Są standardy i standardziki. Paweł Poncyljusz, poseł PiS (chyba?), który przestał kochać Jarosława Kaczyńskiego, zapracował tym na rekordową popularność. Ma teraz swoje pięć minut. Nie wychodzi z mediów. No i dobrze. Zwłaszcza Poncyljuszowi. Choć nie tylko. Na przykład Tomaszowi Lisowi udało się jedną strzałą ustrzelić dwa cele. Zrobić dobrze tygodnikowi „Wprost” (którym kieruje) i dać wywiad z Poncyljuszem oraz zrobić dobrze Poncyljuszowi, zapraszając go do telewizji publicznej. W programie „Tomasz Lis na żywo” Poncyljusz powołał się oczywiście na wywiad we „Wprost”. I wszyscy byli zadowoleni. Wszyscy? W komercyjnych gazetach czy telewizjach można wszystko. A przynajmniej tyle, ile odbiorca wytrzyma. Ale w publicznej TVP miały być przestrzegane standardy. Mieszanie gatunków grozi zatruciem. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Tagi:
Przegląd









