Kto uczy naszych studentów

Kto uczy naszych studentów

102 tys. etatów nauczycieli akademickich. Coraz starsi profesorowie mają po kilka posad, za mało asystentów i adiunktów Ponad 450 uczelni wyższych, w tym 131 publicznych. W nich po jednej stronie katedry 1,93 mln studentów. Po drugiej – 102 tys. etatów nauczycieli akademickich (na podstawie raportu „Diagnoza stanu szkolnictwa wyższego w Polsce”, przygotowanego przez Ernst&Young i Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową). Dwoją się i troją Wiele danych jest niejasnych. Już podana na wstępie liczba wykładowców budzi wątpliwości. Liczba etatów nie odpowiada faktycznej liczbie osób, wielu nauczycieli akademickich pracuje bowiem w dwóch, trzech miejscach – co najmniej. Wśród tych wieloetatowców najwięcej jest, i tak dobrze zarabiających, profesorów – dwie trzecie z nich przyznaje się do przynajmniej dwóch etatów. Prof. Stefan Jackowski, jeden z autorów raportu, wieloetatowość i inne formy wielozatrudnienia wskazuje jako jedną z patologii polskich uczelni. – Zjawisko wielozatrudnienia dotyczy przede wszystkim szeroko rozumianych dyscyplin społeczno-ekonomicznych oraz pedagogicznych, bo na tych kierunkach studiuje przeszło 50% studentów. Słyszałem o przypadku profesora, który etykę biznesu wykładał na 13 uczelniach… Pensum dydaktyczne pracowników naukowo-dydaktycznych to ok. 180-210 godzin rocznie. Oznacza to trzy-cztery bloki zajęć tygodniowo. Można je przeprowadzić w ciągu dwóch dni, wliczając czas na konsultacje, pozostały czas pracownik powinien poświęcać na badania. Jednak dziś pracę na drugim etacie, choćby na konkurencyjnej uczelni, wykładowca może podjąć bez pytania o zgodę, jedynie po powiadomieniu rektora. Pozwolenia wymaga zatrudnienie na trzecim etacie (niektóre uczelnie wprowadzają dodatkowe restrykcje). W projekcie nowej ustawy o szkolnictwie wyższym zgoda rektora wymagana jest już przy drugim etacie – trzeci jest niedopuszczalny. Prof. Jackowski uważa, że zgodę będzie łatwo otrzymać. – Nie obiecuję sobie wiele po tym wymaganiu, póki na wybór rektora duży wpływ mają wielozatrudnieni pracownicy. Rektor musi spełniać oczekiwania swojego elektoratu, a skoro nie będzie mógł spełnić oczekiwań płacowych, będzie się zgadzał na dodatkowe etaty. Średnia Prof. Marek Rocki, przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej, podkreśla jednak, że to nie wielość miejsc zatrudnienia jest źródłem problemów, bo można być zarówno świetnym nauczycielem w kilku placówkach, jak i kiepskim w jednej. Najważniejsze, żeby uczelnia dbała o jakość oferty dydaktycznej. Przez ostatnie 20 lat liczba studentów w Polsce zwiększyła się pięciokrotnie, liczba nauczycieli akademickich zaś jest wyższa jedynie o 60% (zgodnie z wyliczeniami „Diagnozy”). Skoro na wielu kierunkach brakuje kadry, zwielokrotniona praca wykładowców jest niezbędna. W Polsce na jednego nauczyciela akademickiego przypada średnio 19 studentów, ale na jednego profesora – 83. Nie odbiega to znacznie od średniej europejskiej. Jednak średnia średnią, a realia, z którymi stykają się na co dzień studenci, bywają całkiem inne. Na kierunkach masowych, czyli przede wszystkim związanych z kształceniem, naukami społecznymi, prawem i handlem, można zaobserwować ogromną liczbę studentów przypadających na jednego doktora habilitowanego. To tu wykładowcy całkiem dosłownie dwoją się i troją i nierzadki jest widok, gdy profesor na pięć minut przed końcem wykładu z trzaskiem zamyka teczkę i wybiega z auli, by zdążyć na drugi koniec miasta. Nie można odgórnie ograniczyć naboru na te kierunki – uczelnie są autonomiczne i jeśli tylko spełniają określone standardy, mają pełne prawo przyjmować studentów na kolejną ekonomię czy pedagogikę. W rezultacie na kierunkach określonych szeroko jako „kształcenie” na nauczyciela przypada 67 studentów, ale na profesora – 920, podczas gdy na kierunkach technicznych jeden nauczyciel ma pod opieką ośmioro studentów, profesor – 49. Dysproporcja jest uderzająca. Innym problemem jest ograniczanie zatrudnienia pozadydaktycznego. Czy można sobie wyobrazić prawnika bez doświadczenia w kancelarii czy wykładowcę na kierunku technicznym niemającego nawet odrobiny kontaktu z przemysłem? Twórcy raportu EY i IBnGR proponują, by kontakt teorii z praktyką następował w większym stopniu za pośrednictwem uczelni – w ramach umów uczelni z podmiotami zewnętrznymi. W przeciwnym razie pracownikowi grozi konflikt interesów i zobowiązań. Takie rozwiązanie pozwoli też ściślej związać uczelnię z przemysłem oraz zwiększy udział środków zewnętrznych w jej finansowaniu. Dziś przychody uczelni wyższych pochodzą, jak potwierdza raport, głównie z działalności dydaktycznej – czesnego i dotacji. Zgodnie z nowymi rozwiązaniami

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2010, 2010

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau