Kontrolerzy na supermotorach

Kontrolerzy na supermotorach

Główny Inspektorat Transportu Drogowego kupił potężne, szybkie motocykle. Samochody byłyby tańsze, ale o ile mniej wrażeń zapewniają „Naszpikowany high-techem olbrzym do turystyki. Według planów szefów firmy ma on w najbliższych latach dyktować warunki wśród dużych maszyn sportowo-turystycznych. Dlatego nazywają go megasportowym turystykiem”, pisze jeden ze specjalistycznych portali na temat najmocniejszego na świecie (aż 155 KM) produkowanego seryjnie motocykla sportowo-turystycznego. Wytwa- rzany jest on w firmie Kawasaki. Parametry maszyny budzą szacunek: czterocylindrowy silnik 1,4 l, prędkość 275 km/godz., waga 313 kg. Jak czytamy, motocykl „pokonuje dalekie dystanse w tempie megaszybkich pociągów Shinkansen czy TGV”. 30 egzemplarzy tego supergiganta kupili w 2008 r. szefowie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego za 1,6 mln zł. Nietanio – ponad 53 tys. zł za sztukę, ale nic dziwnego, kupowano przecież najnowocześniejsze motocykle dostępne na rynku – ich premiera miała miejsce dopiero w 2007 r. – pełne wyrafinowanych rozwiązań technicznych. Elektrycznie podnoszona przednia szyba, coś określane jako „specjalny nadzór nad procedurą startu”, elektroniczny system kontroli ciśnienia w oponach, napęd nie łańcuchem, lecz wałkiem (stosowany dziś tylko w motocyklach luksusowych). Wymieniać można długo. Formalnie zakupów dokonywały oddziały terenowe GITD, czyli wojewódzkie inspektoraty, bo i motocykle kupiono do służby w terenie. Wedle oficjalnych wyjaśnień GITD, przeznaczono je do patrolowania dróg lokalnych, bocznych. Drogami tymi przejeżdżają bowiem niekiedy kierowcy ciężarówek, próbując w ten sposób uniknąć kontroli wagi pojazdów, prowadzonych przy głównych drogach. Inspektor na motorze łatwo wyprzedzi zbyt ciężkiego delikwenta, poleci mu jechać za sobą i doprowadzi go do punktu ważenia. – Zależało nam na tym, żeby to były mocne, porządne motocykle – mówi Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Europa na nas patrzy Ciężarówki wprawdzie nie rozwijają przesadnie wielkich prędkości, osobliwie na drogach lokalnych, które w Polsce są kręte i mają podłą nawierzchnię, ale wiadomo, że czas to pieniądz. Im szybszym więc i zrywniejszym motocyklem będzie się gonić samochody ciężarowe niszczące nasze drogi, tym lepiej. A silnik motocykla, 1,4 l, czyli o pojemności takiej jak w dużych autach osobowych, np. skodzie superb czy volkswagenie passacie, ale znacznie mocniejszy, gwarantuje i odpowiednią prędkość, i przyśpieszenie. Przed 2008 r. w parku maszynowym GITD nie było podobnych motocykli, co, nie bójmy się tego powiedzieć, nie najlepiej świadczyło o nowoczesności tej służby i jej kroczeniu z postępem. Dlatego, jak GITD wyjaśnił Najwyższej Izbie Kontroli, która w tym roku skontrolowała inspektorat, „przesłanką do podjęcia decyzji o zakupie motocykli było wprowadzenie do służby nowego rodzaju pojazdu, charakteryzującego się większą mobilnością, szybkością przemieszczania się i niższymi kosztami zakupu i eksploatacji”. Wyjaśnień tych nie należy traktować w stu procentach dosłownie. W Polsce dostępne są przecież najrozmaitsze modele samochodów – np. Skoda Fabia, Toyota Aygo, Fiat Panda czy Citroen C1 – które kosztują 30-33 tys. zł, a więc co najmniej o 20 tys. zł taniej niż zakupione motocykle. Auta te palą ok. 6 l na 100 km, czyli prawie o 3 l mniej niż wspomniane motory Kawasaki. Rozwijają zaś ponad 150 km/godz., co pozwala im wyprzedzić każdą ciężarówkę. W dodatku ich mobilność też jest większa. Można je wykorzystywać przez okrągły rok, nie tylko od wiosny do jesieni jak motocykle, poza tym zabierają nawet cztery osoby, a nie dwie. Rzecz jednak w tym, że taki samochód to nic nowego. Tymczasem, jak stwierdza GITD na samym początku swojego wyjaśnienia, przesłanką decyzji o zakupie było „wprowadzenie do służby nowego rodzaju pojazdu”. I o to właśnie chodziło! Nowego – czyli innego od dotychczasowych, takiego, jakim słusznie można się pochwalić. Zbliżają się przecież mistrzostwa Europy, na naszych drogach zjawią się goście z dziesiątków krajów. Inspektor transportu drogowego reprezentuje w pewnym sensie państwo polskie. Powinien więc korzystać z pojazdów prestiżowych, nie byle jakich. Teoretycznie można było przecież kupić motocykle ponad dwa razy tańsze, mające dwa razy mniejsze silniki, palące dwa razy mniej benzyny, o ponad 100 kg lżejsze – ale również mające świetne przyśpieszenie i rozwijające ponad 200

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2012, 2012

Kategorie: Kraj