Powieszenie dyktatora będzie jedynym „sukcesem” Amerykanów w Iraku Saddam Husajn z pewnością zawiśnie, może już w końcu grudnia. Sąd w Bagdadzie skazał go na śmierć na stryczku. Wcześniej jednak Stany Zjednoczone wydały wyrok śmierci na Irak. Panarabska gazeta „Al Hayat” napisała: „Jesteśmy świadkami niszczenia Iraku… Nie ma powodów do radości (z powodu wyroku), ponieważ obawiamy się, że w każdej społeczności tego kraju narodzą się tysiące młodych Saddamów, gotowych do zabijania”. Wynik procesu, który rozpoczął się w październiku 2005 r., mógł być tylko jeden. „Rzeźnik z Bagdadu” został uznany za winnego masakry 148 szyitów w Dudżailu w 1982 r. Szyiccy bojówkarze usiłowali wtedy zabić dyktatora. Odwet Saddama i jego siepaczy okazał się straszny. Niektórych młodych mężczyzn z Dudżailu pocięto żywcem mechanicznymi piłami. Masakra w tym szyickim mieście była tylko jedną z niezliczonych zbrodni reżimu. Wybrano ją jednak, ponieważ wydawało się, że sprawa jest łatwa i proces zostanie przeprowadzony bez większych kłopotów. Stało się inaczej. Rozprawa miała charakter pokazowy i szybko zmieniła się w farsę. Wyrok, z pewnością nie przypadkiem, został wydany na krótko przed wyborami do Kongresu USA. Wizja Saddama na szubienicy miała pomóc Republikanom. Nie pomogła. Partia prezydenta Busha poniosła upokarzającą klęskę. Obywatele Stanów Zjednoczonych w końcu zrozumieli, że powieszenie dyktatora będzie jedynym „sukcesem” administracji Busha w Iraku, kraju, który amerykańska inwazja doprowadziła do katastrofy. Leandro Despouy, specjalny pełnomocnik ONZ ds. niezależności sądów, słusznie stwierdził w Genewie, że specjalnego trybunału, który skazał Saddama, nie można uznać za niezależny i bezstronny. Proces, sfinansowany przede wszystkim przez Amerykanów, odbywał się bowiem w warunkach okupacji, którą wielu uważa za nielegalną. Rozprawa toczyła się w atmosferze przemocy i strachu. Obrońcy Saddama padali jak muchy – z rąk „nieznanych sprawców” straciło życie trzech adwokatów, sędzia oraz pracownik sądu. Dodajmy, że sterowane przez Amerykanów władze Iraku zmieniały sędziów, którzy pozwalali oskarżonym wypowiadać się zbyt swobodnie. Leandro Despouy domaga się postawienia Saddama przed niezależnym, międzynarodowym trybunałem. Z pewnością także przestrzegający wszelkich norm sąd uznałby dyktatora za winnego. Dlaczego więc Stany Zjednoczone nie zgodziły się, aby Saddam Husajn zasiadł na ławie oskarżonych w Hadze, tak jak były prezydent Serbii i animator wojen bałkańskich, Slobodan Miloszević? Przyczyny są dwie. Międzynarodowy trybunał nie wydaje wyroków śmierci. Klan Bushów, który ma z obalonym przywódcą Iraku swoje porachunki, chciałby zobaczyć Saddama na stryczku. Iracki dyktator knuł zamach na George’a Busha seniora. Bush junior z pewnością uważa, że tylko śmierć może być karą za taką zbrodnię. Ważniejsze jest wszakże co innego. Przed międzynarodowym sądem Saddam mógłby wypowiadać się swobodniej niż w Bagdadzie. Zapewne wykorzystałby to, aby ujawnić współpracę swojego reżimu ze Stanami Zjednoczonymi. Największe masakry, takie jak ludobójstwo na Kurdach, władze Iraku popełniły wtedy, gdy Saddam Husajn był dobrym przyjacielem Stanów Zjednoczonych. Waszyngton, który obawiał się rewolucji islamskiej, niesionej przez fanatyczne bataliony ajatollaha Chomeiniego, wspierał przecież Irak w wojnie z Iranem. Saddam Husajn przyjmował Donalda Rumsfelda w Bagdadzie. Kiedy armia iracka za pomocą gazów bojowych unicestwiała kolejne fale szturmujących Irańczyków, Ameryka nie protestowała. Waszyngton oczywiście nie chciał, aby wspominano o tym podczas rozprawy. Ale wątpliwy pod względem prawnym proces Saddama Husajna w Bagdadzie sprawi, że dla wielu Arabów, zwłaszcza sunnickich, krwawy dyktator stanie się bohaterem, tym bardziej że potrafił zachować coś w rodzaju godności. Umiejętnie tworząc swą legendę, z ławy oskarżonych wezwał też irackich Arabów i Kurdów do pojednania. Oczywiście Saddam nie jest bohaterem i lepiej byłoby dla Iraku, gdyby „rzeźnik z Bagdadu” nigdy się nie narodził. Niemniej jednak jego działanie jako przywódcy kraju było z politycznego punktu widzenia racjonalne. Saddam Husajn próbował bronić jedności Iraku – kraju, który został utworzony niejako sztucznie po pierwszej wojnie światowej. Brytyjczycy wytyczyli irackie granice dosłownie przy linijce, w namiocie wojskowym. W rezultacie Arabowie i Kurdowie zmuszeni byli żyć w jednym państwie, na co zwłaszcza ci ostatni nie mieli zbytniej ochoty Za to poza granicami państwa znalazł się Kuwejt, który do dziś niektórzy politycy
Tagi:
Krzysztof Kęciek









