Konserwatywny kler kontra socjaliści

Konserwatywny kler kontra socjaliści

Benedykt XVI nie poparł zwolenników hiszpańskiego odpowiednika Radia Maryja Na Ibizie, która stała się jedną wielką dyskoteką dla młodzieży zjeżdżającej z całej Europy na plaże tej niegdyś spokojnej wyspy, przez zgiełk hałaśliwej muzyki, nadawanej przez wszystkie rozgłośnie, przebija się „katolicki głos Hiszpanii”. Rozgłośnię Radio COPE, tak jak w Polsce Radio Maryja, słychać w całej Katalonii i znacznej części Hiszpanii. Jej słuchacze rekrutują się głównie spośród starszego pokolenia, kobiet, mieszkańców małych miasteczek, ale także warstw najzamożniejszych. Na Ibizie raczej nie słuchają tego radia. Według raportu przygotowanego przez Kościół przed lipcową wizytą papieża na Światowych Dniach Rodzin w Walencji, spośród Hiszpanów deklarujących się jako katolicy, „prawie w każdą niedzielę” do kościoła uczęszcza 17%. Z objętej badaniami powadzonymi przez Kościół grupy osób, w której 76% chodziło w dzieciństwie co tydzień do kościoła i przyjmowało komunię świętą, po ukończeniu 18 lat czyni to już tylko 6%. Głos Kościoła? COPE dla wielu hiszpańskich katolików jest oficjalnym głosem Kościoła. Rząd Jose Luisa Rodrigueza Zapatera, według rozgłośni, to uosobienie zła. Mają to potwierdzać zwłaszcza dwie ustawy, które przeprowadził w parlamencie. Pierwsza, akceptowana przez niecałe 50% rodziców – dotyczy stopni z religii na świadectwach. Druga zezwala na małżeństwa osób jednej płci. Stopnie pozostają, ale nie są uwzględniane przy obliczaniu średniej oceny ucznia na koniec roku. Przeciwnicy Radia COPE wśród duchowieństwa raczej nie popierają legalizacji małżeństw homoseksualistów, a zwłaszcza przyznanego im prawa do adopcji dzieci. Znaczna część hiszpańskiego duchowieństwa i wielu młodszych biskupów nie akceptuje jednak języka, jakim przemawia rozgłośnia. Rozpala on do białości emocje polityczne. COPE przemawia językiem, który „nie ma nic wspólnego z Bożym miłosierdziem”, powiedział w wywiadzie dla dziennika „El Pais” opat „hiszpańskiego Tyńca”, klasztoru Montserrat w Katalonii, 60-letni ojciec benedyktyn Josep Maria Soler. „Myślę, że jest rzeczą godną ubolewania, iż biskupi nie mają odwagi położyć kresu strategii zatruwania społeczeństwa, uprawianej przez najbardziej znanych współpracowników rozgłośni”, dodaje o. Soler. Montserrat obok klasztorów w Kraju Basków był jedynym, który udzielał za czasów dyktatury Franco schronienia przed plutonami egzekucyjnymi reżimu. Jego przeor ubolewa, że radio COPE, zamiast kontynuować dzieło pojednania narodowego (jego rzecznikiem był zmarły już wielki kardynał, Enrique y Tarancon, który zaangażował się w „defrankizację” Kościoła), stara się wytworzyć przekonanie, iż Kościół w Hiszpanii jest prześladowany przez socjalistów. „Jest to fałsz”, protestuje w wywiadzie dla „El Pais” opat Montserrat. „Wydaje mi się rzeczą bardzo smutną – powiedział o. Soler – że w Episkopacie brakuje takiej większości biskupów, którzy mieliby odwagę położyć kres sytuacji stojącej w otwartej sprzeczności z wartościami ewangelicznymi, a również demokratycznymi”. W przekonaniu opata najaktywniejsza, konserwatywna część hiszpańskiego Episkopatu wspiera Radio COPE nie ze względu na rzeczywiste potrzeby Kościoła, lecz z uwagi na „strategię polityczną”. Mnich ma milczeć Hiszpania, której łagodna transformacja ustrojowa stała się inspiracją dla Wałęsy, Mazowieckiego, Michnika i innych „odpowiedzialnych” za Okrągły Stół, wciąż nie może się uporać z ważnym problemem swej historii najnowszej. Utrzymującym się od wojny domowej 1936-1939 podziałem w Kościele. Gdy 18 lipca 1936 r. Francisco Franco z grupą innych generałów ogłosił w Maroku bunt przeciwko ustanowionemu w drodze demokratycznych wyborów rządowi Republiki, w wielu miastach Hiszpanii duchowieństwo powitało insurekcję radosnym biciem w dzwony. Prasa hiszpańska reprodukowała 18 lipca 2006 r., w 70. rocznicę buntu przeciwko Republice, zdjęcia caudilla w otoczeniu biskupów i kardynałów wznoszących, jak on, ramię w faszystowskim pozdrowieniu. Hiszpański Kościół zapłacił za „zdradę” Republiki daninę krwi. Jedną trzecią z 20 tys. osób rozstrzelanych przez wojska republikańskie (głównie przez anarchistów) stanowili duchowni. Podziały sprzed 70 lat w świeckim społeczeństwie Hiszpanii nie odgrywają już dzisiaj większej roli. Jednak pewna część hierarchii kościelnej na czele z byłym przewodniczącym Episkopatu Hiszpanii, kard. Antoniem Rouco Varelą, od czasu powrotu socjalistów do władzy znów nawiązuje do korzeni dawnych podziałów. On i arcybiskup Toledo, kard. Antonio Canizares, to hierarchowie, którzy najczęściej zabierają głos na falach Radia COPE. Cytowany już opat klasztoru Montserrat, jednego z najważniejszych sanktuariów Hiszpanii, konsekwentnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 39/2006

Kategorie: Świat