Mędrcy i trefnisie

Mędrcy i trefnisie

Rok 1999 był dla Sejmu bardzo dziwnym rokiem. Z jednej strony patrząc, był to Sejm ustawodawczej krzątaniny – efektem której były cztery rządowe reformy. Ale krzątanina ta okazała się mało skuteczna – bo reformy przez opinię publiczną ocenione zostały jako nieudane i wymagające dużych poprawek. Więc i na posłów spłynęła część krytyki za nie do końca dopracowane projekty ustaw. Rok 1999 przejdzie też do historii jako ten, w którym miało miejsce epokowe zdarzenie – po raz pierwszy, miało to miejsce 11 czerwca, w parlamencie przemawiał papież. Dziś, po sześciu miesiącach posłowie ze wszystkich klubów mówią zgodnie, że było to najważniejsze wydarzenie w Sejmie w roku 1999. A jednocześnie w tymże samym roku mieliśmy debatę dekomunizacyjną, podczas której gmach przy Wiejskiej przepełniony był diametralnie innymi emocjami. Efekt jest taki, że Sejm cieszy się coraz mniejszym zaufaniem obywateli – w ciągu roku ta akceptacja spadła z 40 do 20%. A jaki był rok 1999 dla posłów? Czy pojawiły się w parlamencie nowe gwiazdy, rozwinęły się nowe kariery? Paradoksalnie, większość naszych rozmówców uważa, że pod tym względem nastąpił w Sejmie regres. Co nie znaczy, że zabrakło w nim wybijających się postaci – posłów-mówców, posłów-tytanów pracy, czy też posłów-zagończyków, szarpiących kąśliwymi uwagami politycznych przeciwników. Posłowie pracowici: Henryk Goryszewski Praktycznie do końca roku przewodniczący sejmowej Komisji Budżetu i Finansów. Miał swoje wielkie dni jesienią 1999 roku, kiedy to za sprawą podatków i budżetu komisja pracowała na okrągło. Zainteresowanie mediów zdecydowanie go pobudzało. Zresztą kierował pracami komisji sprawnie, skutecznie włączając do pracy posłów opozycji (poseł Manicki, który zasypał komisję swymi poprawkami, nie był jej członkiem). Gdy czuł potrzebę, nie wahał się wchodzić do klubu SLD w poszukiwaniu potrzebnych mu posłów, a zwłaszcza Marka Wagnera. Jest z tym związana zresztą pewna anegdota. Otóż pewien dziennikarz, starając się o wypowiedź Goryszewskiego do jakiegoś tematu, wbiegł z nim do klubu SLD. I dopiero tam zdołał zadać mu pytanie. Na co usłyszał w odpowiedzi: “Jestem tu gościem, szukam posła Wagnera. Zasada jest taka, że pyta się gospodarzy, a nie gości, więc tu nie będę panu odpowiadał”. – Więc może jak pan wyjdzie? – drążył dziennikarz. – O nie – odpowiadał Goryszewski. – Bo jak wyjdę, to będę rozmawiał z posłem Wagnerem i będę zajęty”. W sumie Goryszewski marnie poległ – pewnie zresztą za sprawą swej pracowitości. Bo gdyby był trochę bardziej leniwy, to albo nie przyjmowałby zleceń do swej kancelarii, albo też z mniejszym zapałem kopałby w budżecie Leszka Balcerowicza… “Nie straciłem do Goryszewskiego sentymentu, bo mimo finału nieeleganckiego i – trzeba powiedzieć – dosyć przykrego, to była na pewno gwiazda tej kadencji i w komisji budżetu on błyszczał. Szkoda tylko, że przerosła go sytuacja” – mówi Andrzej Urbańczyk z SLD. Ewa Tomaszewska Jest w Sejmie grupa posłów, która nie bierze udziału w wielkich awanturach, za to pracowicie dłubie w kolejnych projektach ustaw. Do nich zalicza się Ewa Tomaszewska, zajmująca się sprawami polityki społecznej. A czyni to tak ofiarnie, że posłowie ze wszystkich klubów zaliczają ją do grona najbardziej pracowitych. Co na to sama zainteresowana? “W AWS jest wielu posłów, o których w ogóle się nie mówi, a którzy pracują jak mrówki – mówi skromnie. – Na przykład pani poseł Maria Kleitz-Żółtowska, czy pani poseł Zofia Krasicka-Domka. W SLD takimi pracusiami są posłanka Anna Filek i poseł Maciej Manicki. Nic się o nich nie mówi, dlatego, że zajmują się sprawami związanymi z polityką społeczną, z ochroną zdrowia, z edukacją. A to są sprawy, którymi na ogół nie interesują się dziennikarze. Zawsze ten ogólnopolityczny bełkot jest bardziej atrakcyjny dla mediów. I w związku z tym o tych, którzy naprawdę pomagają rozwiązywać problemy społeczne, dowiedzieć się z mediów nie sposób. A to jest ta żmudna praca w komisjach nad zapisami, której nie widać z sali plenarnej”. Krystyna Łybacka Zachwyca się nią Janusz Dobrosz, przewodniczący klubu PSL. “Z posłanek najlepsze wrażenie na mnie robi Krystyna Łybacka, jeśli chodzi o pracowitość, o błyskotliwość, o kompetencję, umiejętność występowania ze swadą” – mówi. Ta opinia nie jest odosobniona, trudno tez znaleźć posła, który miałby do Łybackiej jakieś zastrzeżenia. Marek Wagner Poseł młody stażem – bo to jego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2000, 2000

Kategorie: Kraj