Czy leci z nami złoty?

Sterujący naszą gospodarką nie przewidzieli tak nagłego spadku kursu złotego Tak nagłego i głębokiego załamania złotego wobec dolara nie notowały jeszcze wolnorynkowe dzieje polskiej gospodarki. W ub. tygodniu nasz pieniądz tracił i po 15 gr dziennie. W piątek po południu kantory sprzedawały dolary nawet po 4,80 zł, gdy natomiast kilka dni temu, po świętach wielkanocnych, ich cena nie przekraczała 4,35 zł. Prezes NBP, Hanna Gronkiewicz-Waltz, stwierdziła uspokajająco, iż nie powinno być istotnych zagrożeń dla kursu złotego. Inni sternicy naszej gospodarki w ogóle nabrali wody w usta, udając, że nie ma problemu. Nie bardzo zresztą wiadomo, co mieliby powiedzieć, gdy sytuacja tak dalece odbiegła od wcześniejszych zapowiedzi. Przypomnijmy, że 11 kwietnia, gdy Rada Polityki Pieniężnej uwalniała kurs złotego, nastroje były nader optymistyczne. “Kurs złotego jest stabilny i nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie miało się to zmienić” – mówił wiceminister finansów Jarosław Bauc, jeden z najbliższych współpracowników wicepremiera Balcerowicza. “W najbliższych miesiącach złoty może stać się silniejszy” – dodawał prof. Stanisław Gomułka, doradca ministra finansów. – Większość osób podejmujących tę decyzję uważała, że złotówka się umocni – mówi dziś prof. Wiesława Ziółkowska z Rady Polityki Pieniężnej. Ile można stracić Polski złoty znalazł się na krawędzi zapaści, co w sposób bardzo konkretny odbija się na naszych domowych finansach. W niedzielę benzyna podrożała o 10 gr na litrze. Import paliw jest bowiem rozliczany w dolarach, niezależnie od tego, czy są one sprowadzane z Rosji czy z innych państw. Wzrost cen benzyny oznacza, że podrożeją praktycznie wszystkie towary, bo wszystko trzeba przecież przewozić. W górę ruszą ceny usług transportowych. Podniosą się opłaty za eksploatację mieszkań (ogrzewanie, ciepła woda). Znacznie droższe będą wszelkie artykuły sprowadzane ze strefy dolarowej, nie tylko samochody, komputery czy telefony komórkowe. Polska gospodarka jest w bardzo dużym stopniu uzależniona od importu i niemal każdy produkt przemysłowy powstający w naszym kraju ma w sobie spory, jak to kiedyś mówiono, “wsad dewizowy”. Przykre zaskoczenie przeżyją osoby pragnące wykupić wakacyjne wycieczki zagraniczne, bo ceny tych wyjazdów są wyliczane z reguły na podstawie kursu dolara. Za granicę jeździ jednak mniejszość rodaków. Wszyscy natomiast możemy odczuć skutki, jakie spadek kursu złotego niesie dla całego polskiego budżetu. Ponieważ więcej importujemy niż eksportujemy, wzrost kursu dolara oznacza spadek dochodów państwa. Znacznie droższa stanie się obsługa naszego zadłużenia zagranicznego. Wszystko to grozi tym, że nie starczy pieniędzy na rozmaite zadania zapisane w budżecie. A decyzja o tym, komu i ile zabrać, z pewnością nie będzie łatwa. Tak szybki spadek kursu złotego przewraca też do góry nogami kalkula cje czynione przez naszych przedsiębiorców. – Dziś nie wiem nic. To, ile wydam na surowce krajowe, a ile na importowane, jak spadek kursu wpłynie na wielkość zamówień moich klientów, jakie będę miał obroty i zysk, ile zapłacę za kredyty, czy powinienem zatrudnić pracowników, czy zwalniać – to wszystko jest jedną niewiadomą – mówi producent wyrobów gumowych do zagranicznych samochodów montowanych w Polsce. Są jednak i tacy, którzy z pewnością zarobią. Dla firm żyjących z eksportu taka sytuacja oznacza prezent w postaci nagłego zastrzyku gotówki. – Jeżeli ktoś pracuje w przedsiębiorstwie, które dużo eksportuje, będzie miał miejsce pracy i podwyżki. A to ważne w sytuacji, gdy tak wiele zakładów pracy zapowiada zwolnienia. Oczywiście, ci, co chcą jechać na wycieczkę zagraniczną czy kupić zachodni samochód, zapłacą więcej. Kurs wszystkim nie dogodzi. Ci, którzy oszczędzają w złotówkach, nie powinni jednak zamieniać swych oszczędności na dolary. Ja sama tego nie zrobię i innym nie radzę. Różnica 8 punktów procentowych na korzyść lokat złotówkowych sprawia, że bardziej opłaca się oszczędzać w polskich pieniądzach – mówi Wiesława Ziółkowska. Optymiści w każdym calu Dodajmy, że na spadku kursów zarobiły też niektóre grube ryby rynku finansowego. Szybka i prosta operacja – kupno w połowie kwietnia 100 tys. dolarów po 4,2 zł i ich sprzedaż na początku maja za 4,5 zł dawały zysk 30 tys. zł. Prof. Witold Orłowski z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych uspokaja,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2000, 2000

Kategorie: Wydarzenia