Miała tylko 15 lat, gdy Inkowie złożyli ją w ofierze na szczycie wulkanu Wystawa w Muzeum Wysokich Gór w argentyńskim mieście Salta wzbudziła sensację. Po raz pierwszy pokazano bowiem doskonale zachowaną mumię indiańskiej dziewczyny złożonej na ofiarę bogom. „To zdumiewające. Ona wygląda, jakby miała za chwilę obudzić się i przemówić”, szepczą do siebie zwiedzający. A przecież La Doncella (Panna, Dziewica), jak nazwano inkaską piękność, skonała przed pięcioma wiekami. Zmarła na wysokości 6,7 tys. m, na ośnieżonym szczycie wulkanu Llullaillaco (w północno-zachodniej Argentynie w pobliżu granicy z Chile). Zamarzła, smagana lodowatym wichrem, śmiertelnie znużona wielodniową wędrówką. Nie poszła samotnie na spotkanie śmierci. Wraz z nią poświęcono bogom sześcioletnią dziewczynkę oraz siedmioletniego chłopca. Trzy mumie zostały nazwane Dziećmi z Llullaillaco. Ale na wystawie pokazano tylko Doncellę, i to dopiero po ośmiu latach. Andyjscy Indianie stanowczo bowiem protestowali przeciwko traktowaniu swych przodków jak eksponatów muzealnych. Starsi wieszczyli, że zniszczenie komór ofiarnych Inków może wywołać gniew bóstw. „Ta wystawa to wielki błąd. Zmarłym należy się szacunek”, twierdził Miguel Suarez, przywódca szczepów z doliny Calchaquies. Gabriel Miremont, założyciel i dyrektor muzeum, uznał, że w argumentach tych jest wiele racji. Wystawę otwarto po cichu, bez żadnych ceremonii. „Pomieszczenie, w którym wystawiono Pannę z Lodu, jest pogrążone w ciemnościach. Jeśli ktoś chce zobaczyć mumię, powinien nacisnąć guzik włączający oświetlenie. Chcieliśmy, aby to była świadoma decyzja. To przecież martwe ciało. Można oglądać tylko inne części wystawy”, wyjaśnia dyrektor muzeum. W okolicznych górach znajduje się jeszcze ok. 40 komór ofiarnych i miejsc pochówków Inków. Miremont zapewnia jednak, że te szczątki dawnych Indian pozostaną nietknięte. „Chcemy zachować dobre stosunki z miejscowymi społecznościami. Zabraliśmy trzy mumie. To wystarczy”. W gablocie La Doncella siedzi w brunatnej szacie, jakby pogrążona we śnie. Na górnej wardze wciąż ma przylepione okruchy zielonych liści koki. Podczas swych ostatnich dni przeznaczone na ofiarę dzieci żuły zawierającą kokainę kokę, aby sprostać trudom karkołomnej wspinaczki. W gablocie odtworzono warunki, jakie panują na szczycie wulkanu – mała wilgotność powietrza i zawartość tlenu, niskie ciśnienie, temperatura minus 17 stopni. Ten skład atmosfery kontroluje komputer. Miasto Salta znajduje się w strefie aktywnej sejsmicznie, muzeum ma więc własne generatory prądu, a także zapasowe chłodnie na wypadek niszczycielskiego trzęsienia ziemi. Gubernator prowincji obiecał, że gdyby te środki bezpieczeństwa nie pomogły, w razie konieczności wywiezie Doncellę w bezpieczne miejsce swoim samolotem. Dla Inków i innych Indian andyjskich ośnieżone szczyty były miejscami świętymi – apu. Wierzono, że w górach biorą początek życiodajne deszcze, od których zależą urodzaj oraz obfitość stad lam i alpak. Dlatego też ofiary składane wysoko w górach uważano za szczególnie miłe bogom. Inkowie nie byli tak okrutni jak Aztekowie – często składali w ofierze tylko misternie utkane materie, muszle poławiane daleko na oceanie czy pióra egzotycznych ptaków z Amazonii. Istniały jednak także ofiary z ludzi, zwane Qhapaq Hucha, składane przede wszystkim z dziewczynek w ramach oficjalnego kultu imperium. Qhapaq Hucha znaczy prawdopodobnie „królewski kontrakt”. Nowy władca składał ofiary we wszystkich najważniejszych ośrodkach kultowych, aby zapewnić sobie pomyślne panowanie. Prawdopodobnie ceremonia ta była później powtarzana. Panujący tylko kilka lat Waskhar Inqi przeprowadził dwie Qhapaq Hucha – przy czym inicjatorką drugiej była żona monarchy. Według kronik hiszpańskich, z okazji intronizacji nowego Inki poświęcano bogom 200 dziecięcych istnień, aczkolwiek wśród naukowców wciąż toczy się dyskusja na temat zasięgu tych ponurych praktyk i liczebności ofiar. Imperium Inków było państwem scentralizowanym – każda prowincja musiała dostarczyć do stolicy – Cuzco, kontyngent dzieci, tam też odbywała się selekcja. Inkowie wierzyli, że bogom należy oddać to, co najcenniejsze, toteż dzieci wybierane na ofiarę pochodziły z najświetniejszych rodów, odznaczały się doskonałym zdrowiem i nieskazitelnym ciałem. Podobno w 1570 r. pewna staruszka opowiadała Hiszpanom, że została wybrana na ofiarę, kiedy jednak odkryto plamkę na jej skórze, uszła z życiem. Część
Tagi:
Krzysztof Kęciek









