To, co mamy teraz, oznacza, że byliśmy zbyt obojętni i za mało czujni za poprzedniej władzy Aleksandra Terpińska – reżyserka Scenariusz „Najpiękniejszych fajerwerków ever” wygrał konkurs na film inspirowany „Przypadkiem” Krzysztofa Kieślowskiego. Napisałaś go z myślą o tym twórcy? – Pomysł zrodził się rok przed konkursem i był inspirowany Majdanem. Zastanawiałam się, jak my byśmy się zachowali, gdyby coś takiego wydarzyło się w Polsce. Jednak realizacja filmu fabularnego o konflikcie zbrojnym jest droga, dlatego na jakiś czas scenariusz wylądował w szufladzie. Próbowałam zrealizować go w sposób partyzancki, wykorzystując np. Marsz Niepodległości jako tło dziejących się w filmie zamieszek, jednak na marszu jest również dużo symboli narodowych, a ja chciałam uciec od tego na rzecz uniwersalizmu tej opowieści. Kiedy pojawił się konkurs na współczesną adaptację „Przypadku” Kieślowskiego, pomyślałam, że warto by rozwinąć mój pomysł pod tym kątem. Wygrana w konkursie dawała szansę na realizację filmu w bardziej profesjonalnych warunkach. Jak skojarzyłaś swój scenariusz z „Przypadkiem”? – Pomyślałam, że trójka moich bohaterów doskonale koresponduje z trzema wersjami losu Witka Długosza. Trzy młode postacie z mojego filmu to w gruncie rzeczy jeden człowiek – są z jednego pokolenia, wychodzą z tego samego poziomu, ale kończą zupełnie gdzie indziej. Chciałaś skomentować nadwiślańskie tu i teraz? – Nie nazwałabym swojego kina zaangażowanym politycznie, choć takim się stało. Mój film jest teraz czytany inaczej. Choć już w momencie pracy nad nim zdałam sobie sprawę, jak niewiele dzieli nas od takiego konfliktu i że w na pozór spokojnym państwie to mogłoby się wydarzyć w każdej chwili. Jeśli zabraknie nam świadomości społecznej i czujności, to nasza demokracja może szybko upaść. To nie dotyczy tylko Polski. Wystarczy przy władzy ktoś w jakiś sposób zakompleksiony, kto ma dzikie ambicje i nienawiść w sobie, i nagle okazuje się, że trudno przed nim się bronić. To brzmi, jakbyś mówiła przede wszystkim o Polsce. – Starałam się nie umieszczać tego filmu w Polsce, ponieważ dla mnie jest on uniwersalny. To, co działo się tuż przed II wojną światową, wyglądało podobnie. Naziści zostali wybrani w demokratycznych wyborach. Zdałam sobie sprawę, że wojna przychodzi po cichu, my jej nie zauważamy, bo jesteśmy zajęci swoimi małymi sprawami. Nikt z nas, cywilów, nie chce wojny i nie myśli, że tak to może się skończyć. Czasem nie idziesz na demonstrację, bo ci zachoruje dziecko, a tu historia się toczy. Zależało mi, żeby pokazać, na czym polega dynamika konfliktu, jak w tym wszystkim ludzie się zachowują. Ta dynamika jest podobna bez względu na konflikt. Zło jest po prostu zaniechaniem dobra. Jeśli nie jesteś czujny i pozwalasz złu się rozrosnąć, ono przejmuje kontrolę. W filmie obrońcy demokracji nie są lepsi – atakują zwolenników konfliktu bez sprawdzania, jakie mają poglądy, patrzą jedynie na mundur. – Eskalacja nienawiści prowadzi do tego, że po drugiej stronie przestajemy widzieć człowieka. Czasami bardzo trudno wymknąć się pewnym mechanizmom. Jesteśmy tak skonstruowani, że wystarczy niewielka rzecz, nawet nieistotna, żeby dzielić się na grupy – faworyzować swoją, a deprecjonować tę drugą. Skoro więc nawet błahe rzeczy potrafią nas poróżnić, to co dopiero te ważne, takie jak poglądy polityczne czy moralne. Bardzo łatwo skłócić społeczeństwo i sprowadzić je do szczekających na siebie grup. To ultraniebezpieczne. Obecną wojnę polsko-polską uważam za ogromne zagrożenie. Samo konfliktowanie ludzi jest wstępem do totalnej demolki. Dzielenie społeczeństwa przychodzi bardzo łatwo, ale proces odwrotny jest dużo trudniejszy i trwa znacznie dłużej. – Powrót do stanu sprzed konfliktu jest w zasadzie niemożliwy. Bardzo trudno sprawić, by ludzie znów się połączyli wokół jakiejś idei. Ci, którzy dzielą społeczeństwo, nie biorą odpowiedzialności za to, co robią, a obywatele nie są świadomi, ile potrwa proces odbudowy. Czy w naszym kraju zasypanie podziałów jest w ogóle możliwe? – Chcę wierzyć, że dobro zwycięży. Tę wiarę widać w filmie: pokazałaś ludzi o różnych ideach, wyznających różne wartości, ale to do pewnego momentu nie przeszkadza im razem funkcjonować. – Mogą żyć obok siebie w zgodzie, dopóki nie wskażesz im różnic między nimi. Możesz mieć sąsiada, ale za chwilę możesz mieć Żyda. Stygmatyzacja pewnych grup sprawia, że przestajemy w nich widzieć ludzi. A według psychologii jednym ze sposobów zwalczania









