Marketing szemrany

Marketing szemrany

Polski internet zaśmiecają opinie ludzi specjalnie wynajętych do tego, by udawali zadowolonych konsumentów Aż 70% Polaków ufa znalezionym w sieci opiniom internautów. Jeżeli ty także się do nich zaliczasz, czas to zmienić. Sieć jest zalewana opiniami pisanymi przez ludzi specjalnie wynajętych do tego, by udawali zadowolonych konsumentów. Jedna z tych osób opowiedziała nam, jak to się robi. Reklamowa siła blogera Medium uważane za tak wiarygodne jest oczywiście gratką dla szukających skutecznej reklamy firm, które coraz częściej korzystają z tzw. word-of-mouth marketing (WOMM), po polsku nazywanego marketingiem szeptanym lub marketingiem rekomendacji. Szacuje się, że wartość amerykańskiego rynku WOMM już w 2008 r. przekroczyła 1,5 mld dol. U nas kwoty są oczywiście mniejsze, jednak ta forma cieszy się rosnącym zainteresowaniem. WOMM – przynajmniej w teorii – to formy komunikacji marketingowej, które wykorzystują zaufanie konsumentów do rekomendacji innych konsumentów. W przypadku internetu chodzi np. o blogi, nierzadko przyciągające sporo czytelników. Osoby piszące np. o modzie, kosmetykach lub gadżetach elektronicznych stają się bardzo wartościowe dla firm zajmujących się produkcją lub sprzedażą takich produktów, ponieważ mogą je testować i polecać. Czytelnicy ich blogów stanowią grono potencjalnych klientów. Przekaz trafia dokładnie tam, gdzie powinien. Firmy docierają do takich osób, udostępniają im produkty do testowania i użytkowania. – Zakładają oczywiście, że jeśli ocena wyrobu będzie pozytywna, to taki lider zarekomenduje go innym – mówi Aleksandra Wagner, specjalistka ds. PR z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Atutem tego rodzaju komunikacji w sieci jest przede wszystkim niska cena, ale również spora skuteczność, która wynika m.in. właśnie z ogromnej wiary Polaków w znalezione w internecie treści. – Zaufanie do reklamy i mediów masowych spada, natomiast dzięki portalom społecznościowym mocno uaktywnił się przekaz poziomy między konsumentami. Wierzymy naszym znajomym, cenimy ich opinie, jest zatem nadzieja, że przekaz marketingowy idący tym kanałem ma większą moc perswazyjną – podkreśla redaktor naczelny portalu „Marketing przy kawie”, Jacek Szlak. Zgodnie z zasadami etycznymi WOMM wszystko powinno się odbywać bez wynagrodzenia i jawnie, jego uczestnikami powinni być też istniejący użytkownicy sieci. W założeniu nie jest to bowiem reklama, a raczej pewna forma public relations, gdzie rolę dziennikarza, którego trzeba zainteresować produktem lub wydarzeniem, odgrywa np. bloger. – Zasadniczo w marketingu szeptanym nie powinno być mowy o wynagrodzeniu, co najwyżej lider opinii może otrzymywać produkty do testowania lub rozdania wśród znajomych – mówi Jacek Szlak. Tak być powinno, ale nie jest. Potwierdza to Anna, która pracuje w jednej z działających na rynku agencji WOMM. Mówi, że w rzeczywistości znacząca część pracy szeptaczy to anonimowe zalewanie forów internetowych postami pisanymi na zlecenie klientów. Szeptacz prawdy ci nie powie O tym, co napiszą, decyduje ten, kto płaci, a więc klient, który na ogół domaga się pomijania w opisach wad i niedociągnięć „sprawdzanego” urządzenia. Wprawdzie niekiedy i ci szeregowi szeptacze – tak samo jak znani blogerzy – otrzymują sprzęt do przetestowania, jednak nigdy nie wiemy, czy opinia jest rzeczywiście wynikiem testu. Tożsamość piszących jest ukryta, a za pracę pobierają wynagrodzenie. Ich intencją jest zareklamowanie danego produktu, nie zaś rzetelne opisanie jego wad i zalet. Agencje zajmujące się szeptaniem zatrudniają nierzadko po kilkadziesiąt osób, które zostają przeszkolone tylko do tego, by tam, gdzie internauci szukają porad dotyczących planowanych zakupów, zamieszczać informacje zgodne z oczekiwaniami swojego klienta. Operują na różnych forach internetowych – od tych najbardziej masowych w popularnych portalach informacyjnych po przeznaczone dla fachowców lub hobbystów. To powoduje, że nie sposób odróżnić prawdziwych ocen od tych, za które ktoś zapłacił. Załóżmy, że ktoś szuka pralki. Żeby wyrobić sobie opinię, korzysta z wyszukiwarki. Jakie ma szanse trafienia na „realne” opinie? Niewielkie. Posty pisane przez autentycznych użytkowników sieci giną w zalewie zleconych treści. – Dziennie jeden szeptacz pisze od 40 do 60 postów. Choć zdarza się, że jest ich ponad 100 – mówi Anna. Normalny użytkownik, jeżeli w ogóle chce się podzielić opinią, pisze jeden, najwyżej dwa. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2011, 2011

Kategorie: Media