Koniec sekretarza

Koniec sekretarza

Nieznane fragmenty wspomnień Franciszka Szlachcica Jednym z najbliższych przyjaciół Edwarda Gierka był Franciszek Szlachcic. Obaj znali się jeszcze z Katowic, gdzie Gierek był I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego, a Szlachcic szefem SB w województwie. Ich drogi rozeszły się w połowie lat 70., gdy Szlachcic został usunięty z funkcji sekretarza KC PZPR i członka Rady Państwa. Poniżej publikujemy nigdy wcześniej nie drukowane fragmenty wspomnień (zdeponowanych w Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL) Franciszka Szlachcica dotyczące lat 80. G.S. Zaraz po odwołaniu Edwarda Gierka ze stanowiska I Sekretarza KC PZPR, gdy jeszcze leżał w klinice, próbowałem go odwiedzić. Prosił, aby jednak te odwiedziny odłożyć na później. Po opuszczeniu kliniki rozmawiałem kilkakrotnie telefonicznie. Za każdym razem podkreślałem konieczność godnego zachowania się. 28 IV 1981 r. pojechałem specjalnie do Katowic, aby go odwiedzić i porozmawiać. Rozmawialiśmy długo, z początku rozmowa się nie kleiła, ale się rozkręciła, rozmawialiśmy prawie jak za dobrych czasów. Unikałem zasadniczych tematów, nie krytykowałem. Był rozżalony, mówił o klimacie w kierownictwie w ostatnich tygodniach jego urzędowania, Mówił, że od czerwca 1980 roku był wyizolowany. Inicjatywę przejęli Stanisław Kania i Edward Babiuch. Pytałem, kto z kierownictwa rozmawiał z nim w klinice, kto go odwiedził w Katowicach. O odwołaniu ze stanowiska I Sekretarza KC dowiedział się od lekarzy i z komunikatu PAP. Ani w klinice, ani dotąd w Katowicach nikt go nie odwiedził. Nie odwiedzili go nawet ci, którzy mu najwięcej zawdzięczają, którzy mu najbardziej nadskakiwali. Bali się, strach był ich główną motywacją, gdy byli na wysokich stanowiskach i nadal wyznaczał ich zachowanie. Był bardzo zadowolony z moich odwiedzin. Namawiałem go, aby zachowywał się godnie, radziłem, aby mało mówił. Mówiłem – czas jest najlepszym sędzią, nawała negatywnej krytyki minie. Społeczeństwo sprawiedliwie oceni to, co było dobre i złe. Poczekamy, co zrobi nowa ekipa kierownicza. Czas działa na jego korzyść. Pierwszy raz byłem w tym jego mieszkaniu, o którym krążyły legendy. Oglądnąłem i nie zauważyłem nic nadzwyczajnego. Można spotkać tysiące takich willi. Później cały czas interesowałem się nim, interesowałem się zachowaniem się jego i innych w czasie internowania po 15 XII 1981 r. Drugi raz odwiedziłem go w kwietniu 1983 r. po zwolnieniu z internowania. Rozmawialiśmy o przebiegu internowania, o zachowaniu się poszczególnych ludzi w czasie internowania. Ciężko znosił usunięcie z partii i internowanie. Mówił, że za zadłużenie, za doprowadzenie do kryzysu wszyscy członkowie kierownictwa z lat 1970-1980 są odpowiedzialni. Przyznał, że jedynie ja ostrzegałem. Nie wie, dlaczego jednych za to samo karano, a innych nagradzano, jednych usunięto z partii i aresztowano, a innym dano spokój. Miał duży żal za to, co się stało, szczególnie za sformułowanie nakazu internowania, w którym uzasadnienie brzmiało tak samo jak dla oczywistych przeciwników socjalizmu. Mimo tych przejść tym razem jakby Edward Gierek czuł się lepiej niż poprzednio. (…) Przez blisko 20 lat był rozpieszczany, najprzód w Katowicach, a od 1971 roku w Warszawie. Od 1972 do 1980 trudności i przykrości były rzadkie, osładzane, Pamiętam, jak to robiono. Dnia 28 X 1975 r. zanotowałem: „Edward Gierek żyje w dymie kadzideł. Babiuch, Łukaszewicz, Kania i kilku innych karmią go pochlebstwami, organizują seanse zadowolenia. Wymyślili ogłupiające i kompromitujące partię hasło: Gierek – Partia – Partia – Gierek. Manipulują pychą i próżnością. Przecież nie trudno przewidzieć zbliżanie się trudności. Jak on zachowa się w czasie napięć i spięć społecznych? Im mu bardziej schlebiają, tym wstrząs będzie większy i mniej przygotowany, ale on to lubi”. Gdy objął stanowisko I Sekretarza KC, zabronił wywieszania swoich portretów. Odtąd już nie wiesza się portretów I Sekretarzy, Premierów, Przewodniczących Rady Państwa. Niektórzy niejako prywatnie wieszali portrety, fotografie, nawet rzeźby. Zdzisław Grudzień powiesił portret. Maciej Szczepański fotografię, I Sekretarz KW w Bielsku, J. Budziński, wystawił popiersie. Widziałem także popiersie w gabinecie Ministra Obrony Narodowej. Brak portretów rekompensował częstym pojawianiem się w prasie, zwłaszcza w TV (…). Natomiast już po 1976 roku w kinach, w kronikach filmowych nie można było pokazywać Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza, bo widzowie tupali i gwizdali. Władysława Gomułkę wygwizdywali po 10 latach, Edwarda Gierka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Publicystyka