Meandry unijnej polityki energetycznej

Meandry unijnej polityki energetycznej

Przepychanki polityczne przy tworzeniu dyrektywy

Efektywność energetyczna jako kluczowy cel dla Unii Europejskiej została zapisana w traktatach i z tego względu powinna stanowić prawo nadrzędne w odniesieniu do późniejszych regulacji UE w sprawach energii. Kolejne istotne działania regulacyjne Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego oraz Rady w tej sprawie obejmowały m.in.:
– w 2007 r. – podpisanie celu politycznego 3 x 20 do 2020 r.;
– w 2008 r. – przyjęcie pakietu klimatyczno-energetycznego skupiającego narzędzia prawne do realizacji tego celu politycznego, przy czym jednym z nich stał się niezwykle niekorzystny dla Polski system handlu emisjami gazów cieplarnianych, tzw. EU ETS;
– w 2012 r. – przyjęcie Dyrektywy w sprawie efektywności energetycznej.

W odpowiedzi na oenzetowską konferencję w Paryżu (COP21), wzywającą do ochrony klimatu, KE przygotowała tzw. Pakiet Zimowy „Czysta energia dla wszystkich Europejczyków”. Obejmował on siedem regulacji, z których najważniejsze są trzy pierwsze, dotyczące efektywności energetycznej, odnawialnych źródeł energii oraz charakterystyki energetycznej budynków.

W przypadku efektywności energetycznej KE przygotowała projekt* niestety tylko minimalnej nowelizacji, który w istocie rzeczy prowadziłby do kontynuacji poprzednich błędnych rozwiązań regulacyjnych.

Niewłaściwe założenia

Założenia KE zawarte we wniosku zmieniającym dyrektywę 2012/27/UE są niewłaściwe. Już na początku jest tam przekłamanie terminologiczne, gdyż dotyczą one „obowiązku oszczędności energii”, a nie samej efektywności. To prawda, że wzrost efektywności energetycznej prowadzi do oszczędności, ale oszczędności (rynkowe) nie zawsze prowadzą do wzrostu efektywności w ujęciu technicznym. Gdybyśmy np. oszczędzali energię poprzez jej częste wyłączenia, wzrosłyby „oszczędności”, ale czy miałoby to świadczyć o wzroście efektywności energetycznej?

Pierwotnie dysponujemy różnymi rodzajami zasobów naturalnych ze źródeł nieodnawialnych i odnawialnych. Energia pierwotna powinna być w związku z tym rozważana jako energia pierwotna skumulowana, tj. energia z uwzględnieniem wkładu pracy niezbędnego do udostępnienia danego źródła. Węgiel zatem to nie tylko zawarta w nim energia chemiczna, ale także cała praca niezbędna do jego wydobycia. Inny przykład dotyczyć może energetyki jądrowej, gdyż proces pozyskania paliwa jądrowego jest mało ekologiczny i bardzo energochłonny. Podobnie rzecz się ma z energiami odnawialnymi czy z gazem ziemnym. Trzeba bowiem odpowiedzieć na pytania, ile energii należy włożyć w wydobycie i przetransportowanie tego gazu oraz jak wielki będzie temu towarzyszyć tzw. ślad węglowy.

Energia pierwotna przetwarzana jest na energię końcową, która po przesłaniu do użytkowników staje się energią użytkową.
Moim zdaniem – jako sprawozdawcy – celem głównym projektu dyrektywy jest minimalizacja zużycia nieodnawialnej energii pierwotnej przy ograniczeniach ekologicznych oraz poprawa efektywności użytkowania nieodnawialnej energii pierwotnej. Wymaga to, aby wskaźniki PEF (Primary Energy Factors) były zróżnicowane krajowo w zależności od typu źródła energii, a nie – jak dotychczas – oparte na jednym (domyślnym) wskaźniku 2,5, którym KE może dowolnie manipulować. Wskaźniki PEF służą do przeliczania energii finalnej na energię wyjściową, czyli pierwotną, i odwrotnie. Nie zawierała tego dyrektywa z 2012 r. – obliczenia są więc trudne i nieścisłe.

Energię końcową na energię pierwotną łatwo przeliczyć, stosując rachunek skumulowany (Life Cycle Analysis) i tabele zawarte w aneksach IVa i IVb do mojego sprawozdania.

Dyrektywa z 2012 r. mało precyzyjnie definiuje sprawność (oszczędność), dając jednoczesny wybór pomiędzy energią pierwotną i końcową. Prowadzić to może do błędnego kształtowania polityki energetycznej. Redukcja użytkowania energii końcowej, a na tym skupia się propozycja KE, nie zawsze bowiem musi prowadzić do zmniejszenia zużycia nieodnawialnych zasobów surowców energetycznych.

Korzystanie z zasobów nieodnawialnej energii pierwotnej powinno być jednak poważnie ograniczone, po to by:
– zmniejszać emisję szkodliwych gazów do atmosfery i chronić środowisko naturalne oraz klimat,
– zachować część tych zasobów dla przyszłych pokoleń
– dać gospodarkom państw członkowskich możliwość zwiększania konkurencyjności.

Nie ma natomiast żadnych ograniczeń w korzystaniu ze źródeł odnawialnych i taka jest również intencja propozycji zawartych w sprawozdaniu.

Należy jednak uwzględnić pomijany dotychczas fakt, że przetworzenie energii odnawialnej w użytkową także wymaga dodatkowego zużycia energii (i to również jest zawarte w projekcie sprawozdania). Ile zatem nieodnawialnej energii pierwotnej będzie się przy tym zużywać? Odpowiedź jest trudna i zależy od miksu energetycznego danego państwa członkowskiego.

Jeśli porównujemy miksy energetyczne (stan z 2015 r. według Eurostatu), widzimy, że narodowe wskaźniki energii pierwotnej (stosunek energii pierwotnej do energii finalnej) są bardzo zróżnicowane. Wahają się one od 1,18 dla Danii, której energetyka może być wzorcem dla innych państw, do np. 1,66 dla Francji z jej przestarzałą energetyką nuklearną. Wskaźnik ten dla całej UE wynosi 1,41, dla Polski zaś jest nieco wyższy i kształtuje się na poziomie 1,44.

Filary raportu

Przyrost efektywności energetycznej może być uzyskiwany poprzez zastąpienie energochłonnych technologii opartych na nieodnawialnej energii pierwotnej technologiami mniej energochłonnymi lub energii nieodnawialnej energią odnawialną. To istotna przyczyna większej poprawności liczenia krajowych zobowiązań dotyczących efektywności za pomocą skumulowanej energii pierwotnej. Jednoczesne liczenie oszczędności zarówno energii pierwotnej, jak i finalnej jest błędne, ponieważ są to wielkości (produkty) o różnym stopniu przetworzenia. Posłużę się analogią: nie należy dodawać do siebie surowej blachy i np. masy wyprodukowanych z niej samochodów. To byłby nonsens.

Komisja chce de facto odnieść dyrektywę efektywnościową jedynie do końcowego etapu przepływu energii, czyli do rynku detalicznego energii, co w zasadzie jest ucieczką od istotnych problemów wzrostu rzeczywistej efektywności, np. poprzez kogenerację, i bardziej dotyczy oszczędzania energii przez konsumentów, tj. energii użytkowej. Ta zaś ściśle kształtuje, zwłaszcza w obszarze energii elektrycznej, PKB per capita, tj. dobrobyt bądź jego przeciwieństwo, mogące prowadzić do ubóstwa energetycznego.

Kraje UE można podzielić pod względem konsumpcji energii elektrycznej oraz PKB per capita na trzy grupy. Do pierwszej należą te, które – jak Polska – konsumują ok. 3 tys. kWh/rok per capita. Do drugiej – konsumujące rocznie ok. 5 tys. kWh i więcej, do trzeciej zaś te, w których przypada ponad 10 tys. kWh/rok per capita, np. Luksemburg czy Szwecja.

Oczywiście PKB per capita rośnie liniowo wraz ze wzrostem konsumpcji energii elektrycznej. Czy zatem we wszystkich państwach można zastosować „liczenie efektywności energetycznej” jako ograniczanie konsumpcji na rynku konsumenta najpierw o 20% do 2020 r., a następnie o 30% (a nawet 40%) do 2030 r. w stosunku do roku referencyjnego?

Raport oparto na trzech filarach:
– po pierwsze, na potrzebie obliczenia zobowiązań państw członkowskich na lata 2021-2030 za pomocą oszczędności skumulowanej energii pierwotnej;
– po drugie, na holistycznym ujęciu wszystkich działów energochłonnych gospodarki, tj. bez wyłączania transportu;
– po trzecie, na elastyczności (możliwie dużej) podejścia w państwach członkowskich do możliwości wyboru i skupienia się na działaniach uwzględniających wszystkie ogniwa łańcucha przepływu energii: od energii pierwotnej i jej transformacji (konwersji) oraz przesyłu (tu mamy ogromne rezerwy, ale i znaczne koszty ich wykorzystania) po ostatnie ogniwo tego łańcucha, jakim jest rynek konsumenta – przemysł, rolnictwo i mieszkalnictwo, a szczególnie to ostatnie.

Grzanie i chłodzenie w państwach członkowskich UE jako część ostatniego ogniwa przepływu energii zawiera ogromny potencjał oszczędności poprzez wzrost efektywności energetycznej w ujęciu technicznym, tj. poprzez termomodernizację istniejących budynków (w UE dwie trzecie wymaga inwestycji modernizacyjnych).

Co limitować

W swoim dokumencie Komisja Europejska ustala dla Unii nowy cel wiążący w wysokości 30% oszczędności energii pierwotnej i końcowej oraz 17% energii finalnej. Jak to zostało przez KE policzone?

Przecież po to, by energii nie liczyć podwójnie, trzeba by od energii finalnej odjąć prawdopodobnie 10%, czemu będzie odpowiadała wartość PEF dla energii elektrycznej równa ok. 2,3. I to jest już oczywiście kwestia bardzo dyskusyjna. Nie można bowiem dla wszystkich źródeł energii pierwotnej przyjmować tego samego uśrednionego domyślnego współczynnika energii pierwotnej (PEF), co robi KE. Komisja proponuje coroczny przyrost oszczędności o 1,5% od 2021 r. do 2023 r., po to by licząc oszczędność energii w UE od roku 2005, tj. od roku przedkryzysowego, uzyskać łącznie 30%. Wynika z tego, że już z góry przyjmuje się, że zobowiązania z 2007 r. (3 x 20) nie zostaną w pełni zrealizowane. Będzie to, jak się okazuje, nie 20%, lecz ok. 15-17% i gdyby nie kryzys w 2007 r., prawdopodobnie byłoby znacznie mniej – tylko ok. 10%.

Dlaczego? Dlatego że w swoich zamiarach KE poszła po linii najmniejszego oporu i chce uzyskać od państw członkowskich wiążące zobowiązania dotyczące poważnego ograniczenia dostaw energii na rynek, a nie realnej efektywności, która pozwala z tej samej ilości energii nieodnawialnej uzyskać większą ilość energii finalnej. To nie konsumpcja energii finalnej powinna być limitowana, lecz głównie konsumpcja energii pierwotnej.

Propozycja Komisji zawiera zapis owych oszczędnościowych celów co do tego, czy mają one być wiążące zarówno na poziomie UE, jak i państw członkowskich, czy też mają być jedynie indykatywne (kierunkowe). UE jako całość powinna się kierować zobowiązaniami wiążącymi, ale oczywiście odnoszącymi się do prawdziwych celów efektywnościowych. Państwa członkowskie zaś nie mogą być zmuszane wyłącznie do usilnej oszczędności energii finalnej na rynku konsumenckim, czemu przecież będzie towarzyszyć postępujący wzrost cen za energię i dalszy wzrost ubóstwa energetycznego, które w Polsce już teraz jest duże i dotyka ok. 17% rodzin, w całej zaś UE jest to nieco ponad 10%. A jak zareaguje przemysł? Niewątpliwie będzie następować powolna jego restrukturyzacja w kierunku zmniejszania użytkowania energii na jednostkę produkcji lub na wykonywaną usługę. Ze względu na różny poziom rozwoju gospodarczego państw członkowskich w różnym stopniu dotknie to gospodarki poszczególnych krajów. Dlatego każdy kraj członkowski powinien mieć własny, państwowy system PEF, tj. system przeliczania energii pierwotnej na finalną i odwrotnie. Jak sądzę, jest to podstawowym warunkiem jakichkolwiek rozmów delegacji krajowych na Radzie Europejskiej, rozmów, których celem byłaby zdrowa formuła tzw. unii energetycznej.

Ataki na posła sprawozdawcę

Przedstawione wyżej moje propozycje są niestety niewygodne dla niektórych wiodących państw członkowskich, co znalazło m.in. wyraz polityczny w brutalnym ataku na mnie, także w mojej grupie politycznej. Niektórzy członkowie tej frakcji (z krajów tzw. starej UE) próbują sparaliżować najważniejszy element mojego sprawozdania, tj. zupełnie nową poprawkę wprowadzającą cały system wskaźników PEF opracowany przez zespół wybitnych fachowców polskich, profesorów energetyków z Politechniki Śląskiej, jako „nienaukowy” (sic!). Czy dlatego, że chodzi o naukowców z Polski?

Będę nadal się starał:
– by oszczędności energii finalnej nie mylono z efektywnością energetyczną, zważywszy chociażby na fakt, że 1% „oszczędności” to tylko 1% emisji dwutlenku węgla mniej, podczas gdy 1% wzrostu efektywności to co najmniej o 2% mniejsza emisja tego gazu cieplarnianego;
– by planowane 1,5% ograniczenia konsumpcji energii dotyczyło energii pierwotnej, co opóźni i złagodzi antyspołeczny wydźwięk rynkowy tych ograniczeń;
– by system przeliczeń energii pierwotnej na energię finalną i odwrotnie był jasny, przejrzysty i oparty na krajowych systemach PEF. Będzie to trudne, gdyż podczas głosowania w komisji ITRE (Przemysłu, Badań Naukowych i Energii) poprawka ta uzyskała poparcie połowy głosujących (32:32, przy jednej osobie wstrzymującej się), co oznacza, że muszę ją wnieść ponownie (z poparciem 40 posłów) na jednej z najbliższych sesji plenarnych PE;
– by stworzone regulacje skutecznie uruchomiły takie trendy działań, które obejmą cały łańcuch przepływu energii: od energii pierwotnej po użytkownika końcowego, w szczególności w obszarze termomodernizacji, kogeneracji, a także rozbudowy efektywnych (w tym stałoprądowych) sieci przesyłowych;
– by wreszcie wszystkie wymienione działania nie pogłębiały ubóstwa energetycznego, lecz je eliminowały.

O ile wiem, w dotychczasowej działalności PE nie zdarzyło się, by grupa polityczna na ostatnich etapach procedowania, tj. przed głosowaniem na sesji i przed późniejszym trylogiem, odmówiła sprawozdawcy zaufania politycznego.

Co się stało? No cóż, temat efektywności energetycznej stał się nagle doskonałym pretekstem do rozgrywek w zakresie geoekonomii. Nie chodzi już w tym przypadku o samą efektywność, ale o taki wpływ na rozwój danego kraju (np. Polski), jaki jest wygodny dla naszych ekonomicznych partnerów i konkurentów.

Grupa S&D w PE, której jestem członkiem, od dawna – niestety – forsuje nierealną konieczność wzrostu „ambicji” w zakresie ograniczania użytkowania energii w UE do 2030 r. o 40% w stosunku do roku 2005, czego jestem od początku zdecydowanym przeciwnikiem. Ci, którzy to proponują, to zwyczajni hipokryci, równocześnie bowiem zgłaszają oni bardzo prospołeczne poprawki, mające na celu walkę z ubóstwem energetycznym.

Opowiadam się za zrównoważonym rozwojem i sądzę, że przedstawiciele naszego rządu w Radzie Europejskiej doskonale pojmują różnice semantyczne między ograniczaniem energii a efektywnością jej użytkowania. Moje propozycje na szczeblu PE miały stanowić antidotum na narzucany nam system EU ETS. Okazały się swoistym „rozpoznaniem walką”, jak by to określili wojskowi. Ujawniły się bowiem prawdziwe intencje krajów członkowskich.

* Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady zmieniająca dyrektywę 2012/27/UE w sprawie efektywności energetycznej COM(2016)761 – 2016/0376(COD).

Autor jest profesorem nauk technicznych, posłem Unii Pracy do Parlamentu Europejskiego, należy do Grupy S&D. Był sprawozdawcą PE w sprawie przekształcenia dyrektywy w zakresie efektywności energetycznej

Wydanie: 03/2018, 2018

Kategorie: Opinie

Komentarze

  1. Kancelaria Prawna
    Kancelaria Prawna 8 lutego, 2018, 02:58

    Unia powinna postawić na odnawialne źródła energii

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy