Legenda Westerplatte to mit

Legenda Westerplatte to mit

Mało kto jest zainteresowany prawdziwą, odbrązowioną wersją wydarzeń „O godz. 4.45 dnia 1 września pancernik »Schleswig-Holstein« rozpoczął bombardowanie Westerplatte. Bombardowanie trwa”. Taki komunikat pięć minut później przesłał drogą telegraficzną dowództwu Marynarki Wojennej w Gdyni major Henryk Sucharski 1 września 1939 r. Tak rozpoczęła się II wojna światowa i siedmiodniowa epopeja polskiej załogi, liczącej niewiele ponad 200 osób. Kiedy w końcu podjęto decyzję o kapitulacji, nie żył co dziesiąty żołnierz. Czy major Henryk Sucharski postąpił słusznie, poddając Westerplatte po siedmiu dniach walki? Czy raczej powinien posłuchać kapitana Dąbrowskiego i bić się dalej? W tym tygodniu do kin wchodzi „Tajemnica Westerplatte” w reżyserii Pawła Chochlewa. Jeszcze przed premierą wielu uznało film za „ordynarny i wyjątkowo brutalny atak na legendę Westerplatte”. Wszystko przez to, że w reżyserskiej wizji polscy żołnierze odbiegają od wyidealizowanego obrazu niestrudzonych obrońców skrawka ojczyzny. Faktycznie u Chochlewa niektórzy są podejrzanie smutni. Nie wszyscy też czczą z religijnym namaszczeniem marszałka Rydza-Śmigłego, a zamiast ginąć bez sensu, chcą przeżyć… W ten sposób major Sucharski dążący do kapitulacji jawi się nie mniejszym bohaterem niż kapitan Dąbrowski, który chce z Westerplatte uczynić polskie Termopile. Patriotyczne czytanki Atak na dobre imię tych, którzy – jak pisał Gałczyński – „prosto do nieba czwórkami szli”, połączył polską klasę polityczną jak nigdy wcześniej. Nawet jeśli politycy przyznawali po cichu, że prawda o Westerplatte odbiega od powszechnego wyobrażenia, to i tak sprzeciwiali się jej ujawnianiu. Niczym bohaterowie „Misia” Barei mówili: „Jest prawda czasu i jest prawda ekranu”. Fala oburzenia była tym większa, że film Chochlewa otrzymał pokaźną dotację z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Na nic się nie zdały ostrzeżenia ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, według którego „za publiczne pieniądze nie może powstać film sprzeczny z polską racją stanu”. Ostatecznie jednak „Tajemnica Westerplatte” została zrealizowana, choć w wersji okrojonej z najbardziej kontrowersyjnych scen. Burzę wokół tego filmu dało się przewidzieć. Pewne cechy w polskim społeczeństwie, nie wyłączając jego elit politycznych, pozostają bowiem niezmienne. Już w 2008 r., kiedy nagonka na Chochlewa dopiero się zaczynała, Kazimierz Kutz trafnie przewidział dalsze losy „Tajemnicy…”. „Podejrzewam – mówił – że za kilka lat zamiast dobrego filmu powstanie patriotyczna czytanka zgodna z życzeniem tych wszystkich, którzy chcą, aby Westerplatte było miejscem nietykalnym”. Czy mogło być inaczej? Od lat kolejne pokolenia uczniów czytają o bohaterskiej obronie Westerplatte. Walka z przeważającymi siłami wroga, dłuższa, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, działa na wyobraźnię, zwłaszcza młodych. Takich „polskich Termopil” mieliśmy zresztą w naszych dziejach więcej, o czym skwapliwie przypominają podręczniki do historii. Wystarczy spojrzeć, jak opisane są poszczególne zrywy niepodległościowe, począwszy od powstania kościuszkowskiego, a na warszawskim skończywszy. Dylemat Sucharski czy Dąbrowski, o którym pisał Melchior Wańkowicz w książce „Dwie prawdy” z 1974 r., został już dawno rozstrzygnięty przez naszych pedagogów. Podręczniki do historii są tak naprawdę podręcznikami do mitologii. Uczeń na wszystkich etapach edukacji poznaje dzieje kraju i świata ze skrzywionej perspektywy, która nie dopuszcza pytań ani wątpliwości. Młodzież otrzymuje więc obraz Polski jako państwa dzielnego, lecz pechowego, raz po raz padającego ofiarą zaborczych sąsiadów i spisków międzynarodowych. Jedynym wyjściem staje się walka zbrojna, często nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi. Wydany w 2010 r. nakładem IPN podręcznik dla maturzystów „Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989” o Westerplatte pisze zdawkowo. Niemniej jednak autorzy zaznaczają, że wbrew majorowi Sucharskiemu żołnierze kontynuowali walkę i „w heroicznym oporze wytrwali do 7 września”. Obok tej informacji zamieszczono fragment wystąpienia radiowego podpułkownika Wacława Lipińskiego, który przekonywał, że „Warszawa będzie broniona do ostatniego tchu”. Nie omieszkano także wspomnieć o polskich Termopilach, czyli o bitwie pod Wizną oraz o pułkowniku Stanisławie Dąbku, który „nie chcąc się poddać, popełnił samobójstwo”. Te wszystkie informacje książka skierowana do licealistów pozostawia bez słowa komentarza. Trudno się doszukiwać szerszego omówienia problemu także w innych podręcznikach. W historycznym „Niezbędniku każdego maturzysty”, wydanym również w 2010 r., podana została jedynie informacja, że „obrona Westerplatte zyskała

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2013, 2013

Kategorie: Historia