z zaciekłych walk, katastrof lotniczych i zamachów. Tym razem zapewne nie nastąpi cud, który mógłby go ocalić. O złym stanie zdrowia Arafata mówiono od dawna. W październiku, w swej na wpół zburzonej kwaterze w Ramallah, zapadł na dziwną chorobę. Jej objawami były silne bóle brzucha, biegunka i wymioty. Początkowo podejrzewano ostrą grypę, później białaczkę. Przewodniczącemu usiłowały pomóc cztery zespoły lekarzy z Palestyny, Egiptu, Jordanii i Tunezji. Od grudnia 2001 r. Arafat był praktycznie więźniem w otoczonej przez izraelskie czołgi mukacie, czyli kwaterze na Zachodnim Brzegu. Lekarze skarżyli się, że w tak trudnych warunkach nie zdołają pomóc pacjentowi. Kiedy wszelkie zabiegi medyczne okazały się daremne, premier Izraela, Ariel Szaron, nieubłagany przeciwnik Arafata, wyraził zgodę na przewiezienie przywódcy Palestyńczyków za granicę. Szaron, który uprzednio nie wykluczał usunięcia Arafata, obiecał, że pozwoli mu wrócić. Prasa arabska twierdzi jednak, że to prymitywne warunki w kwaterze w Ramallah zrujnowały zdrowie szefa OWP. Lekarze w szpitalu wojskowym Clamart pod Paryżem wykluczyli białaczkę, raka żołądka lub otrucie, lecz nie potrafili postawić diagnozy. Podobno gdy 4 listopada przywódcę Palestyńczyków odwiedził prezydent Jacques Chirac, pacjent był jeszcze przytomny. W szpitalu pod Paryżem dobiega kresu niezwykła epopeja. Arafat podczas swego długiego i barwnego życia był bojownikiem o wolność i architektem pokoju, terrorystą i przywódcą narodu przyjmowanym przez czołowych mężów stanu. Poniósł w swej karierze wiele dotkliwych porażek, z pewnością popełnił kilka błędów brzemiennych w skutki. Oskarżano go o korupcję i zapędy autokratyczne. Ale przecież był najbardziej demokratycznie wybranym z arabskich przywódców. Abu Ammar pozostawia Palestyńczyków w chaosie, bez wyznaczonego następcy czy nadziei na niepodległe państwo w możliwym do przewidzenia czasie. Ale także przeciwnicy przyznają, że Arafat rozbudził świadomość narodową wśród ludności palestyńskiej. Politycy izraelscy nie mogli już powtarzać, że naród palestyński nie istnieje. Arafat stał się chorążym i ikoną palestyńskiego ruchu oporu. Sprawił, że rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego bez udziału Palestyńczyków nie jest możliwe. O życiu Arafata krąży wiele mitów. Sam zapewniał, że urodził się w Jerozolimie, jednak tak naprawdę przyszedł na świat w Kairze. W 1956 r. jako młody oficer, specjalista od materiałów wybuchowych, walczył w armii egipskiej przeciwko Izraelowi. Dwa lata później w Kuwejcie założył organizację Fatah, której celem miało być stworzenie wolnej ojczyzny dla pozbawianych praw i ziemi Palestyńczyków. Jak pisze francuski politolog Georges Corm, autor książki „Bliski Wschód w ogniu”, snem Arafata (dodajmy, że całkowicie utopijnym) było stworzenie świeckiej Palestyny, w której Arabowie i Żydzi żyliby jako jeden lud. Organizacja Wyzwolenia Palestyny została powołana w 1964 r. z inicjatywy Egiptu i innych państw arabskich, które dbały przede wszystkim o własne interesy. Kiedy jednak trzy lata później arabskie reżimy skompromitowały się po druzgoczącej klęsce w wojnie z Izraelem, nadszedł czas Arafata. W 1969 r. został wybrany na przewodniczącego OWP, którą uczynił sprawnym narzędziem ruchu oporu. Przez jakiś czas ton w organizacji nadawali „nieprzejednani”, którzy nie stronili od aktów terroryzmu, np. uprowadzania samolotów. Fatah potępiał takie działania, jednak Arafat nie zdecydował się wystąpić przeciw „terrorystom”. Jednym z głównych założeń jego polityki, które realizował aż do końca, było uniknięcie
Tagi:
Krzysztof Kęciek









