Koszmar z Orange

Koszmar z Orange

Podwójne rachunki, czyli jak się nie dać operatorowi

Na pomysł przeniesienia telefonu stacjonarnego i internetu domowego z Netii do Orange wpadłam w grudniu zeszłego roku, skuszona przedświąteczną reklamą Love Orange – sztandarowego pakietu operatora (telefon stacjonarny, komórkowy, internet i telewizja) za ok. 100 zł. Plus smartfon za złotówkę. Prosiłam o usługi od 17 lutego tego roku, bo wtedy kończyła mi się umowa z poprzednim operatorem. Zapewniano mnie, że wszystko potoczy się automatycznie.

Umowę podpisałam na początku stycznia, ale jedyną automatycznie włączoną usługą Orange było błyskawiczne przełączenie mojego telefonu komórkowego z trybu „na kartę” na abonament. Reszta kosztowała mnie dziesiątki rozmów telefonicznych oraz wiele pism reklamacyjnych. I dużo nerwów. W dodatku 16 lutego włączono mi, nie wiadomo po co, nowy, tymczasowy numer telefonu stacjonarnego. A dotychczasowemu dostawcy usług, Netii, płaciłam nadal co miesiąc ponad 50 zł za drugi, stary numer stacjonarny, z którego nie mogłam korzystać. Dopiero wtedy okazało się, że muszę podpisać jeszcze umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych i oświadczenie o przeniesieniu numeru. W rezultacie podpisałam trzy komplety takich dokumentów. Wszystkie odrzucono. Zdaniem Orange, drugi nie wpłynął na czas, choć była to przesyłka kurierska, wysłana około trzech tygodni przed anulowaniem zlecenia. A pierwszy i trzeci miały braki formalne. To było jeszcze dziwniejsze uzasadnienie. Przecież wszystkie dokumenty sporządzali pracownicy Orange. I wprawdzie w pierwszym oświadczeniu rzeczywiście brakowało adresu Netii, ale w drugim i trzecim wpisano wszystkie potrzebne dane, co potwierdzili pracownicy punktów obsługi klienta Orange. Dopiero czwarty komplet dokumentów podpisanych pod koniec czerwca okazał się – zdaniem centrali Orange – kompletny. W lipcu poinformowano mnie, że numer zostanie przeniesiony w połowie sierpnia, i zapowiedziano korekty finansowe.

Moja szarpanina z Orange nie dziwi pragnącego zachować anonimowość pracownika Urzędu Komunikacji Elektronicznej. – Cięcie kosztów i outsourcing w firmach telekomunikacyjnych zwykle oznaczają obniżenie jakości obsługi klienta – ocenia.

Jak zatem nie dać się firmom telekomunikacyjnym? Po pierwsze, staraj się nie zawierać umowy terminowej. A jeżeli musisz, dokładnie czytaj i pamiętaj, że możesz od niej odstąpić w ciągu 14 dni, o ile została zawarta poza lokalem przedsiębiorstwa, np. w domu, online czy przez telefon. Konsument nie ma takiego prawa, gdy podpisuje umowę w punkcie obsługi klienta. Umowy są długie i zawiłe, chronią przede wszystkim interes operatora i niosą niemiłe konsekwencje prawne i finansowe. Rozwiązanie umowy terminowej może grozić naliczeniem opłaty sięgającej nawet kilku tysięcy złotych. A podpisujemy ją zwykle na dwa lata. Dla wielu osób o niestabilnej sytuacji finansowej to bardzo niebezpieczne.

Po drugie, postaw na telefon na kartę. Po co podpisywać umowę, skoro te same usługi, zwykle taniej, można uzyskać w systemie prepaid? Zapytaj siebie, czy naprawdę potrzebny jest ci telefon stacjonarny, jeśli możesz mieć telefon na kartę za 20-25 zł miesięcznie z nielimitowanymi rozmowami na komórki i numery stacjonarne. A do tego często nawet do kilkunastu GB transferu danych w internecie.

Po trzecie, kupuj telefony na wolnym rynku. Nabywając aparat u operatora, przepłacasz. – Wielokrotnie robiłem symulacje i porównywałem koszt całkowity dwuletniej umowy z telefonem za złotówkę z tym, jaki ponosimy, kupując w sklepie nowy tej samej marki i ładując co miesiąc kartę prepaid w zbliżonej ofercie – połączenia i SMS-y bez limitu, transfer danych od kilku do kilkunastu GB. Zawsze w pierwszym przypadku telefon był przepłacony o ok. 50% – zapewnia urzędnik UKE.

Po czwarte, zamawiaj standardowe usługi. W tych skomplikowanych niejednokrotnie gubią się i klienci, i pracownicy firm telekomunikacyjnych.

Po piąte, w razie wątpliwości czy kłopotów szukaj pomocy, ale raczej nie na infolinii, bo to często strata czasu i pieniędzy. Dobry efekt przynoszą reklamacje pisemne albo bezpośredni kontakt z biurem obsługi klienta, w którym prosisz pracownika o sporządzenie pisemnej notatki ze spotkania lub składasz reklamację w dwóch egzemplarzach (jeden dla ciebie). Możesz też zgłosić się do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Jego delegatury są w całej Polsce, w miastach wojewódzkich (www.uke.gov.pl).

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 2018, 30/2018

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy