Litwa skręciła w lewo

Litwa skręciła w lewo

Zwycięstwo lewicy to dobry znak dla Polski i Polaków Wybory na Litwie, które odbyły się w dwóch turach, 14 i 28 października, to koszmarny sen elit politycznych w tej republice. Po czterech latach rządów konserwatystów z premierem Andriusem Kubiliusem na czele do władzy dochodzą outsiderzy, często o lewicowych poglądach. Ci, którzy na zawsze mieli być za burtą, jutro będą kierować statkiem po wzburzonych falach kryzysu. Litwini mieli już dość prawicowej, restrykcyjnej polityki oszczędności i bezrobocia wynoszącego 13%. Kraj, liczący obecnie 3,2 mln mieszkańców, którego ludność od 1989 r. zmniejszyła się o niemal pół miliona, przede wszystkim w wyniku emigracji, oczekuje zasadniczych zmian. Na Litwie parlament składa się ze 141 posłów. Spośród nich 70 wybieranych jest z listy krajowej, która musi przekroczyć pięcioprocentowy próg, a 71 – w okręgach jednomandatowych, gdzie kandydat powinien uzyskać ponad 50% głosów. Wyborcy zadecydowali, że w obecnym parlamencie zasiądzie 38 (o 14 więcej niż do tej pory) przedstawicieli Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej, 33 (o 13 mniej) Związku Ojczyzny (konserwatyści), 29 (o 19 więcej) z Partii Pracy, 11 (o trzech mniej) reprezentujących Porządek i Sprawiedliwość, 10 (o dwóch mniej) – Ruch Liberałów, ośmiu (o pięciu więcej) – Akcję Wyborczą Polaków na Litwie, siedmiu – Drogę Odwagi, trzech niezależnych i jeden z Litewskiego Związku Chłopów i Zielonych. W okręgu Jeziorosy-Wisaginia Główna Komisja Wyborcza anulowała wyniki wyborów. W pierwszej turze najwięcej wskazań padło tam na przedstawiciela partii Porządek i Sprawiedliwość, a o kupowanie głosów oskarżono jego konkurenta. Poseł z tego okręgu zostanie wybrany za pół roku. Nieoficjalnie mówi się już, że premierem zostanie lider socjaldemokratów Algirdas Butkevicius. Cztery lata temu wieszczono, że nie będzie już więcej rządów lewicy. Dzisiaj socjaldemokraci są najsilniejszym ugrupowaniem. To jednak za mało do samodzielnych rządów. Dlatego do koalicji zaprosili jeszcze centrolewicową Partię Pracy oraz centroprawicowe, populistyczne ugrupowanie Porządek i Sprawiedliwość. Łącznie mają 82 mandaty, co daje komfort, gdyż przewaga jest wystarczająca do swobodnej pracy legislacyjnej, bez potrzeby – tak jak w Polsce – dowożenia posła na głosowanie karetką. By jednak nie było tak słodko, prezydent Dalia Grybauskaite. wyraziła opinię, że nie widząc przeciwwskazań do sprawowania funkcji premiera przez socjaldemokratę, nie akceptuje wejścia w skład koalicji Partii Pracy. Natychmiast poparł ją nestor niepodległości Litwy, konserwatysta Vytautas Landsbergis, stwierdzając: „Gdyby ktoś mnie słuchał, powiedziałbym to samo”. Prezydent nie ma jednak instrumentów prawnych, które mogłyby wykluczyć jakieś ugrupowanie z koalicji rządzącej. Może natomiast swoim stanowiskiem wpływać na nastroje społeczne. Tajemnicą poliszynela jest zaś to, że głowa państwa zamiast Partii Pracy wolałaby w koalicji konserwatystów. Zmniejszyłoby to rangę sukcesu lewicy oraz utrudniłoby umocnienie pozycji tego środowiska. Partia Pracy jak feniks z popiołów Lider Partii Pracy Wiktor Uspaskich jest politykiem, wobec którego nie można być obojętnym. Przyjechał na Litwę z głębi Związku Radzieckiego w połowie lat 80. Zaczynał karierę od posady spawacza. Obecnie jest jednym z najbogatszych ludzi w republice. W parlamencie zadebiutował w 2000 r. jako poseł niezależny. Trzy lata później założył Partię Pracy. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2002 r. nieoczekiwanie uzyskała ona ponad 30% poparcia. Z 13 mandatów przysługujących Litwie ugrupowanie wzięło pięć. Za nim uplasowali się socjaldemokraci z 14,5% głosów oraz dwoma mandatami. Kilka miesięcy później w wyborach parlamentarnych Uspaskich znowu odniósł sukces. Największe poparcie i 39 posłów. W efekcie partia weszła w skład koalicji rządzącej i objęła pięć ministerstw, a Uspaskich został szefem resortu gospodarki. Jednak w czerwcu 2005 r. czar prysł. Po oskarżeniach komisji etyki o naruszenie ustawy o rozdziale interesów prywatnych i służbowych Uspaskich ustąpił z funkcji ministra, odszedł  też z parlamentu. W 2006 r. partii zaczęto zarzucać nielegalne finansowanie, nawet przez rosyjskie służby specjalne (na Litwie oskarża się je o wszystko), i korupcję, co doprowadziło do rozpadu koalicji. Uspaskich zrezygnował wówczas również z kierowania partią i wyjechał do Rosji. Wkrótce władze litewskie wydały za nim europejski nakaz aresztowania, zarzucając przestępstwa natury skarbowej. Po roku powrócił na Litwę i został osadzony na pewien czas w areszcie domowym. Nie udało mu się zdobyć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 45/2012

Kategorie: Świat
Tagi: Adam Bobryk