Tu kij baseballowy kojarzy się najpierw ze sportem Na początku zdarzało się, że – jeszcze wtedy milicja – wyłapywała ich na ulicach i dworcu. Do czego bowiem może służyć młodemu człowiekowi w Polsce baseballowy kij? Trzeba było potem długo tłumaczyć na komisariacie, że to jest prawdziwy kij baseballowy, a ci, co mieli go w plecaku, naprawdę grają w baseball. I to nie gdzieś w Polsce, ale tu, w Kutnie. Teraz w Kutnie uprawianie baseballu stało się niemal obowiązującą normą. Już w tej chwili Centrum Szkolenia Małej Ligi Baseballu wygląda imponująco, a to i tak nic w porównaniu z planami. W dodatku te plany zostaną zrealizowane. 16 lat temu coś takiego nawet nie mogło przyśnić: że w baseball można grać w Polsce, zarabiać na tym i jeszcze wypromować przy tej okazji miasto. Z KUBY NAD WISŁĘ Juan Francisco Echevarria Motola jest Kubańczykiem. Studiował w Pradze. Tam poznał mieszkankę Kutna. Wzięli na Kubie ślub i na początku lat 80. przyjechali do Kutna. Echevarria dostał pracę w technikum mechanicznym: – Brakowało mi sportu. Najpierw grałem więc w szachy. Potem dowiedziałem się, że na Śląsku grają w softball. Pojechałem do Rybnika. Rok grałem z nimi. Aż założyłem się, że w Kutnie zorganizuję najlepszą w Polsce drużynę baseballową. Dał ogłoszenie w szkolnej gazetce. Zgłosiło się pięciu chłopaków. Najpierw musiał ich nauczyć, o co w ogóle w tej całej zabawie chodzi. Potem trzeba się było zarejestrować. Poszli do miejscowej Stali Kutno. Po zapewnieniu, że nie wiąże się to dla klubu z żadnymi dodatkowymi kosztami, stali się sekcją baseballową i zaczęli grać na bocznym boisku piłkarskim. Ojciec jednego z zawodników – Jan Podemski – załatwił pierwsze pieniądze. Ale i tak płacili ze swoich. Podróżowali po kilkanaście godzin, spali na podłodze w salach gimnastycznych. – Nagrodą dla nas był wtedy sam udział w turniejach, możliwość wyjazdu za granicę. To przyciągało coraz więcej chętnych. Dużo dała praca trenerów kubańskich, choć musieli szybko wyjechać – wspomina Jan Podemski. Drużyna z Kutna szybko stała się najlepsza w Polsce. W latach 1984-2000 (jako Stal, a potem MKS) zdobyła siedem tytułów mistrzowskich i siedem razy Puchar Polski. Echevarria został nawet selekcjonerem reprezentacji Polski. Dziś nie ma już wiele wspólnego z polskim baseballem i żadnych konkretnych propozycji. Prowadzi dwa sklepy w Kutnie. Ma trochę żalu, nie tylko o to, że musiał kiedyś dokładać do baseballowego interesu. – Kiedyś przyszedł do mojego sklepu jeden z obecnych działaczy. Zapytał, czy mogę wystawić fakturę na klub. Mogę. Zapytał, czy wiem, jak się pisze słowo baseball. Ja zapytałem, kim on jest. Usłyszałem, że on tu przecież zaczynał tworzyć od podstaw baseball. POLAK POTRAFI Amerykanie z Małej Ligi Baseballu (organizacja zrzeszająca trzy miliony dzieci na całym świecie) myśleli już wcześniej o zbudowaniu centrum szkolenia dla Europy, Azji i Afryki Północnej. Stanley Frank Musial w 1987 r. przekazał na rzecz Polskiego Związku Baseballu sprzęt za 50 tys. dolarów. A to w amerykańskim i baseballowym świecie wielka postać. Na koncie: siedem tytułów najlepszego pałkarza, trzy najlepszego gracza, 24 mecze gwiazd, trzy razy finały światowe, jedno z najbardziej eksponowanych miejsc w Galerii Sław. Potomek polskich emigrantów, Edward Piszek. On był jednym z inicjatorów budowy Centrum i przekazał na ten cel 100 tys. dolarów (nadal promuje budowę i szuka sponsorów). Wiceprezesem PZBall był Waldemar Szymański. Znani w świecie baseballu, biznesu i polityki Musial i Piszek mają polskie korzenie. Szymański robił baseball w Kutnie. Najpierw wprawdzie proponował szefowi Małej Ligi w Europie, Brianowi Pompili, Kamień, ale ostatecznie padło na Kutno. Sprawa też nie była jednak prosta. Przede wszystkim trzeba było znaleźć działkę. Znaleziono 17 hektarów pól. Trzeba było przekwalifikować ziemię. Przekwalifikowano. Tylko że stąd raptem kilkadziesiąt kilometrów do Płocka. Jak powieje wiatr z tamtej strony, to każdy wie, że w Płocku jest rafineria. A dla Amerykanów najważniejsza jest ekologia. Ponieważ jednak nie dość, że wcześniej na działce “rosła żywność”, to jeszcze teren sąsiadował bezpośrednio ze szpitalem, w dodatku wiatr wiał w drugą stronę, więc Amerykanie nie mieli wątpliwości, że to miejsce absolutnie czyste ekologicznie. Ze strony miasta umowę podpisał ówczesny prezydent Kutna, Krzysztof Debich. – Skoro inni
Tagi:
Mirosław Nowak









