Dzisiejsza Polska o nim zapomniała. Szczególnie prawica wymazała Cata-Mackiewicza ze swojej tradycji, czyniąc z niego „zdrajcę”
Rok 1956 był dla powojennej Polski rokiem cudów. Definitywny koniec stalinizmu i wszelkich prób sowietyzacji zwiastowały takie wydarzenia jak śmierć „lokalnego Stalina”, czyli Bolesława Bieruta, i przejęcie władzy przez Władysława Gomułkę, który osiem lat wcześniej miał odwagę przeciwstawić się Moskwie, za co zapłacił kilkuletnim uwięzieniem. W 1956 r. wyszli na wolność wszyscy więźniowie polityczni poprzedniego okresu, skończyło się ideologiczne szaleństwo w kulturze, nauce i oświacie, a tradycje niepodległościowe (również te z okresu II wojny światowej) zaczęto włączać do kanonu polityki historycznej PRL. Pisarze, dziennikarze i historycy znów mogli uprawiać swój zawód, bez konieczności odgrywania roli propagandystów nowego ustroju.
Efektem tego roku cudów były także decyzje o powrocie do kraju, podejmowane przez kolejnych wybitnych ludzi pióra żyjących od czasu wojny na emigracji. Wróciła do Polski katolicka pisarka Zofia Kossak-Szczucka, wrócił popularny reportażysta Melchior Wańkowicz, nieco później mistrz powieści historycznej Teodor Parnicki. Jednak pierwszym, który porzucił smutny i niepewny żywot na uchodźstwie, był Stanisław Cat-Mackiewicz. Jego powrót z Londynu do kraju nastąpił 14 czerwca 1956 r., gdy wylądował na warszawskim Okęciu, po czym zorganizowano mu konferencję prasową. Dobiegał wówczas sześćdziesiątki i w stolicy Polski Ludowej przyszło mu spędzić ostatnią dekadę barwnego i owocnego pisarsko życia.
„Mackiewicz był zawsze interesujący, pasjonujący, wzbudzał sprzeciwy, namiętności, wrogość, miał bez końca spraw honorowych i pojedynków, ale nikt nigdy mu nie zarzucił, że nudzi, że ględzi, że nikt go nie czyta. Nie było nikogo, kto kiedykolwiek mógłby twierdzić, że się we wszystkim ze Stanisławem Mackiewiczem zgadza, ale jego bystrość, jego żywotność, szybkość i wyrazistość wszystkich jego reakcji, czy to w rozmowie czysto towarzyskiej, czy też o sprawach bieżących, zdumiewała i imponowała. Mackiewicz był człowiekiem, który miał olbrzymi talent. Rzadko kiedy przekonywał, ale nikt nie mógł być wobec niego obojętnym”, wspominał przyjaciela emigracyjny publicysta Wacław Zbyszewski („Gawędy o ludziach i czasach przedwojennych”, Warszawa 2000, s. 211).
Stanisław Mackiewicz urodził się w Petersburgu w 1896 r., w rodzinie pochodzącej z litewskiej szlachty. Młodość spędził w rosyjskim jeszcze Wilnie, po wybuchu I wojny światowej bezskutecznie próbował przedostać się do Legionów Polskich, później należał do Polskiej Organizacji Wojskowej, za co przesiedział kilkanaście dni w warszawskiej Cytadeli. Ostatecznie walczył z bolszewikami na Białorusi w 1919 r. jako ochotnik w oddziale jazdy braci Dąbrowskich (który stał się 13. pułkiem ułanów), latem 1920 r. zaś bronił Mazowsza przed Armią Czerwoną w szeregach 211. pułku ułanów, gdzie dosłużył się stopnia podporucznika. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Wileńskim dopiero w 1924 r., po ponad 10 latach od ich rozpoczęcia.
Więzień Berezy
Był już wówczas czynnym publicystą, a od sierpnia 1922 r. redaktorem naczelnym wydawanego w Wilnie dziennika „Słowo”