Ile kosztuje otwarta granica

Ile kosztuje otwarta granica

Gdyby nie wojna, Ukraina byłaby daleko od Unii Europejskiej, a polscy rolnicy mieliby mniej problemów

Ani rząd Morawieckiego, ani tym bardziej Komisja Europejska i inne zachodnie rządy nie zdawały sobie sprawy, ile będzie kosztowało ubiegłoroczne zniesienie przez Unię Europejską ceł na produkty rolnicze z Ukrainy.

30 zł za 100 importowanych zza wschodniej granicy jaj. Taką cenę w hurcie odnotowano na Giełdzie Elizówka pod Lublinem 31 marca br. Dla porównania – cena 100 polskich jaj, w zależności od wielkości, oscylowała między 60 a 77 zł. Identyczna sytuacja panuje na rynku drobiu. Od czerwca ub.r., kiedy kraje Unii Europejskiej zawiesiły cła i kontyngenty na produkty z Ukrainy, na unijny rynek trafia co miesiąc ok. 18 tys. ton mięsa drobiowego, czyli ponaddwukrotnie więcej niż w roku 2021.

Głównym ukraińskim eksporterem jest koncern MHP, którego nazwa to skrót od Myronivsky Hliboproduct. To jeden z największych europejskich producentów drobiu, posiadający ok. 370 tys. ha ziemi, kontrolowany przez miliardera Jurija Kosiuka, nazywanego „przyjacielem prezydentów”. Koncern ma zakłady w Słowenii i Holandii. W 2017 r. głośno było o planach przejęcia przez MHP kutnowskiego Exdrobu. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku MHP wyeksportuje z Ukrainy na unijne rynki jeszcze więcej kurczaków i pogłębi w ten sposób problemy polskich hodowców drobiu. Nie są oni w stanie konkurować z Ukraińcami ze względu na wyższe koszty produkcji. Kurczak zza wschodniej granicy jest dziś tańszy o ok. 30% od polskiego.

W identycznej sytuacji mogą za chwilę się znaleźć producenci malin, porzeczek, wiśni oraz innych owoców miękkich. Nawet pszczelarze są zaniepokojeni, gdyż ukraiński miód bywa o połowę tańszy od polskiego.

1 kwietnia w centrum Piaseczna otwarto Best Market, sklep z produktami z całego świata, czyli z Ukrainy. Odwiedzając go, można się poczuć jak w Kijowie. Na półkach znajdziemy słynny tort kijowski oraz inne słodycze firmy Roshen. „Zguszczonkę” – mleko skondensowane w charakterystycznych niebieskich puszkach, identycznych jak w czasach ZSRR, i wobłę – suszoną rybę, tradycyjną zakąskę do piwa. Kwas chlebowy, marchew po koreańsku oraz przypominającą mortadelę słynną kiełbasę doktorską.

Ostatnio polskie i ukraińskie media piszą o planach ekspansji w Polsce ukraińskiej sieci supermarketów Silpo. Nie ma czemu się dziwić, Ukraińcy, podobnie jak Polacy w Wielkiej Brytanii, tęsknią za swoimi smakami, a dzisiaj na stałe mieszka w Polsce od 1,3 mln do 1,5 mln Ukraińców. W samej Warszawie jest ich ok. 100 tys., z czego 60 tys. pracuje legalnie. W zależności od przebiegu wojny liczba ta może jeszcze wzrosnąć. To także element niezwykle kosztownego procesu wchodzenia naszego wschodniego sąsiada do Unii.

Droga przez mękę

Atak Rosji na Ukrainę zmienił wszystko w tej części Europy. Nigdy wcześniej Kijów nie był tak blisko akcesji do Unii Europejskiej. W przeszłości jego perspektywy były więcej niż niepewne. W lutym 2006 r. ówczesny wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej oraz komisarz ds. przedsiębiorstw i przemysłu Günter Verheugen powiedział w jednym z wywiadów: „Za 20 lat wszystkie państwa Europy będą członkami UE, z wyjątkiem tych państw byłego ZSRR, które w tej chwili nie należą do Unii”. Była to zadziwiająco trafna prognoza polityczna. Niechęć bogatych państw zachodnich wobec aspiracji Ukrainy była związana nie tylko z rosnącym wówczas bilansem wzajemnych obrotów handlowych z Rosją oraz troską o interesy rodzimych koncernów energetycznych, kupujących na potęgę rosyjską ropę i gaz ziemny. Syte i bogate społeczeństwa Europy nie chciały też ponosić kosztów kolejnego rozszerzenia, zwłaszcza że dwa lata wcześniej członkami Unii zostały Cypr, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Malta, Polska, Słowacja, Słowenia i Węgry. Poza tym uważano Ukrainę za strefę wpływów rosyjskich.

Negocjacje umowy stowarzyszeniowej między Unią Europejską a Ukrainą nie były łatwe. Rozpoczęły się w roku 2007 i trwały do grudnia 2011 r. 30 marca 2012 r. szefowie obu delegacji parafowali umowę w Brukseli. Uroczyste podpisanie miało nastąpić w listopadzie 2013 r. w trakcie szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Tuż przed nim ówczesny rząd oraz prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz podjęli decyzję o zawieszeniu przygotowań do zawarcia umowy stowarzyszeniowej. Nie bez znaczenia w tej sprawie były płynące z Moskwy sygnały ostrzegawcze. Ukrainie grożono ograniczeniem dostępu tamtejszych przedsiębiorstw i towarów do rosyjskiego rynku. Na rząd naciskali też oligarchowie ze wschodu kraju, prowadzący interesy z Rosją.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 15/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Krzysztof Radzki/East News

Wydanie: 15/2023, 2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy