Majątek podzielił koalicję

Majątek podzielił koalicję

W Czechach na nowo odżyła sprawa zwrotu mienia kościelnego

Kwestia zwrotu majątku kościelnego – kukułcze jajo podrzucone przez były prawicowy gabinet – zajmuje czeską opinię publiczną i polityków. Jest także linią demarkacyjną po lewej stronie sceny politycznej, dzielącą komunistów i socjaldemokratów. Zwrot mienia Kościołów i związków wyznaniowych uchwalono w ubiegłym roku, lecz nadal ustalenia te są podważane.
W środę prezydent Miloš Zeman mianował nowy rząd, na czele którego stanął przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD) Bohuslav Sobotka. Od przedterminowych wyborów minęło 95 dni. Jedną z kwestii przeszkadzających w porozumieniu podczas tworzenia nowego gabinetu była restytucja, czyli zwrot majątku kościelnego zabranego przez komunistów po 1948 r.

5,5 mld euro odszkodowań

Spór w sprawie zwrotu majątku Kościołom oraz związkom wyznaniowym trwał w Czechach od lat 90. Wydawało się, że ten rozdział w czeskiej polityce został zamknięty za sprawą przyjętej w zeszłym roku ustawy restytucyjnej, wynegocjowanej z Kościołem przez prawicowy rząd byłego premiera Petra Nečasa. Ale to nadal kwestia sporna i karta przetargowa w walce ugrupowań politycznych.
Sprzeciw czeskich obywateli jest duży, ustawa restytucyjna nałożyła bowiem obowiązek wypłacenia z budżetu miliardowych odszkodowań – łącznie 5,5 mld euro. Równowartość 3 mld euro (82 mld koron) ma zostać zwrócona Kościołom i gminom żydowskim w naturze. W ten sposób odzyskają one 2,5 tys. budynków, 175 tys. ha lasów, 25 tys. ha łąk i pól. Pozostałe 2,5 mld euro (68 mld koron) państwo wypłaci na raty w gotówce do 2030 r. Pierwsze budynki zwrócono już w październiku 2013 r. Od tego czasu czeskie media co chwila donoszą o cennych zabytkach architektury przejmowanych przez Kościoły. Tymczasem wiele z tych obiektów od dawna znajdowało się w rękach Kościoła. Państwu niekoniecznie były potrzebne, wymagały za to nakładów na utrzymanie.
Kontrowersje wywołują przypadki sporne, takie jak skonfiskowane w latach 1945-1946 na mocy dekretów Beneša latyfundia krzyżackie na północy Moraw, których ustawa restytucyjna nie obejmuje. Zakon jednak postanowił szukać sprawiedliwości w sądzie i szykuje się długi proces w tej sprawie.

Kościoły nie odpuszczą

Szacunkowo Kościoły, na które dotychczas w skali roku przeznaczano z budżetu państwa 1,5 mld koron, powiększyły dochody kilkakrotnie. To wywołało sprzeciw nie tylko zdeklarowanych niewierzących, lecz również katolików. Część wiernych otwarcie przyznaje, że nie daje już na tacę lub daje znacznie mniej, skoro ich Kościołowi tak świetnie się powodzi. Oburzenie społeczne potęguje fakt, że kraj od kilku lat zmaga się z recesją, a oszczędności budżetowe odczuli nawet inwalidzi, którym obcięto zasiłki. Dlatego premier Bohuslav Sobotka – socjaldemokrata i praktykujący katolik – zaapelował niedawno, aby Kościoły zgodnie z nauczaniem papieża żyły w ubóstwie i zrzekły się części roszczeń, a zwrócone pieniądze przeznaczyły na projekty publiczne. W ten sposób pokażą, że są częścią czeskiego społeczeństwa. Tymczasem Kościoły, zwłaszcza katolicki, nie chcą słyszeć o ustępstwach. Czekały na zwrot majątku ponad 20 lat i nie zamierzają się poddać. Próba usunięcia z listy obiektów do zwrotu kilku budynków na terenie praskiego Hradu wywołała sprzeciw kard. Dominika Duki, który uznał to za podważenie zasad demokratycznego państwa prawa i powrót pod czerwone sztandary z sierpem i młotem. Przed wyborami powiedział w Czeskim Radiu, że Kościół katolicki nie odstąpi od wynegocjowanej ugody.
Ma powstać grupa operacyjna złożona z posłów oraz przedstawicieli Kościoła, która będzie prowadzić rozmowy na temat możliwej rewizji restytucji, jednak szanse na porozumienie są nikłe. Zdaniem politologa Jana Bureša, nadzieja na dogadanie się istniała wcześniej. – Niektórzy politycy socjaldemokracji przypuszczali, że jeśli Kościoły protestanckie publicznie zrzekną się rekompensat, może trochę ustąpi też Kościół katolicki – tłumaczył serwisowi ParlamentníListy.cz.
Nowy rząd utworzyły trzy partie: socjaldemokraci, populistyczny ruch ANO 2011 miliardera Andreja Babiša, którego antyestablishmentowa retoryka pozwoliła mu stać się czarnym koniem ostatnich wyborów, i chrześcijańsko-ludowa KDU-ČSL. Kiedy w końcu pojawiła się szansa na powołanie gabinetu, spór o restytucję tak skomplikował ten proces, że prawie go uniemożliwił. Kilkanaście tygodni wcześniej trudno było przewidzieć, że jeden z najważniejszych problemów przyszłej koalicji będzie dotyczył kwestii zamkniętej w 2013 r. przez prawicowy rząd. Owszem, temat restytucji pojawiał się w kampanii wyborczej, ale traktowano go jako polityczną grę obliczoną na zdobycie głosów wyborców.
Nowo powołany czeski minister kultury, poseł KDU-ČSL Daniel Herman, po ogłoszeniu wyników wyborów przyznał z ulgą w wywiadzie dla Czeskiego Radia: – Dzięki Bogu, restytucja to już zamknięty rozdział. Dosyć szybko mógł się przekonać, jak bardzo się pomylił. Ugrupowania, z którymi jego partia współtworzy rząd, sprzeciwiały się zwrotom dóbr. Tymczasem mocno związani z Kościołem ludowcy nie akceptują ewentualnych zmian ustawy.

Kość niezgody na lewicy

Chociaż odszkodowania wypłacane Kościołom za majątek utracony w czasach komunistycznych stanowią dwa promile budżetu, lewica zrobiła z tej kwestii jeden z najważniejszych punktów rozmów o tworzeniu nowego rządu. Sprawa ta może w najbliższym czasie podzielić socjaldemokrację i podburzyć niezadowolonych wyborców Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej. Przed wyborami parlamentarnymi jej przywódcy obiecywali obywatelom, którzy sprzeciwiali się wydaniu majątku Kościołom, że tę „nędzną, niesprawiedliwą i niesłuszną ustawę” zmienią i zapobiegną wypłacaniu miliardów z budżetu.
Partia ANO 2011 wyrażała podobne opinie. Rewidowaniu ustaleń dotyczących zwrotu majątku sprzeciwiali się tylko ludowcy. Próba ostatecznie upadła po stanowczych protestach Kościołów. Liderzy partyjni szybko się zorientowali, że zrobić cokolwiek w sprawie restytucji mogą tylko po uzgodnieniu tego z Kościołem katolickim, ponieważ od strony prawnej podpisane już umowy obowiązują. Dlatego w programie nowo powstającego rządu nie udało się zawrzeć postulatu anulowania zwrotu mienia kościelnego.
Na lewicy wokół stosunku do restytucji wybuchła wojna o rząd dusz. Komuniści (którzy po wyborach deklarowali chęć tworzenia rządu) zarzucają socjaldemokratom, że wycofują się z przedwyborczych obietnic. Przedłożyli już propozycję referendum dotyczącego zniesienia ustawy o restytucji. Politolog Jan Bureš jest zdania, że socjaldemokraci nie powinni na tej kwestii opierać kampanii przed wyborami do Sejmu, skoro było już jasne, że bez porozumienia z Kościołem nie będzie można nic zmienić. – Zgadzam się ze stwierdzeniem, że Czeska Partia Socjaldemokratyczna popełniła błąd, obiecując, że może coś z tym zrobić. Niektórzy obiecywali zasadnicze zmiany, inni byli ostrożniejsi, mówiąc, że jedyne, co można zrobić, to prowadzić rozmowy z Kościołem – powiedział Bureš serwisowi ParlamentníListy.cz.
W tym samym serwisie socjolog Jan Hartl podkreśla, że zgodnie z badaniami temat restytucji majątku stał się w czasie kampanii wabikiem dla wyborców lewicy. – Było jasne, że socjaldemokracja rozważa uszczup­lenie odszkodowań finansowych, dlatego może się znaleźć w trudnej sytuacji, kiedy nie będzie w stanie tego zrealizować – potwierdził. Uważa również, że partia przesadziła, przedstawiając społeczeństwu problem w nadmiernie emocjonalnym ujęciu. – Wyglądało na to, że będzie się zwracać Bóg wie co, podczas gdy chodzi o 1% zasobów ziemskich albo 6% lasów. Natomiast inne sprawy, znacznie ważniejsze, zostały w kampanii pominięte. Zdaniem Hartla, takie podlizywanie się wyborcom było nierozsądne. A skoro socjaldemokraci wywołali emocje, teraz muszą znaleźć sposób na ich wyciszenie.
Przy okazji kolejnych wyborów komuniści mogą wykorzystać to, że trzymają się swoich decyzji, gdy socjaldemokraci lawirują. Ugodowa postawa przywódców socjaldemokracji nie podoba się również niektórym członkom formacji. Socjaldemokrata i adwokat Jiří Vyvadil założył związek pod nazwą Obywatele Przeciwko Restytucjom Kościelnym. Jako jeden z pierwszych przyłączył się do niego poseł Jaroslav Foldyna. W partii jest więcej osób, które podobnie jak komuniści nie przyjmują do wiadomości, że sprawa jest już zamknięta.

Wydanie: 06/2014, 2014

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy