Krajobraz po Komisji (II)

Krajobraz po Komisji (II)

Prasa w Polsce jest pod kontrolą obcego kapitału, coraz bardziej się monopolizuje.Dzieje się to, czemu miała zapobiec likwidacja RSW Dwa tygodnie temu przedstawiliśmy pierwszą część materiału o skutkach działania Komisji Likwidacyjnej RSW. Pisaliśmy wówczas o konsekwencjach przekazywania tytułów partiom politycznym i nie przygotowanym do utrzymania ciężaru wydawania pisma zespołom redakcyjnym. Dziś o tym, jak likwidacja RSW wpłynęła na pozycję polskiej prasy w zetknięciu z obcym kapitałem. W raporcie końcowym Komisji Likwidacyjnej RSW napisano, iż kierowała się ona kryterium społecznym, które “polegało na próbie zadośćuczynienia zasadom ogólnej sprawiedliwości społecznej”. Przy rozstrzyganiu przetargów preferowano interesy tzw. opozycji demokratycznej w PRL. Stąd m.in. obecność w spółkach wygrywających przetargi komisji “Solidarności”, mających pełnić rolę gwaranta, że gazety zostaną w polskich rękach. Okazało się jednak, że “S” jako jedna z pierwszych sprzedała swoje udziały w prasie kupionej od komisji. Nabywcami był głównie kapitał obcy. Do dziś “Solidarność” ma udział tylko w kilku gazetach. – Bez względu na to, jak by działała komisja, ustawa w żaden sposób nie zabezpieczała interesów prasy polskiej – mówi jeden z członków komisji, a Krzysztof Koziełł-Poklewski, członek pierwszej komisji, dodaje. – Wtedy sprawa przejęcia prasy przez kapitał zagraniczny nie była właściwie brana pod uwagę. Owszem, były pewne nieformalne ustalenia co do tego, komu z zagranicy nie sprzedawać, ale miały one zupełnie inny charakter. – Postanowiliśmy, że nie będziemy sprzedawać w ręce kapitału niemieckiego prasy z ziem zachodnich i Pomorza. Wiadomo było również, że Robert Maxwell nie ma czego u nas szukać. Wydawał Gorbaczowa i Jaruzelskiego, były obawy o jego sympatie do byłych komunistów – wspomina Jan Bijak, członek pierwszej Komisji Likwidacyjnej, ówczesny redaktor naczelny “Polityki”. Obcy chciani i niechciani Najwięcej kupił Robert Hersant z Francji. Wprawdzie miał pewne kłopotliwe fragmenty w życiorysie, jak eufemistycznie mówią niektórzy członkowie komisji – po wojnie został skazany za kolaborację z Niemcami – ale poglądy miał słuszne. Czytaj: prawicowe. Hersant kupował najczęściej do spółki z Zarządami Regionalnymi “Solidarności”. Kupił siedem gazet regionalnych – po dwie w Katowicach, Łodzi i Gdańsku, jedną w Krakowie. Był także współwydawcą “Rzeczypospolitej”. Początkowo miał mniejszość udziałów, ale “S” chętnie odprzedawała swoje i w krótkim czasie stał się udziałowcem większościowym. Tak było np. w przypadku “Dziennika Bałtyckiego”. Początkowo jego właścicielami była “S” i Hersant, który zobowiązał się nie ingerować w skład redakcji i charakter pisma. Potem sprzedał swoje udziały Passauer Neue Presse, który nie musiał już respektować takich zobowiązań, ponadto w 1996 wykupił 14 gazet lokalnych Pomorza i stał się na tym rynku monopolistą. Z kolei udziały w “Rzeczpospolitej” Hersant sprzedał norweskiemu koncernowi Orkla. Obecnie z 14 gazet ogólnopolskich 9 jest własnością kapitału zagranicznego. Blisko połowa z 50 gazet regionalnych należy do niemieckiego koncernu Passauer Neue Presse lub norweskiej Orkli. Niemcy to także potentaci na rynku prasy kobiecej i młodzieżowej. Zaledwie 15% nakładu prasy polskiej to tytuły polskich wydawców. – Na odpolonizowaniu prasy zaważyła pewna doraźność działań komisji. Czy można to było wtedy zahamować? – zastanawia się Krzysztof Koziełł-Poklewski. – Zbyt mało zwracaliśmy uwagi na to, co się potem będzie działo na rynku. Poza tym brak było z naszej strony jakiejś kontroli czy sankcji w stosunku do nielojalnych partnerów. Komisja Likwidacyjna w pewnym momencie postulowała powołanie Izby Prasowej, która kontrolowałaby przepływ kapitału w prasie. Propozycję tę odrzucił jednak premier Jan K. Bielecki. W raporcie końcowym komisji czytamy: “W dziesięć lat po odzyskaniu niepodległości prasa w zdecydowanej większości znajduje się pod kontrolą obcego kapitału. Co więcej, następuje coraz większa w polskiej prasie koncentracja własności i jej monopolizacja, czyli dokładnie te zjawiska i procesy, którym ustawa o likwidacji oraz działalność komisji miała zapobiec”. Straciło środowisko – Większość kupujących tytuły zastrzegała, że będzie przestrzegać układu zbiorowego dziennikarzy z 1989 roku. Potem to uległo zmianie – mówi Wiesław Marnic, sekretarz generalny Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. – Częściowo środowisko samo jest sobie winne, bo na korzyść wyższej płacy rezygnowało z innych profitów, a teraz ponosi tego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2000, 2000

Kategorie: Media