Kott znów spadł na cztery łapy. W lutym, po tym jak PZU i PZU “Życie” przyłączyły się, podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, do Deutsche Banku, nikt za Bogusława Kotta, prezesa BIG-u, nie dawał złamanego grosza. Niemcy przejmowali BIG Bank w atmosferze wielkiego skandalu, ale przejmowali. Dlaczego nie przejęli? Dlaczego teraz się wycofują? Kto na całej awanturze zyskał, a kto stracił? Deutsche Bank mówi pas O tym, że Niemcy wycofują się z operacji przejęcia BIG Banku wtajemniczeni wiedzieli mniej więcej dwa miesiące temu. Wtedy to nadeszło do Ministerstwa Skarbu pismo z Banco Comercial Portugues, w którym Portugalczycy informowali, że prowadzą negocjacje z Deutsche Bankiem i odkupią od niego akcje BIG Banku. Większość naszych rozmówców uważa, że o wycofaniu się Niemców z BIG-u zadecydowały czynniki krajowe. Ich zdaniem, Niemcy byli w styczniu przekonani, że całą operację przejęcia BIG-u przeprowadzą łatwo i szybko. Po pierwsze, mieli – tak im się wydawało – zapewnione poparcie polityczne. Hubert Janiszewski, szef polskiej filii Deutsche Banku, jest zaprzyjaźniony z unijnym wiceministrem skarbu, Alicją Kornasiewicz i Leszkiem Balcerowiczem. Poza tym UW nie miała jakiegoś interesu, by sprzeciwiać się wejściu DB na polski rynek i bronić prezesa BIG Banku. Tym bardziej, że sam Kott wolał lobbować w SLD i AWS-ie niż w Unii. – To lobbowanie wyglądało tak, że z SLD-owcami się spotykał, a z AWS-owcami robił interesy – opowiada jeden z naszych rozmówców. – Proszę zwrócić uwagę, że głównym zagranicznym partnerem BIG jest BCP, bank powiązany z Kościołem, którego prezes jest członkiem Opus Dei. Portugalczycy to Kościół, może pan śmiało to napisać. A dlaczego Kott zaczął z nimi robić interesy? To normalne, zawsze lepiej z obcym. Swój by zaraz chciał zniżek, lepszego traktowania… Poza tym dzięki temu Kott chronił się na dwie strony. Te dwie strony, po akcji Deutsche Banku, nie pozostały nieme. Swoje niezadowolenie wyraził minister Wąsacz, przyciśnięty przez Mariana Krzaklewskiego. Z drugiej strony, mieliśmy spektakularny powrót Marka Belki, doradcy ekonomicznego prezydenta, z Davos. Więc to był pierwszy czynnik kalkulacji – Deutsche Bank przekonał się, że polityczny parasol, który miał mieć dla swych działań, jest iluzją. Ale były też inne czynniki. Otóż Kott pozaskarżał do sądów wszystko, co mógł zaskarżyć. Mówi osoba związana z BIG Bankiem: – Skargi dotyczyły działania Deutsche Banku podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy i zgodności z prawem uchwał WZA. To wszystko trafiło do Sądu Gospodarczego, pozwy zawierały wnioski o zabezpieczenie powództwa, czyli o zawieszenie działania nowej Rady Nadzorczej. W związku z tym nie może ona zmienić zarządu. Sądy w Polsce nie są rychliwe. Nie odbyły się jeszcze pierwsze rozprawy. A trudno przypuszczać, że już po pierwszym posiedzeniu sąd wyda wyrok… Poza tym zawsze można się odwoływać, składać apelacje. To może ciągnąć się latami. Jest i trzeci czynnik, który zadecydował, że Niemcy zrezygnowali z BIG Banku. Otóż wrogie przejęcie BIG-u odbyło się przy świetle reflektorów. Były to wiadomości z pierwszych stron gazet, prasa nagłośniła tajne umowy, podpisywane przez DB z Jamrożym i Wieczerzakiem. Wszystko to stworzyło wobec DB fatalną atmosferę. Niemcy postanowili wycofać się z BIG Banku. Tak oto zakończyła się bitwa. Kto ją wygrał, a kto przegrał? 100 procent sukcesu, czyli BCP Na pewno wielkim wygranym jest Banco Comercial Portugues, który wszedł na nasz rynek dwoma ścieżkami. Pierwszą, kupując udziały w BIG Banku – 14,9%, drugą poprzez konsorcjum Eureko. Eureko B.V. jest aliansem ośmiu firm, a BCP, poprzez spółkę Seguros e Pensoes ma tam 15,63% udziałów. Po ataku Deutsche Banku wydawało się, że Portugalczycy łatwo mogą stracić przyczółki w Polsce (BIG, PZU). A tymczasem po zawarciu umowy z Niemcami zgarnęli całą pulę. BCP jest bardzo blisko związany z Kościołem katolickim, jego prezes, Joao Talone, jest członkiem Opus Dei. Dlatego też we wszystkich politycznych spekulacjach mówi się, że bank swój sukces w Polsce zawdzięcza poparciu polskiego Episkopatu i liderów AWS. – Krzaklewski był dwa razy w Portugalii, był też tam Buzek.
Tagi:
Robert Walenciak