Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

No i dostaliśmy za swoje – znaleźli się członkowie Parlamentu Europejskiego, którzy byli przeciwko wejściu Polski do Unii. Powód jest znany – udział w wojnie z Irakiem. Ale czy tylko? Czy też nie jest tak, że w ostatnich miesiącach zawalamy akcję promowania Polski, zwłaszcza w krajach Unii? Jest z tego powodu awantura w naszym MSZ – bo faktycznie, dokonania naszych placówek są mało budujące.
Placówki w wielkim stopniu prezentują Polskę tak: albo wystawa o Żydach, albo wystawa o sztuce ludowej. I tyle. Dlatego najczęstszymi gośćmi imprez organizowanych przez nasze placówki są albo Gołda Tencer, albo zespoły ludowe. Poza tym Polski nie ma.
Przykłady? Pisze więc do centrali ambasada w Hadze, że chce walczyć ze stereotypem Polaka antysemity. Dlatego zorganizowała okolicznościową wystawę i zaprosiła Gołdę Tencer (honorarium 10 tys. zł – dla artystki i trzech muzyków). Poza tym ambasada sugeruje sposoby uświetnienia imprezy: \”Uważamy również, że ze względu na związki łączące Hagę i Warszawę udział w uroczystości powinien wziąć również Prezydent Warszawy, p. Jarosław Kaczyński\”. Tak, tak – Jarosław. To zresztą byłby cwany pomysł – wysłać im Jarosława…
Z kolei ambasada w Kopenhadze promuje Polskę poprzez ludowe wycinanki. Więc pani ambasador Tuge-Erecińska (Boże, ona była wiceministrem!) zachwyca się wystawą o tradycjach wielkanocnych Polski, zapewniając, że Duńczycy szaleją za polskimi wycinankami i rękodzielnictwem ludowym.
To są tylko dwa przykłady (ale charakterystyczne), które pokazują, że promocja Polski w świecie konstruowana jest z logiką powiatowego domu kultury. Mamy modne, łatwe tematy, więc robimy coś, żeby było zgodne z tą linią, i problem z głowy.
A ambitne tematy? Owszem. Wtedy robi się je tak: ambasador w Brasilii zaprosił Bronisława Geremka, by mówił w tamtejszym Kongresie i uczelniach wyższych o przyszłości Unii Europejskiej (honorarium do uzgodnienia).
Inną zasadą kieruje się polskie radio, Program V, kierowany za granicę i zasilany przez MSZ sumą 4 mln zł. I cóż nasza dyplomacja za te pieniądze ma? Więc mamy wywiad z panem Hermaszewskim, bo akurat wyszedł ze szpitala, oraz relacje z ludowych imprez w Sochaczewie i Żyrardowie. Wybory wójta roku, sołtysa roku – taki obraz Polski idzie w świat. Był Zielony Tydzień w Berlinie, więc z Berlina usłyszeliśmy rozmowę z ówczesnym wicepremierem Kalinowskim, był Dzień Polski w Sztokholmie, więc mówili zaproszeni na imprezę wicewojewodowie oraz Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego. Okazuje się więc, że Radio Polonia zajmuje się opisywaniem wrażeń PSL-owskich działaczy przebywających za granicą.
Jest w tym wszystkim gigantyczny bezsens. Polskie państwo przeznacza niewielkie sumy na promocję. Ale te kwoty wydawane są przypadkowo, bez głębszego zastanowienia, bardziej na zasadzie sprawienia przyjemności swoim znajomym albo zwierzchnikom niż jakiejś myśli. W dziedzinie promocji mamy manufakturę.

Wydanie: 13/2003, 2003

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy