Niepokalane poczęcie

Niepokalane poczęcie

Na wychowaniu seksualnym w szkołach polskich postawiono już ostatecznie krzyżyk (nomen omen). Nie będzie gender pluł nam w twarz. „Świeckie” władze Rzeczypospolitej oddały rzecz walkowerem w imię stołków i świętego spokoju. Dzieci są przynoszone przez bociany, czy też (w wersji francuskiej) odnajdziemy je, rozchylając liście kapusty. Małym Polakom wara od uczciwej edukacji w tej mierze. A niechaj się uczą na podwórku. I uczą się oczywiście, chociaż w wersji ordynarnej, brutalnej i seksistowskiej. Szkoły to nie obchodzi. To poza jej, nakreślonymi przez „świeckie” władze, prerogatywami. Byłaby w tym jakaś kapitulancka logika, gdyby nie fakt, że w międzyczasie kościelne wychowanie seksualne rozwija się w najlepsze, bez żadnej wątpliwości władz oświatowych, a nawet ich minimalnego choćby sprzeciwu.Czy słyszał ktoś, żeby zakazano katechecie opowiadać małolatom o „niepokalanym poczęciu” Najświętszej Maryi Panny? Tymczasem mamy tu do czynienia z opozycją niepokalana-pokalana. „Pokalać” to według „Słownika języka polskiego” Witolda Doroszewskiego „zhańbić, zbezcześcić”. Etymologiczna analiza przywodzi nas do kału, odchodów, rynsztoka. Nie trzeba nawet bardzo inteligentnego ucznia, żeby zdał sobie sprawę z tej dychotomii ocen pretendujących do wykładu moralności. Nastolatek ma się cieszyć, że Matka Boska Częstochowska (czy inne jej wcielenie) uniknęła tego plugastwa. Ale już jego matka? Rodząc go, pokalana została w kale i brudzie? Kościół

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 44/2014

Kategorie: Felietony, Ludwik Stomma