Kup pan PAP

Kup pan PAP

Czy Polska Agencja Prasowa zostanie sprywatyzowana przed wyborami? Czy odchodząca ekipa premiera Buzka zdąży sprywatyzować PAP? Zgodnie z ustawą o PAP, akcje spółki mogły być sprzedane już we wrześniu 1999 r. Przez ponad rok nie działo się jednak nic. Dopiero w styczniu br. resort skarbu zaczął wspominać, że do września chce zakończyć proces prywatyzacji firmy. Czy zdąży? Atmosfera panująca wokół PAP prywatyzacji nie sprzyja. W ostatnich dniach część prasy pisała o przymusowym urlopie prezesa i marnotrawstwie panującym w agencji, przynoszącym nie tylko finansowe straty. Ile w tym było prawdy, a ile plotek? Sami swoi Uchwalona w 1997 r. ustawa przekształciła PAP w jednoosobową spółkę skarbu państwa. Stwierdzała też, że agencja nie może trafić pod wpływy konkretnego ugrupowania politycznego. Mimo to w 1998 r. AWS wprowadziła do PAP własną ekipę z prezesem Robertem Bogdańskim na czele. „Nowi” mieli uzdrowić sytuację w firmie, która co roku przynosiła straty. Na początek w agencji przeprowadzono zwolnienia grupowe – w ciągu ostatnich trzech lat liczba pracowników zmalała z 520 do 350. Zrezygnowano też z wielu korespondentów zagranicznych i zlikwidowano redakcje rolną i miejską. Odeszło wielu doświadczonych dziennikarzy z długoletnim stażem, a na ich miejsce przyjmowano nowych, zazwyczaj z dorobkiem w prawicowych mediach. Rok temu głośno było o raporcie Najwyższej Izby Kontroli, który stwierdzał, że przez dwa lata zarobki szefostwa agencji nienaturalnie wzrosły. W 1997 r. prezes zarabiał 5,8 tys. zł., natomiast w 1999 r. – już 18,4 tys. zł. Kilka dni temu o firmie znowu zrobiło się głośno. W środowisku dziennikarskim zaczęło huczeć od plotek, że minister Kamela-Sowińska wysłała prezesa Bogdańskiego na przymusowy urlop. Plotki podsycał fakt, że parę tygodni wcześniej z PAP do przystani tzw. pampersów, czyli Telewizji Familijnej, przeszedł wiceprezes ds. finansowych, Piotr Ciompa. Jaki był powód takich roszad? Dziennik „Trybuna” twierdzi, że zamieszanie wywołał list, który ówczesny kierownik Ośrodka Szkoleniowo-Wypoczynkowego PAP w Zegrzu, Bogdan Piekarski, wysłał do Rady Nadzorczej spół-ki, a także NIK i Ministerstwa Skarbu. Napisał w nim, że szefostwo agencji wykazało się rażącą niegospodarnością i działało na szkodę skarbu państwa. Zarząd PAP m.in. zamierzał bez przetargu wydzierżawić firmie BEA z Nowego Dworu Mazowieckiego ośrodek w Zegrzu, wcześniej deficytowy, który ostatnio zaczął przynosić zyski. Mimo to nie organizowano w nim firmowych szkoleń. Kierownictwo wolało wykładać pieniądze na wyjazdy do miejsc odległych od Warszawy nawet o 400 km. Zdaniem Bogdana Piekarskiego, każde szkolenie to dla ośrodka strata ok. 20 tys. zł. Bogdański kazał też zdemontować wieżę radiową, wycenioną przez rzeczoznawcę na 55 tys. zł. Rozbiórka miała dodatkowo kosztować 20 tys. zł. Piekarskiemu udało się jednak znaleźć operatorów sieci komórkowych, którzy zainstalowali na wieży swoje nadajniki. Dzięki temu do kasy PAP wpływa co miesiąc 1,6 tys. dol. Suma ta pokrywa opłaty za opał. Kolejny zarzut wobec szefów agencji to nadal niewyjaśniona sprawa nowej siedziby. Kilka lat temu okazało się, że PAP nie jest właścicielem pomieszczeń zajmowanych w budynku przy Alejach Jerozolimskich w Warszawie, gdyż gmach należy do Banku Gospodarstwa Krajowego. PAP musiał sobie poszukać nowego lokum. Agencja posiada już własny budynek przy ul. Mysiej. Początkowo miał tam powstać nowy biurowiec, wybudowany wspólnie z holenderską firmą Von der Heyden. Ale Holendrzy wycofali się z inwestycji. Szefostwo PAP, zamiast adaptacji istniejących pomieszczeń, zdecydowało o przenosinach agencji do biur wynajętych na warszawskiej Woli. Tymczasem przeprowadzka agencji kosztowała prawie 2 mln zł. Jak relacjonuje „Trybuna”, zirytowana tym wszystkim minister Kamela-Sowińska miała doprowadzić do przymusowego urlopu Bogdańskiego (jako wstęp do jego odwołania). Opinii pani minister nie podzieliła jednak Rada Nadzorcza PAP i pozostawiła go na stanowisku. Wszystkiemu zaprzecza szefostwo PAP. – Prezes Bogdański wyjechał na normalny, zaplanowany urlop z rodziną – powiedział nam wiceszef agencji, Krzysztof Andracki. – Porządek obrad Rady Nadzorczej nie przewidywał punktu dotyczącego zmian personalnych. To fakty prasowe. Domagaliśmy się od „Trybuny” zamieszczenia sprostowania, redakcja jednak tego nie zrobiła. Agencja tego tak nie pozostawi. Prawdopodobnie Bogdański skieruje sprawę do sądu (przeciwko komu?).

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 35/2001

Kategorie: Kraj