Madeleine – mroczna zagadka

Madeleine – mroczna zagadka

Czy rodzice zaginionej dziewczynki przyczynili się do jej śmierci? Dramat trwa już ponad cztery miesiące. Madeleine McCann, córeczka pary brytyjskich lekarzy, zaginęła bez wieści podczas wakacji w Portugalii. Zrozpaczonym rodzicom udało się wprawić w ruch gigantyczną kampanię medialną. Madeleine stała się najbardziej znanym zaginionym dzieckiem w dziejach świata. Długo uważano, że Madeleine została uprowadzona przez pedofila. Na początku września policja portugalska uznała jednak za „podejrzanych w sprawie” rodziców Madeleine, Gerry’ego i Kate McCann. Oboje pospiesznie wyjechali z Portugalii i wrócili do domu w Rothley w środkowej Anglii. Angielscy dziennikarze z oburzeniem zaczęli oskarżać portugalskie organy sprawiedliwości o nieudolność i stronniczość. Ale wielu, także nad Tamizą, nie może się pozbyć strasznego podejrzenia – czyżby Gerry i Kate, którym współczuł cały świat, tak naprawdę byli sprawcami i oszukali miliony, aby ukryć swój ponury czyn? Z przecieków prasowych wynika, że policja portugalska zgromadziła przeciw małżeństwu McCannów wiele dowodów poszlakowych. Ale w tej sprawie mnóstwo było sensacyjnych doniesień, niewiarygodnych „informacji z pewnych źródeł”, rewelacji i półprawd, które nie zostały oficjalnie potwierdzone. Na razie pewne jest tylko jedno. Madeleine McCann zniknęła dziewięć dni przed swymi czwartymi urodzinami i do tej pory jej los pozostaje nieznany. Gerry i Kate McCannowie przyjechali na urlop do uroczego portugalskiego kurortu Praia da Luz, położonego w najcieplejszym regionie kraju – Algarve. Rodzicom towarzyszyły dzieci – śliczna Madeleine o urodzie małej księżniczki oraz dwuletnie bliźniaki – Sean i Amelie. Państwo McCann zakwaterowali się w apartamencie nr 5 w hotelu Ocean Club. Budynek ten nie jest ogrodzony i mieści się przy ulicy. Znajdujący się na parterze apartament nr 5 był więc łatwo dostępny dla potencjalnych intruzów. Kate i Gerry zazwyczaj jedli kolację w hotelowej restauracji Tapas wspólnie z trzema parami zaprzyjaźnionych Brytyjczyków, także lekarzy, mających swoje dzieci. Tapas znajduje się w odległości niespełna 100 m od apartamentu nr 5. Dr McCann usprawiedliwiał się później: „Odchodziłem od moich dzieci dalej, gdy kosiłem trawnik”. Trzeba jednak zauważyć, że lekarz kosił trawnik we własnym, ogrodzonym domu w ojczyźnie, z restauracji Tapas zaś (stoliki na wolnym powietrzu) nie widać było okna sypialni dzieci. Goście z Anglii wspólnie kończyli dzień według pewnego rytuału. Kładli dzieci do łóżek i rozpoczynali kolację w Tapas. Teoretycznie osobnik planujący porwanie mógł łatwo poznać ich obyczaje i wykorzystać okazję. Co pewien czas któryś z Brytyjczyków wstawał, aby zajrzeć do swych pociech, toteż przy stołach panował duży ruch. Feralnego dnia, 3 maja, niezależni świadkowie po raz ostatni widzieli Madeleine około godz. 18, kiedy wraz z ojcem jadła lody. Zrozpaczona matka zgłosiła zaginięcie dziecka ok. godz. 22. Portugalska policja usiłuje ustalić, co naprawdę się wydarzyło w czasie tych czterech godzin. Kate opowiedziała później, że kiedy kładła Madeleine spać, dziewczynka, ubrana w różową piżamę, powiedziała zadowolona: „To był najlepszy ze wszystkich dni. Wspaniale, wspaniale się bawiłam”. Państwo McCann przybyli na kolację ok. godz. 20.40. Zgodnie ze śródziemnomorskim zwyczajem na stole zjawiło się wino. Według prasy portugalskiej, rozbawione towarzystwo osuszyło aż osiem butelek czerwonego wina i sześć białego. Gerry McCann zapewnia, że wypito tylko cztery butelki, a dwie zostały ledwie zostały napoczęte. O godz. 21.05 dr McCann poszedł do pokoju dzieci. Wszystko było w porządku. Dziesięć minut później uczestniczka kolacji Jane Tanner w drodze do swej kwatery minęła apartament nr 5 i zobaczyła na ulicy osobnika niosącego coś, co mogło być dzieckiem zawiniętym w koc. Nie nabrała podejrzeń – w końcu w hotelu było wielu rodziców. O godz. 21.30 dr Mike Oldfield zaofiarował się, że zajrzy do dzieci państwa McCann. Zrobił to jednak bardzo pobieżnie. Potem przypominał sobie, że widział bliźnięta, ale co do Madeleine nie potrafił niczego powiedzieć. Wreszcie do swojgo apartamentu poszła Kate McCann. Chwilę później przybiegła przerażona, krzycząc: „Zabrali ją! Zabrali ją!”. Prowadzący śledztwo zastanawiali się, dlaczego matka od razu uznała, że dziecko zostało porwane, dlaczego mówiła o sprawcach w liczbie mnogiej. Czyżby wiedziała, że kilku ludzi wynosiło ciało jej córeczki? Rozpoczęło się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 38/2007

Kategorie: Świat