Kto komu dyktuje warunki, media władzy czy władza mediom?
Prof. Janusz Adamowski, dyrektor Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego Dziś mam wrażenie, że w tym oddziaływaniu silniejsze są media. Powstała specyficzna atmosfera, może nawet psychoza, bo politycy uznają za stosowne natychmiast reagować na wszystkie sygnały wysyłane przez media. Robią to nierzadko zbyt pochopnie. Wystarczy, że coś się pokaże lub o czymś powie w telewizji, co może być nawet niesprawdzone, zbyt świeże, nieuleżane, a władza już reaguje w duchu narzuconym przez nadawcę. Nie twierdzę, że media nie mają racji, ale władza powinna zachowywać się bardziej powściągliwie. Zwłaszcza że zauważa się głównie sprawy populistyczne. Populizm teraz dominuje nad zdrowym rozsądkiem. Janusz Steinhoff, b. wicepremier i minister gospodarki Jestem raczej konserwatywny w tej kwestii. Polityk musi mieć wizję i na jej podstawie układać strategię, lecz także wsłuchiwać się w głos mediów. Przy całym szacunku dla dziennikarzy powinien jednak umieć przekonywać media do swoich racji. Niestety, wielu kieruje się oportunizmem i ulega politycznym sygnałom przekazywanym przez media. W telewizji i prasie trwa jakby konkurs na najbardziej „podatnego” polityka. To niedobre zjawisko. Marek Barański, redaktor naczelny dziennika „Trybuna” Coś się porobiło z władzą, że media dyktują jej warunki, a władza nie ma nic do gadania. Media, czyli Morozowski z Sekielskim w TVN 24, Olejnik, TOK FM, pani Marszałek oraz parę innych osób. Sytuacja jest taka, że władza wybrana w demokratycznych wyborach otwiera rankiem gazety lub włącza TVN 24, bo telewizja publiczna została daleko w tyle. Ręce się trzęsą politykom, bo to, co powiedzą media, jest wyrokiem. Co z tego, że dyrektor Kwiatek został uniewinniony i doradcy premiera też. Co z tego, że dowiedziono, że posłanka Błochowiak nie dotykała się przetargu w Pabianicach, radnych oskarżanych o wymuszenia w Słupsku uznano zaś za niewinnych. To się dzieje „potem” i nikogo nie obchodzi. A minister Sobotka siedzi na ławie oskarżonych i głęboko wierzy w sprawiedliwość. Może się okazać, że jest niewinny, ale już teraz zniszczyła go nie władza, lecz prasa. Od dawna nie widziałem, aby władza strzeliła gola mediom, chyba że ludzie ze służb, którzy są parawładzą. Monika Olejnik, dziennikarka Media, zwłaszcza tabloidy, od dawna dyktują politykom, co mają robić, a oni z chęcią się temu poddają. Z drugiej strony, w sprawach o wiele ważniejszych, a nawet bardzo ważnych, np. PKN Orlen, politycy bawią się z nami w kotka i myszkę. Tutaj my, dziennikarze, jesteśmy właściwie manipulowani przez władzę. Prof. Jan Kofman, historyk transformacji Ani władza mediom, ani media władzy. To dwie rozdzielne sfery. Pytanie wydaje się źle postawione – teoretycznie, bo w praktyce oglądamy spektakle, w których władza, np. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, próbuje narzucić swoje rozwiązania telewizji publicznej. W innych sprawach jest zresztą podobnie. Tyle że dzisiaj to raczej media wyznaczają pole manewru dla władzy. Np. w sprawie Orlenu. Władza w tym konkretnym przypadku nie może nic zrobić i nie chciałaby nic zrobić. Prof. Andrzej W. Jabłoński, politolog, Uniwersytet Wrocławski Generalnie w porządnej demokracji nikt nie powinien nikomu dyktować warunków, bo każdy ma swój obszar działania. Patologie zdarzają się i będą się zdarzać. Władza musi dobrze żyć z mediami, a one powinny być krytyczne, ponieważ inaczej doszlibyśmy do korporacji mediów z władzą, przekreślającej życie publiczne. Trudno byłoby nagle stworzyć tradycję, jaką mają np. media w USA, czasem odzywają się tendencje do dyrygowania nimi, takie zjawiska zresztą obserwujemy na Ukrainie, Białorusi i w Rosji. U nas nie jest chyba najgorzej. O wielu sprawach nie wiedzielibyśmy, gdyby nie dziennikarstwo śledcze. Trudno przecenić tę rolę. Prof. Karol B. Janowski, nauki historyczne, nauka o polityce, UMK Media starają się oddziaływać na przebieg politycznej dramy. Dążąc do zaspokojenia swych potrzeb, pełnią funkcje typowe dla grupy interesu. Posługując się bowiem narzędziami wpływu właściwymi dla przedsięwzięć lobbingowych, które mają na względzie urzeczywistnianie różnorakich interesów – nierzadko mających niewiele wspólnego z deklarowaną misją społeczną – dążą do skłonienia władz państwowych, by podjęły oczekiwane decyzje. Godzi się wskazać na mit, jakim jest w istocie interes publiczny (dobro publiczne), na który zwykle się powołują media. Wpływają one na rozstrzygnięcia władz ustawodawczych, wykonawczych i sądowniczych, choć nie mają w nich









