Meduzy – śmierć oceanów

Inwazja galaretowatych stworzeń zagraża całym ekosystemom Na ratunek jest już za późno. Wkrótce, może za pięć lub dziesięć lat, nie będzie wielorybów ani pingwinów, znikną homary, ostrygi i tętniące życiem rafy koralowe. Tuńczyka czy łososia będzie można oglądać tylko na fotografiach. Kelner zaproponuje smakoszom wyłącznie wegetariańskie sushi. Takie posępne scenariusze kreśli pochodząca z USA i pracująca w Australii biolog morska i specjalistka od ochrony środowiska Lisa-ann Gershwin, jedna z najwybitniejszych badaczek meduz na świecie. Laureatka licznych nagród odkryła ponad 150 nowych gatunków tych galaretowatych stworzeń. Dr Gershwin jest zafascynowana meduzami, ale uważa je za ogromne zagrożenie dla środowiska, a nawet dla całej cywilizacji. Swoje poglądy przedstawiła w książce „Stung! On Jellyfish Blooms and the Future of the Oceans” („Oparzeni! O rozplenianiu się meduz i przyszłości oceanów”). Praca, aczkolwiek przypomina nieco powieść grozy, oparta jest wyłącznie na faktach, z którymi zgadzają się inni badacze. Inwazje parzydełkowców We wszystkich morzach i oceanach, od Arktyki aż po równik i wybrzeża Antarktydy, trwa inwazja parzydełkowców. Galaretowate stwory niszczą całe ekosystemy. Doprowadzają rybaków do ubóstwa, zagrażają nawet statkom i elektrowniom nuklearnym. Naukowcy opisali do tej pory ponad 1,5 tys. gatunków meduz. Niektóre są maleńkie jak ziarnko piasku, inne to prawdziwe potwory o masie młodego byka i parasolach o średnicy 2 m. Meduzy, składające się w 98% z wody, zazwyczaj bezokie, z prymitywnym układem nerwowym, okazały się prawdziwym cudem ewolucji. Zwierzęta panujące w oceanach już w epoce prekambryjskiej, 550 mln lat temu, przetrwały pojawienie się ryb i skorupiaków, epoki lodowcowe, okresy gorąca, wędrówki kontynentów i uderzenia meteorytów. Potrafią przeżyć w wodzie ubogiej w tlen, niektóre magazynują go w swoim dzwonie. Dzięki tym zapasom mogą przebywać i żerować w środowisku beztlenowym przez dwie lub trzy godziny. Rozmnażają się intensywnie i na różne sposoby – „hermafrodytyzm, klonowanie, zapłodnienie zewnętrzne, samozapłodnienie, zaloty i kopulacja – co tylko możecie sobie wyobrazić”, pisze dr Gershwin. Zazwyczaj przechodzą przez stadium polipów przyczepionych do dna morskiego bądź sztucznych struktur. W sprzyjających warunkach od polipów masowo odrywają się meduzy – tak rozpoczyna się inwazja. W czasach głodu meduzy w polipach potrafią przetrwać, po prostu zmniejszając rozmiary. Pewien gatunek, nazywany meduzą zombie, jest właściwie nieśmiertelny. Turritopsis dohrnii po „śmierci” opada na dno i ulega rozkładowi. Niektóre komórki potrafią jednak wyrwać się z gnijącej tkanki, odnajdują się i w ciągu pięciu dni tworzą formę polipa. Żywego! Jak walczyć z takim przeciwnikiem? Meduzy są niezwykle inwazyjne, podróżują w zbiornikach balastowych okrętów. Zapewne z wodą balastową dotarła w 2000 r. do Zatoki Meksykańskiej australijska meduza Phyllorhiza punctata. Ten gatunek, mający do 50 cm średnicy, potrafi przefiltrować 50 tys. litrów wody dziennie. Galaretowata plaga błyskawicznie rozprzestrzeniła się na obszarze 100 km kw. Intruz pożerał ikrę cennych ryb i siał spustoszenie wśród krewetek. Przetrwał bez żadnego uszczerbku huragan Katrina w 2005 r. oraz wielki wyciek ropy pięć lat później. W roku następnym Phyllorhiza punctata dotarła do zachodniej części Morza Śródziemnego. Stała się postrachem urlopowiczów w Hiszpanii – parzydełka tego stworzenia raniły dziesięć osób dziennie. Władze zamykały plaże, przemysł turystyczny poniósł straty oceniane na miliony euro. Ostatnio australijska meduza grasuje u wybrzeży Brazylii oraz Izraela. Na wodach wokół Afryki Południowej meduzy utworzyły prawdziwą kurtynę śmierci, która objęła 50 tys. km kw. i przetrzebiła populację cennych ryb, przede wszystkim sardeli. W 2006 r. biomasa wszystkich ryb w południowoafrykańskich akwenach szacowana była na zaledwie 3,9 mln ton, podczas gdy biomasa meduz – na 13 mln ton! Galaretowate stwory przyczyniły się do zmniejszenia wydobycia diamentów w RPA, blokują bowiem pompy próżniowe, którymi koncerny górnicze zasysają diamentonośne osady z dna morskiego. Czarnomorska zagłada W latach 80. w zbiornikach balastowych przywędrował do Morza Czarnego żebropław Mnemiopsis leidyi, żyjący w atlantyckich wodach Stanów Zjednoczonych. To niemal doskonały produkt ewolucji. Składa jaja już w wieku 13 dni, robiąc to bez udziału partnera. Wytwarza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 38/2013

Kategorie: Ekologia